Logo Przewdonik Katolicki

Nie wszystko stracone

Tomasz Królak
fot. Magdalena Bartkiewicz

Sprawa księdza Dymera pokazuje, że pomimo wytycznych i norm – które same w sobie są konkretne i stoją po stronie skrzywdzonych – coś jednak nie działa

Brak słów, żeby opisać skandal opieszałości w postępowaniu wobec ks. Dymera. Poczucie goryczy wzmaga fakt, że ksiądz nikogo już nie przeprosi, bo zmarł przed finałem sprawy wlokącej się 25 lat. A raczej nie „się”, bo to nie zrobiło się samo, lecz wskutek działania konkretnych osób. Ale to już temat dla watykańskich, raczej, instancji.
Tak, gorycz. Przede wszystkim u samych ofiar. Ale i gorycz, którą w związku z całą sprawą czują miliony polskich katolików. Myślę, że wszyscy – nie tylko skrzywdzeni w Kościele – czujemy się sprawą zawstydzeni, zawiedzeni, upokorzeni. 
Reportaż TVN24 na temat szczecińskiego kapłana zdeterminował biskupów – przynajmniej niektórych – do mocniejszego niż dotąd nazwania rzeczy po imieniu. Okazją stał się Dzień modlitwy i pokuty za grzech wykorzystywania seksualnego nieletnich. Moja nadzieja odżyła, bo wśród licznych wypowiedzi biskupich usłyszałem kilka głosów prorockich: wzywających do naprawienia krzywd i sprawiedliwego osądzenia przestępców, przestrzegających przed „jednodniową pokutą” i tłumaczących (jak widać, wciąż trzeba), że stawanie po stronie ofiar jest wymogiem Ewangelii i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Ważne, by takie głosy wypowiadane były nie tylko w homiliach, ale także na zebraniach Episkopatu, tak by ostatecznie stały się głosem całego gremium i każdego biskupa. Sprawy rozliczeń z przeszłością muszą nabrać tempa. Jak na razie, na – powodowaną różnymi czynnikami – przewlekłość postępowań toczonych w Polsce nakłada się długi czas postępowania w Watykanie. W efekcie powstaje przekonanie – chyba niezbyt odległe od prawdy – że cały system jest niewydolny. 
Sprawa ks. Dymera pokazuje, że pomimo wytycznych i norm – które same w sobie są konkretne, restrykcyjne i stoją po stronie skrzywdzonych – coś jednak nie działa tak, jak powinno. Okazało się, że najlepsze procedury nie wystarczą, jeśli nie ma woli, by z nich korzystać. Tymczasem, jak powiedział podczas Dnia pokuty jeden z biskupów, zła nie naprawiają kolejne deklaracje, ale czyny. Ale te czyny to, według mnie, nie tylko bezwzględne i bezzwłoczne stosowanie norm wobec sprawców i pomoc ofiarom, ale też przejrzystość informacyjna. Zasłanianie się procedurami w sytuacji, gdy opinia publiczna, zwłaszcza zaś poszkodowani, nie mają podstawowej wiedzy na temat przebiegu i konkluzji dotyczących bulwersujących spraw, wzburza i wiernych, i całe społeczeństwo, pomijając zgubne skutki takich praktyk dla (podupadającego) prestiżu Kościoła.
Półtora roku temu podczas pobytu w Polsce abp Scicluna, odpowiedzialny z woli Franciszka za rozliczanie przypadków pedofilii w Kościele, mówił: „Chciałbym zachęcić polskich biskupów do realizowania bardzo dobrych wytycznych, które sami uchwalili”. Jak wiemy, od tamtej pory kilkakrotnie przeżywało „trzęsienie ziemi” z powodu kolejnych przykładów opieszałości wobec sprawców wykorzystywania seksualnego.
Można odnieść wrażenie, że wciąż gros pracy wykonują media. Ale prorocze głosy garstki biskupów budzą nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki