Emocje trwały od wielu miesięcy. W czerwcu, a nawet w maju br., część mediów (również w Polsce) sugerowała, że wkrótce za oceanem zapadną kluczowe rozstrzygnięcia, które raz na zawsze utną toczące się dyskusje. Niektórzy liczyli, że w USA powstanie precedens, na który będzie się można powoływać w innych zakątkach ziemskiego globu. 17 listopada w Baltimore decyzja została podjęta. Czyje oczekiwania spełniła?
Choć temat nie jest nowy i od lat wywoływał gorące debaty, temperaturę wokół niego podniósł wybór Joe Bidena na prezydenta Stanów Zjednoczonych. To dopiero drugi katolik wśród wszystkich czterdziestu sześciu dotychczasowych przywódców tego kraju. Pierwszym był John Fitzgerald Kennedy, który nie dokończył swej kadencji, bo zginął w zamachu w listopadzie 1963 r. Biden nie ukrywa swej przynależności do Kościoła katolickiego, uczęszcza na Msze św. Jednak jest z nim problem. Nie jawi się jako zdecydowany przeciwnik aborcji. Wręcz przeciwnie.
Cofnął decyzje poprzednika
Zaledwie kilka dni po zaprzysiężeniu na najwyższy urząd w USA Biden podpisał rozporządzenie wykonawcze znoszące zakaz otrzymywania funduszy federalnych przez organizacje międzynarodowe przeprowadzające i promujące aborcję. Cofnął decyzje podjęte w tej sprawie przez jego poprzednika, Donalda Trumpa. Podkreślał, że nie wprowadza nowego prawa, a jedynie zapewnia powrót do stanu, który obowiązywał przed 2017 r. Przekonywał, że jego decyzja „ochroni i rozszerzy dostęp do kompleksowej opieki reprodukcyjnej”.
Podejście Joe Bidena do sprawy ochrony życia dziecka od poczęcia u części amerykańskich katolików (a także katolików w innych krajach) budzi oburzenie. Ich zdaniem, jako zwolennik dopuszczalności aborcji nie powinien przystępować do Komunii św. Jednak nie wszyscy tak uważają. Jeszcze przed zaprzysiężeniem drugiego katolika na fotelu prezydenta Stanów Zjednoczonych metropolita Waszyngtonu kard. Wilton Gregory zapowiedział, że będzie Joe Bidenowi udzielać Komunii. Według niego poglądy nowego prezydenta na temat obrony życia, jego głosowanie za aborcją, nie powinny być przeszkodą.
W tym samym czasie zupełnie inną opinię prezentował m.in. emerytowany metropolita Filadelfii abp Charles Chaput. Nie tylko twierdził, że Biden nie powinien przystępować do Stołu Pańskiego, ale dowodził, że amerykańscy biskupi powinni mu to wprost i głośno powiedzieć. Przyznawał jednak, że w sytuacji, gdyby podczas Mszy św. sprawujący ją ksiądz odmówił prezydentowi udzielenia Komunii – patrząc pod kątem wizerunkowym – doszłoby do sytuacji z punktu widzenia Kościoła niepożądanej. Media mogłyby go przedstawiać jako kogoś prześladowanego przez religijnych fundamentalistów.
W czerwcu biskupi USA postanowili, że wydadzą dokument poświęcony Eucharystii. Znany amerykański publicysta katolicki i biograf św. Jana Pawła II George Weigel na łamach portalu „The First Things” snuł przypuszczenia, że choć stanowisko episkopatu nie będzie pomijało kwestii „politycznych”, będzie przede wszystkim dążyło do uświadomienia całej wspólnocie Kościoła, co oznacza, że „żyje On dzięki Eucharystii”.
Mają problem ze zrozumieniem
Sugestia Weigla nie wzięła się znikąd. Amerykańscy katolicy mają problem ze zrozumieniem istoty Eucharystii. Z opublikowanych w połowie 2019 r. badań wynika, że dla niemal 70 proc. katolików za oceanem chleb i wino przyjmowane w komunii są tylko „symbolami ciała i krwi Jezusa Chrystusa”. Zaledwie 31 proc. pytanych zadeklarowało wiarę, że „w czasie katolickiej Mszy chleb i wino naprawdę stają się ciałem i krwią Jezusa”.
