Na samo powyższe stwierdzenie młodzież odpowiedziałaby „ok, boomer” – co oznaczałoby mniej więcej „cicho, dziadku”. Jest to riposta kogoś młodszego wobec osoby starszej, kiedy wypowiada się ona negatywnie o młodym pokoleniu, nie mając do końca wiedzy na jego temat. Ot, klasyczne „kiedyś to było!”.
Sasin i julki
Sama idea zestawiania młodzieżowych słów roku jest dosyć przewrotna. W Polsce organizuje ją wydawnictwo PWN, otaczając nimbem naukowości (wszak to z tego wydawnictwa mamy najbardziej popularne słowniki języka polskiego). Zaznacza przy tym, że słowo nie musi być nowe, slangowe ani najczęściej używane w danym roku (tegoroczna „twoja stara” to w skali języka młodzieżowego właściwie archaizm). Czyli właściwie wszystko to, czego spodziewalibyśmy się po takim plebiscycie, zostaje na wstępnie wyeliminowane. W skali jednego roku na pewno nie dałoby się przeprowadzić tak szeroko zakrojonych badań ilościowych, by określić, które słowo było używane najczęściej (chyba że znalazłby się ktoś, kto zainwestowałby w algorytmy wyłapujące je w internecie). Z kolei słowo nowe, czyli jak rozumiem – neologizm, słowo nowo powstałe, nie uzyskałoby szerokiej popularności. Wyrazy wywodzące się z kolei ze slangu przynależą do idiolektu danej grupy – nie powinny być zatem powszechnie rozumiane, stanowią element wtajemniczenia, znany tylko grupie, która ich używa (np. osób jeżdżących na deskorolkach – tam nawet najmniejsza śrubka ma swoje określenie i każde z nich jest BARDZO ważne).
Organizatorzy plebiscytu twierdzą, cytuję: „zależy nam, by plebiscyt wywoływał pozytywne emocje i przebiegał w przyjaznej atmosferze oraz z zachowaniem zasad dobrego wychowania” i chyba o to najbardziej chodzi. Taki konkurs ma pokazać, że język jest czymś ciekawym, że w posługiwaniu się polszczyzną nie chodzi tylko o rygorystyczne przestrzeganie zasad, ale o komunikację, podtrzymywanie zrozumienia. Podsumowując samą ideę konkursu, jest to taka gra słowami, mówiąca o tym, że pewne wyrażenia zadomowiły się w mowie potocznej, wywołują pozytywne skojarzenia, są też jakąś językową dokumentacją naszych czasów. Organizatorzy powstrzymali zresztą w zeszłym roku dwie kandydatury, nie przyznając pierwszego miejsca. Jednym z nich było słowo „sasin” wyrażające jednostkę miary wartości 70 milionów, w nawiązaniu do pewnego ministra. Drugim słowem była „julka” – obraźliwe określenie przewrażliwionej, apodyktycznej i roszczeniowej dziewczyny.
Językoznawcy to jednak (wiem z doświadczenia studenckiego) ludzie z ogromnym poczuciem humoru i dystansem do swojej dziedziny, którzy doskonale potrafią obśmiać każdego językowego sztywniaka. Współcześnie bada się tendencje rozwoju języka, analizując setki tysięcy tekstów i najprościej mówiąc – obawy kustoszów „pięknej polszczyzny”, jakoby język miał się zaśmiecać dużą liczbą zapożyczeń czy masowego łamania zasad gramatyki, są mocno przesadzone.
Śpiulkolot
Polszczyzna zresztą, jako jeden z niewielu języków, ma państwową instytucję regulującą wątpliwości w użyciu wyrażeń, zwrotów czy form gramatycznych. Jest to Rada Języka Polskiego. W 1999 r. jej działalność została ujęta przepisami Ustawy o języku polskim. Działająca przy PAN instytucja, nawet przy tytanicznej pracy, nie zatrzyma rozwoju języka, jej opinie są jednak ważne i wykorzystywane przez popularne poradnie językowe. Puryści muszą pogodzić się z faktem, że nie wszyscy będą mówić i pisać Mickiewiczem czy Orzeszkową, a wręcz że byłoby to niebezpieczne wobec wspólnototwórczej funkcji języka – bo jak tu dogadać się z kimś, kogo archaicznego języka się po prostu nie rozumie? I bądźmy szczerzy – przeciętny użytkownik języka nie prowadzi rozbudowanej refleksji na jego temat i rzadko zdarza się, by o końcówki słów czy konstrukcję zdań kruszono kopie.
Był taki okres w historii języka polskiego, kiedy szczególnie zarysowana była działalność purystów językowych, a więc osób szczególnie dbających o czystość języka. Było to oczywiście w okresie rozbiorów, gdy polszczyzna poddawana była wpływom języka niemieckiego i rosyjskiego. Starania te przynosiły jednak dosyć pokraczne efekty, które wymieniane są raczej jako ciekawostki wśród językoznawców. Co ciekawe, „czysto” polskie wyrazy przyjęły się w teorii matematyki – iloraz, iloczyn, cięciwa czy średnica to słowa wymyślone przez Jana Śniadeckiego.
