W dniach 5–7 listopada na Jasnej Górze odbyło się Forum Świeckich w Kościele Impuls – wydarzenie związane z rozpoczynającym się synodem. Kto je zorganizował i co ciekawego działo się przez te trzy dni?
– Na Forum Impuls zostaliśmy zaproszeni przez bp. Adriana Galbasa, przewodniczącego Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Świeckich, oraz współpracującego z nim prof. Aleksandra Bańkę, świeckiego delegata Kościoła w Polsce na otwarcie procesu synodalnego w Rzymie. To spotkanie faktycznie było lekcją słuchania się. Bardzo ciekawą, czasami niełatwą, czasami głęboko wewnętrznie poruszającą. Przede wszystkim dlatego, że nie była to jedynie znakomicie zorganizowana konferencja czy seria paneli dyskusyjnych. Było to wydarzenie duchowe. Jako przykład podam rozmowę o drodze eklezjalnej Kościoła w Polsce. Wzięli w niej udział m.in. Zbigniew Nosowski i Tomasz Terlikowski. Wszyscy wiemy, jaka tematyka zajmuje ich ostatnio, jak trudnymi, bolesnymi, ale też często dzielącymi ludzi Kościoła sprawami się zajmują. Sposób, w jaki mówili o tym na Jasnej Górze, był głęboko poruszający. Usłyszeliśmy ludzi zranionych i przytłoczonych doświadczeniem zła, ale też – i może przede wszystkim – spotykających w ciemnej dolinie Boga, ludzi, którzy przez szukanie prawdy i troskę o skrzywdzonych ewangelizują i budują Kościół.
Prowadziłaś panel dyskusyjny „Kościół jest kobietą”. Kwestia kobiet jest jedną z tych, gdzie teoria nauczania Kościoła o równości najbardziej „rozjeżdża się” z praktyką. Dlaczego w Polsce dominuje niechęć wobec uznania dyskryminacji kobiet za grzech?
– Zależało mi na tym, by rozmowa o kobietach w Kościele nie zamieniła się w spisywanie „książki skarg i zażaleń”. Nie dlatego, że nie miałybyśmy czego tam wpisać. Myślę, że narzekaniem, a także walką i przepychaniem się do należnych nam miejsc, niewiele zdziałamy. Masz rację, mówiąc, że w teorii mamy o wiele większe możliwości niż w praktyce. Należy to mówić, pytać, dlaczego nas tam nie ma. Ale przede wszystkim po prostu robić to, co każda z nas potrafi najlepiej.
Jesteśmy bardzo różne, a przecież rozmawiały ze sobą tylko cztery panie (s. Bogna Młynarz ZDCh, Monika Szymaszek, Weronika Kostrzewa i ja). Dla każdej miejsce wpływu, wprowadzania zmian, oddziaływania na rzeczywistość, także tę kościelną, będzie gdzie indziej. Dlatego impuls z kobiecej dyskusji na forum był taki – chcemy mieć wpływ, chcemy być w miejscach strategicznych, co nie jest równoznaczne z walką o władzę. Często – i nie chcę, by to zabrzmiało dewocyjnie albo jak wycofywanie się na z góry upatrzoną pozycję – tym miejscem zmieniania rzeczywistości jest po prostu modlitwa. I to oczywiście zaproszenie dla całego Kościoła. Nie tylko „żeńsko-katolickiego”.
Podkreślanie „płci” Kościoła, różnorodnej wspólnoty, jest ryzykowne. Choćby dlatego, że kobiety doświadczają dyskryminacji jako ludzie – wtedy, gdy płeć determinuje postrzeganie ich cech ludzkich oraz indywidualnych. Święta Edyta Stein mówiła: „żadna kobieta nie jest tylko kobietą” – a tradycja widzi w niej kobietę/matkę. Czy to hasło kobietom w czymkolwiek pomoże?
– Tu zgoda. Oczywiście jest teologiczne uzasadnienie tego tytułu. Mówimy Ecclesia Mater, czyli Kościół to nie tylko kobieta, ale i matka. Ale rozumiem, że dziś ta teologiczna wrażliwość, czy raczej jej brak, niekoniecznie pomaga w rozmowie o charakterze społecznym. Spojrzenie na kobietę w duchu, jaki proponuje Edyta Stein – że żadna z nas nie jest tylko kobietą – dziś, kiedy podejmujemy tyle ról społecznych, zawodowych, jest wyjątkowo aktualne. Ważne, że Kościół uważa dyskryminację kobiet za zło i grzech. Ja szczęśliwie nie mam tak złych doświadczeń, choć mam świadomość, że niektóre rzeczy wymagają zmiany. I to na dwóch poziomach: zwykłej przyzwoitości, sprawiedliwości i kultury osobistej oraz nieco głębiej, na poziomie nawrócenia – chodzi mi zmianę myślenia i mentalności. Bo tam tkwi korzeń każdej krzywdy.