Widać z powyższych faktów, że przegłosowany 17 listopada w Baltimore przez episkopat USA dokument „Tajemnica Eucharystii w życiu Kościoła” powstawał w skomplikowanej sytuacji. Widać też, że choć jego potrzeba dostrzegana była już od dawna, obecność katolika w fotelu prezydenta Stanów Zjednoczonych miała znaczenie przy podejmowaniu prac nad tym opracowaniem.
Najpierw słuchać, potem pouczać
Niemal do ostatnich chwil nie zabrakło działań mających wpłynąć na jego kształt. Pod koniec października, w przeddzień spotkania prezydenta Joe Bidena z papieżem Franciszkiem, kard. Raymond Burke oświadczył, że biskupi katoliccy mają „święty obowiązek” stosowania prawa kanonicznego, doradzając politykom proaborcyjnym, aby nie przyjmowali Komunii św. Swoje obszerne oświadczenie uzasadnił faktem, że chodzi o kwestię „życia i śmierci nienarodzonych oraz zbawienia wiecznego zaangażowanych w nią polityków katolickich”. Przypomniał, że sam, gdy był biskupem w USA, wielokrotnie przekonywał polityków do obrony życia nienarodzonych.
29 października Joe Biden po audiencji u Franciszka zaprzeczył, że tematem rozmowy z papieżem była kwestia aborcji. „Mówiliśmy o tym, że cieszy się, iż jestem dobrym katolikiem i powinienem nadal przyjmować Komunię” – powiedział dziennikarzom. Stolica Apostolska nie odniosła się w żaden sposób do jego słów, ani ich nie potwierdziła, ani im nie zaprzeczyła.
Jakby tego było mało, już w trakcie zebrania amerykańskich biskupów w Baltimore głos zabrał nuncjusz apostolski abp Christophe Pierre. „Mówi się, że jest dziś wiele zamieszania wokół nauczania Kościoła i że wierni potrzebują jasnych i wyraźnych pouczeń. To prawda, ale Ojciec Święty mówi też, że Kościół nauczający musi stać się najpierw Kościołem słuchającym” – stwierdził w drugim dniu ich obrad. Nawiązując bezpośrednio do kwestii przygotowywanego dokumentu o Eucharystii, ale też do rozpoczętego niedawno procesu synodalnego, powiedział, że jeśli słuchamy Boga i jeśli wsłuchujemy się w to, co inni mają do powiedzenia, uczymy się. „Kościół potrzebuje teraz takiego wnikliwego wsłuchiwania się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, aby umieć wznieść się ponad polaryzację poglądów” – zaakcentował.
Wymaga formacji sumienia
Amerykańscy biskupi dokument „Tajemnica Eucharystii w życiu Kościoła” przyjęli w głosowaniu. Jak donosiły media, jego ostateczną wersję zaakceptowało 222 hierarchów, zaledwie kilku było przeciw, podobnie niewielu wstrzymało się od głosu. Dla tych, którzy spodziewali się drastycznych decyzji i wskazywania konkretnych osób, jego treść może być sporym rozczarowaniem. Nie ma w nim nazwisk żadnych polityków. Słowo „polityka” pojawia się tylko raz, gdy cytowany jest „Dokument z Aparecidy” (wydany na zakończanie V Konferencji Generalnej Biskupów Ameryki Łacińskiej i Wysp Karaibskich, która odbyła się w duchowej stolicy Brazylii, w Aparecida, w dniach 13–31 maja 2007 r.). Cytat mówi o wymagającej formacji sumienia spójności między wiarą a życiem w sferze politycznej, ekonomicznej i społecznej. Decyzję o tym, czy udzielać Komunii św. politykom, pozostawiono tak, jak było dotychczas, poszczególnym ordynariuszom diecezji.
Amerykańska agencja Associated Press już w maju przewidywała, że episkopat USA podejmie właśnie taką decyzję. Najprawdopodobniej zdecydowana większość tamtejszych biskupów podzieliła obawy, że Eucharystia może być wykorzystywana jako narzędzie w walce politycznej, i nie chciano na to pozwolić. Woleli przede wszystkim dać wyraz duszpasterskiej troski o właściwe rozumienie przez wiernych istoty Eucharystii, a nie zajmować się doraźnymi kwestiami dyscyplinarnymi lub kreować ogólnokrajową „politykę” udzielania sakramentów.