Naszą językową hiperpoprawność z przymrużeniem oka przedstawił Julian Tuwim w książce Cicer cum Caule czyli groch z kapustą. Panopticum i archiwum kultury. Przypomniał on w nim przedwojenny konkurs prasowy na słowo „weekend”, w którym w szranki stanęło kilkanaście tworów językowych, takich jak wyraj, wywczaśnik, wytchniówka, wyskok, przyświętówka czy dwudzionek. Warto zwrócić uwagę na to ostatnie słowo, bo znów zyskuje ono popularność. Na obserwowanym przez setki tysięcy użytkowników satytrycznym profilu na Instagramie „Make Life Harder” przeprowadzono oficjalne „wybory” i „dwudzionek” stał się znów opisem soboty i niedzieli – o tyle praktycznym, że w trafiających się często w Polsce długich przerwach od pracy może być to odpowiednio „trójdzionek” lub „czterodzionek”. Profil ten wspominam nieprzypadkowo, bo jest on również popularyzatorem słowa zgłoszonego do młodzieżowego słowa roku – „śpiulkolot” – czyli miejsce do spania, choć jego autorstwo przypisuje się innemu profilowi „Pjeskiniekreski”, który za tym słowem publikował zdjęcia słodko drzemiących psiaków.
IMO to ez
Funkcjonowanie cyfrowe współczesnych ludzi (bądźmy szczerzy – nie tylko młodzieży) w jakiś sposób wymusza pewne tendencje językowe, wynikające z pośpiechu, ograniczonego miejsca przeznaczonego na komunikat bądź globalizacji. Stąd powszechne używanie skrótowców. Jeden z nich IMO (od angielskiego in my opinion, także w wersji IMHO – in my humble opinion), także kandydat w tegorocznym plebiscycie, realizuje wszystkie trzy te cechy – jest skrótem, pozwala szybko zakomunikować, że chce się wyrazić swoje zdanie, w dodatku jest skrótem międzynarodowym. Charakterystyczne jest też „ez”– to z kolei skrót fonetyczny od angielskiego słowa easy – łatwo. Tendencją jest również opuszczanie samogłosek, np. używanie „Cb” zamiast „Ciebie” – oprócz tego, że komunikat powstanie szybciej, to zmieści się w pole komunikatu np. na Twitterze, który ma określoną liczbę znaków (choć ja osobiście zastanawiam się zawsze, co ludzie robią z tym zaoszczędzonym czasem, w którym nie napiszą samogłoski?!).
Można by więc pokusić się nawet o tezę, że w piśmie kreatywność językowa bywa nawet bardzo duża. Nawiązuje ona często do różnego rodzaju tekstów kulturowych (seriale, filmy, produkcje na YouTubie). Gorzej w przełożeniu tekstu na mowę i o to chyba puryści językowi powinni mocno zadbać: by czytać często, ale też na głos i jeśli już, to poprawnie wymawiać słowa. W tej kwestii doniesienia logopedów są rzeczywiście alarmujące: różnego rodzaju wad wymowy doświadcza ponad jedna trzecia dzieci, a ponad połowa z nich mówi po prostu niechlujnie, źle. Więc niechże ich przekona do poprawnego używania języka konkurs, który zorganizowali sobie boomerzy, niech im pokażą, że młodzi nie gęsi i swój język mają!
Tegoroczni kandydaci na Młodzieżowe Słowo Roku:
baza – wyraz aprobaty, pozytywnych emocji
boomer – przedstawiciel pokolenia urodzonego w latach 40., 50. lub 60.
cringe – żenada, wstyd
essa – „łatwy” lub okrzyk radości
ez – „łatwy”
foliarz – wyznawca teorii spiskowych, w ostatnim roku często o antyszczepionkowcach
gituwa – ocena pozytywna, od git („świetnie”)
IMO – skrót od ang. in my opinion, czyli moim zdaniem
kox, koks – zgłaszane najczęściej jako „świetnie”, ma jednak wiele znaczeń (m.in. kokaina, substancja anaboliczna oraz osoba trenująca na siłowni, zażywająca takie substancje)
mrozi – reakcja na coś żenującego
naura – skrót od „na razie”
oddaje – „opłaca się”
pogchamp – wyraz zadowolenia, aprobaty, pierwotnie emotikon
rel – „czuję to samo”, skrót od ang. relatable
sheesh – wyraz zdziwienia lub zaskoczenia
sus – „podejrzany”, skrót od ang. suspect lub suspicious
sześćdziesiona – „donosiciel”, „skarżypyta”, od art. 60 Kodeksu karnego o nadzwyczajnym złagodzeniu kary dla sprawcy przestępstwa, który ujawni informacje dotyczące innych sprawców
śpiulkolot – miejsce do spania, słowo nawiązuje do mema; śpiulkać to „spać”
twoja stara – funkcjonuje jako dezaprobująca odpowiedź na pytanie: kto? lub na dowolną inną wypowiedź
zodiakara – dziewczyna, która wierzy w moc znaków zodiaku i często o tym mówi