Wszystko pędzi, wszystko gna. Niemal nie można spotkać człowieka, który nie narzekałby na brak czasu. Trochę to straszne. Tyle urządzeń, elektroniki, zdalne sterowanie, internet, połączenia wideo, wszystko po to, by żyło się lżej. Przecież oszczędzamy dzięki temu czas, w takim razie gdzie on nam ucieka? W ogóle im więcej doświadczenia, tym bardziej zwracamy uwagę na przemijalność. To, co było stałe, niezmienne, z biegiem lat się powoli kończy. Będąc zdrowi, stajemy się mniej sprawni, czarne włosy pokrywa szron, śmierć rodziców uświadamia nam, że stajemy na czele peletonu, a do dzieci mówimy: kiedy tak urosłyście? Wielu ubolewa, że nie może „nażyć się” życiem. Ledwo co zaczynamy rozumieć rzeczywistość, nasze gniazdo zostaje naruszone przez tajemniczą siłę zamieniającą teraźniejszość w przeszłość.
„Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą”. Pamiętamy słowa Pana Jezusa, kiedy mówi, by nie przysięgać ani na niebo, ani na ziemię? No właśnie. Dla Izraelitów znakiem nieprzemijalności, stałości i trwałości były wspomniane niebo i ziemia. Z tej racji nie przysięgano na nie. Jest jednak Ktoś absolutnie potężniejszy od nich, komu są one poddane (por. Mt 5, 33–35). Stwórca jest fundamentem, którego nie ima się przemijalność.
Człowiek potrzebuje zakotwiczenia w niezmiennym. W czymś, co – bez względu na jego sytuację, doświadczenia, kondycję – jest i trwa. Jakie to piękne, że miłość Boga do człowieka się nie zmienia. Jakie to mądre, że pomimo zmian kulturowych czy obyczajowych prawo, które Bóg dał człowiekowi, jest ciągle takie samo. Jakie to ważne, by nie przegapić, co Stwórca mówi do stworzenia.
Jezusowe słowa są nie tylko nauką, proroctwem. To także polecenie. Bądź gotowy, bądź gotowa. Bóg nie zmusza. Wolna wola, królowa ludzkiego działania, pozwala podejmować decyzje totalnie różne niż Boskie wskazania. Czy nam się to jednak opłaca? Czy ryzyko nie jest dramatycznie wielkie? Dlatego czuwajmy, bądźmy gotowi, aby Bóg nie zastał nas nieprzygotowanych na Jego przyjście. Jakże żenujące byłyby słowa usprawiedliwienia. Bo nie wiedzieliśmy? Bo nikt nam nie powiedział, nie przestrzegł? Bo to wszystko miało być inaczej? Bardziej po ludzku? Nieznajomość czasu spotkania z Bogiem... może to i lepiej? Tylko zanurzeni w miłości Boga, posłuszni Jego słowom możemy oczekiwać bez lęku.