Logo Przewdonik Katolicki

Niewidomy nauczyciel

Leonard Bielecki OFM
fot. Unsplash

W czym jestem podobny do niewidomego Bartymeusza?

Nie wiem, może się mylę, ale chyba każdy z nas choć raz w życiu krzyknął. Krzyczymy, kiedy nam zależy. Można krzyczeć z rozpaczy, ze złości, z bezsilności, ale też wtedy, kiedy widzimy ostatnią deskę ratunku. Dziś krzyczy niewidomy Bartymeusz z Jerycha. Otoczenie nie było na to gotowe. Chce uciszyć chorego człowieka, który w akcie desperacji zrobi wszystko, by Jezus zwrócił na niego uwagę. Albo teraz, albo nigdy. Nie obchodzą go ludzie wokół, nie zwraca uwagi na to, czy wypada, czy nie. Zamknijmy na chwilę oczy. Wyobraźmy sobie, że nie widzimy. Słyszymy tysiące dźwięków, ale nie widzimy. Cały świat nie tyle na wyciągnięcie, ile na długość ręki. Nagle idzie Ten, co potrafi przywrócić wzrok. Nie krzyknąłbyś? Krzyknął! Może nawet wydarł się w niebogłosy. Pomocy!
Tu nie chodzi o ten ton, tu nie chodzi o decybele, tu chodzi o determinację. Bartymeusz wstając, zrzuca z siebie płaszcz. Widzimy, że jest gotowy rzucić wszystko, by podejść do Jezusa. Płaszcz, który został na ziemi po zerwaniu się na nogi, był w pewnym stopniu jego dobytkiem, jakimś materialnym dobrem. On jednak pędzi na życiową audiencję.
Bartymeusz uczy nas sporo. Po pierwsze, ukazuje, że kiedy nam naprawdę zależy, jesteśmy w stanie zrobić bardzo dużo. Nawet czasem się ośmieszyć. Dążąc do czegoś, potrafimy być bardzo konsekwentni. Wielu ludzi nie modli się systematycznie. Ma z tego powodu wyrzuty sumienia. Czuje, że coś jest nie tak. Przekładamy modlitwę. W obliczu tragedii znajdujemy i czas, i chęci. Widocznie nie modlimy się regularnie, bo nam aż tak nie zależy?
Po drugie, nasz bohater jest zdolny do poświęceń. Rozmowa z Bogiem jest ważniejsza niż jego dotychczasowe życie. Ten spadający płaszcz może być symbolem wyjścia ku Bogu. Podczas modlitwy musimy wyjść ze świata, w którym żyjemy, w świat Boski. Nie zawsze jednak chcemy. Z czym przegrywa Pan Bóg? 
Po trzecie, jesteśmy świadkami jasnego komunikatu: chcę widzieć. Dobrze jest mówić Bogu o swoich pragnieniach, każdych, nawet tych dla nas oczywistych. Szczerość i autentyczność na modlitwie pozwala nawiązać głęboką relację.
Po czwarte, Bartymeusz po uzdrowieniu idzie za Jezusem. Odzyskany wzrok nie stał się dla niego bożkiem. On wie, że dobro, które Bóg czyni w naszym życiu, nie jest po to, by postawić je w gablocie. Boska interwencja prowokuje, abyśmy ruszyli w drogę. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki