Ostatni weekend listopada był dla Izraelczyków wyjątkowy. W piątek wieczorem zaczynał się szabat, który trwał aż do sobotniego wieczoru. W niedzielę zapalano pierwszą świecę chanukową. Mimo to w sobotę w nocy zebrał się rząd, by zdecydować, jak walczyć z nowym wariantem koronawirusa, który kilka dni wcześniej odkryto w RPA. Eksperci zauważyli, że doszło w nim do kilkudziesięciu mutacji, więc alarmowali, że może być bardziej zaraźliwy i że w związku z tym może się okazać (na początku nie było wystarczających badań na potwierdzenie tej tezy), że omikron przebija ochronę wytworzoną przez przebycie covidu lub przyjęcie szczepionki.
Izraelczycy, których państwo leży w punkcie Morza Śródziemnego, gdzie Azja spotyka się z Afryką, postanowili działać. Wprowadzono zakaz wjazdu dla obcokrajowców na teren Izraela. Obywatele tego państwa, którzy wracają z zagranicy, muszą się poddać trzydniowej kwarantannie, jeśli są zaszczepieni trzema dawkami, jeśli nie, izolować się muszą siedem dni. Kwarantannę można zakończyć dopiero po otrzymaniu negatywnego wyniku testu. Zabroniono obywatelom latać bez specjalnego zezwolenia do afrykańskich krajów, których listę sporządziły władze. Kto zakaz złamie, musi liczyć się z karą w wysokości kilku tysięcy złotych. Obniżono też do 50 osób limit udziału w imprezach publicznych.
Ktoś może powiedzieć, że to reakcja przesadzona. Istnieje spora grupa osób, która uważa, że władze wprowadzając restrykcje sanitarne (pogląd ten nazwano antysanitaryzmem), ograniczają wolności obywatelskie w imię walki z zarazą, która wcale nie musi okazać się aż tak skuteczna. I przypominają, że początkowo obiecywano, że wirusa wyeliminuje całkiem szczepionka, potem zaś okazało się, że ona tylko obniża ryzyko ciężkiego przebiegu i śmierci, nie zaś eliminuje całkowicie możliwość zachorowania.
Ja jednak uważam, że pretensje zgłaszane pod adresem restrykcji sanitarnych są niesłuszne. Nauka polega na tym, że stawiane są hipotezy, a następnie się je weryfikuje. Nie można więc tracić do niej zaufania dlatego, że coś, co na początku naukowcom wydawało się prawdą, zostało sfalsyfikowane. Taka jest natura naukowych dociekań.
Z kolei wirusologia opiera się na założeniu, że póki nie mamy pewnego lekarstwa, należy przede wszystkim powstrzymywać rozprzestrzenianie się zarazka. A do tego potrzeba zasad sanitarnych, maseczek, dystansu, zmniejszenia społecznej mobilności. I jeśli dzięki takim zasadom możemy ograniczyć liczbę zmarłych na covid, poświęcenie części wolności można uznać za uzasadnione. Oczywiście wymaga to zaufania ze strony obywateli do państwa, że nie chce odebrać im ich praw dla kaprysu, ale kieruje się ich interesem.
Pandemii nie zatrzymają poszczególni ludzie, to nie coś, co jest w stanie zrobić na przykład samorząd. To zadanie dla państwa. I jeśli zobaczymy, że w czterokrotnie mniejszym niż Polska Izraelu zmarło dziesięć razy mniej osób na covid, to widać, że działania rządu mogą przynieść rezultaty. Oczywiście porównywanie rozmaitych państw bywa złudne, bo różne są warunki, różna odporność, różne wzorce zachowań społecznych. Ale samo porównanie rządu, który dmucha na zimne i wprowadza ograniczenia, by ochronić życie obywateli, z rządem, który nie jest w stanie wyegzekwować nawet obowiązku noszenia maseczek, pokazuje, w czym jest rzecz.