Logo Przewdonik Katolicki

Jestem, żeby nakarmić

Monika Białkowska
Migranci na polsko-białoruskiej granicy w pobliżu miejscowości Michałowo, 6 października 2021 r. fot. Maciej Luczniewski/NurPhoto/Getty Images

Czy możemy zaufać sprawiedliwości? Tak w 2017 roku pod wielkim napisem „Braterstwo” pytał Cédric Herrou. Po czterech latach usłyszał ostateczny wyrok: dobrze jest zachować się po ludzku.

Cédric Herrou, rocznik 1979. Szczupły, wysoki mężczyzna, lekko już łysiejący, z ciemnymi włosami związanymi z tyłu w koczek. Okrągłe okulary. Czerwone spodnie, kolorowy szal i żółta czapka, założona nieco na bakier. Nad wejściem do budynku, do którego właśnie wchodzi, wielkimi literami wypisano słowo „fraternité”, co oznacza „braterstwo”. Potem Cédric rozkłada szeroko ręce, poddając się kontroli osobistej – pewnie ani on sam, ani kontrolujący go strażnicy nie mają skojarzeń z Jezusem ukrzyżowanym, ale po czasie, na filmie, trudno nie zwrócić na to uwagi. Pytany przez dziennikarzy o samopoczucie Cédric odpowiada, że zaraz się okaże, czy możemy zaufać sprawiedliwości, czy nie. „To będzie wielkie pytanie, a przede wszystkim wielka odpowiedź” – mówi.
Jest 10 lutego 2017 roku. W sprawie Cédrica w sądzie w Nicei zapada wyrok pierwszej instancji w sprawie o pomaganie w nielegalnym wjeździe, przemieszczaniu się i pobycie cudzoziemców we Francji. Sprawa zakończy się w marcu 2021 r. w Sądzie Kasacyjnym – dopiero po czterech latach walki Francja ostatecznie przyzna, że bycie człowiekiem i zachowanie się po ludzku jest legalne.

Solidarni
„Solidarité avec les réfugiés” – skandują ludzie przed sądem w Nicei zimą 2017 roku, w oczekiwaniu na wyrok dla Cédrica. To znaczy: „Solidarni z uchodźcami”. Inni krzyczą: „Wszyscy jesteśmy dziećmi imigrantów”. Jeszcze inni milczą, trzymając w dłoniach kartki z wypisanymi imionami nieobecnych. „Famiel. 16 lat. Erytrea. Zawrócony nielegalnie na granicy”.
Cédric Herrou jest francuskim rolnikiem, zajmuje się uprawą oliwek w dolinie rzeki Roya. Gospodarstwo Cédrica ukryte jest wysoko między wzgórzami, prowadzi do niego wąska i kręta droga. To zresztą są te same góry, w których w czasie ostatniej wojny chronili się Żydzi, uciekający przed nazistami i kolaborantami z Vichy.
Od włoskiego wybrzeża, od Ventimiglia (gdzieś między Niceą a San Remo), dom Cédrica dzieli zaledwie dwadzieścia siedem kilometrów. Dla Cédrica to pół godziny jazdy samochodem. Dla uchodźców – cały dzień wyczerpującego marszu, który w każdej chwili może zostać przerwany. W Ventimiglia uchodźcy żyli w obozie, na smętnym kawałku ziemi niczyjej poza miastem, przy torach kolejowych. Przybywali tam w 2015 r. z całej Afryki przez Libię i Lampedusę. Marzyli o życiu bardziej ludzkim, wyruszali więc w jednym możliwym kierunku: na północ. W kierunku regionu Breil-sur-Roya, w kierunku domu Cédrica.

Niebieska furgonetka
Kiedy Cédric widział ludzi: głodnych, często zmarzniętych, przemoczonych, wyczerpanych, nie zastanawiał się długo. Otwierał drzwi swojej niebieskiej furgonetki, którą woził jajka na targ i zabierał ich do swojego domu. Gdzieś na górskiej, wąskiej i krętej drodze mijał niebieską tablicę z wieńcem z gwiazd i małą, kamienną tabliczkę na ceglastym murze z napisem: 1947. Italia – France. Według prawa jest to pomoc w nielegalnym przekroczeniu granicy.
Z czasem zaczął odbierać telefony od kolejnych potrzebujących pomocy. Za domem postawił baraki-kontenery i cały teren oddał ludziom do dyspozycji, wiedząc, że tam mogą czuć się bezpiecznie.
Ale nie był sam. Kolejni sąsiedzi, mieszkańcy okolicznych wiosek, też ruszali na pomoc uchodźcom. Jedna z kobiet w filmie zrealizowanym przez dziennikarzy „The Guardian” mówi: – Kiedy pierwszy raz się kimś zaopiekowaliśmy, byłam sama z synem. Około godziny czternastej była wielka burza z piorunami. Oni szli poboczem drogi. Było ich troje, byli bardzo młodzi, kompletnie przemoczeni i bardzo zmęczeni. Przyszli pieszo z Ventimiglii, ale pomylili drogę. Musieliśmy im pomóc. To byli Sudańczycy z Darfuru.
Mieszkańcy okolicznych wiosek reagowali podobnie jak Cédric. Przyjęli kilkuset migrantów, choć czują gniew, że w opiece nad nimi wyręczają swoje władze. Kilkoro z nich za udzieloną migrantom pomoc również stanęło przed sądem.

Obywatele oporni
Działalność mieszkańców przygranicznych terenów nie była tajemnicą dla policji. Któregoś dnia Cédric zabrał do swojego samochodu grupę z Erytrei: dzieci, kobiety i mężczyzn. Zauważyła go włoska i francuska policja. Pojechali za nim. Został zatrzymany. Policja wymierzyła broń w jego głowę. Po trzydziestu sześciu godzinach został zwolniony: jego prawnik zdołał przekonać wymiar sprawiedliwości, że Cédric działał z pobudek humanitarnych. Ale mężczyzna znalazł się na cenzurowanym. Wiedział, że każdy jego krok będzie obserwowany.
Goszczenia przybyszów nie porzucił. O działalności Cédrica wiedzieli wszyscy w okolicy. Wiedział miejscowy burmistrz, który uważał, że w ten właśnie sposób powinien zachować się człowiek. Konduktorzy pociągów, do których Cédric wsadzał swoich podopiecznych, wysyłając ich dalej na północ, w stronę wymarzonych Niemiec czy Wielkiej Brytanii, udawali, że ich nie widzą. Powinni ich zatrzymać, wezwać straże, odesłać na granicę. Nie robili tego, z niesmakiem kręcąc głową: przecież to są ludzie.
Działalność Cédrica zaczęto nazywać podziemną koleją, a pomagających mu ludzi siatką przemytników – tajnym ruchem oporu obywateli, pełnych gniewu na nieludzki rząd.

Zakochani, nie pudełka
Był moment, że w jego domu było sześćdziesięciu uchodźców i zrobiło się już naprawdę ciasno. To wtedy do współpracy włączyła się lokalna organizacja. Wspólnie postanowili otworzyć dla przybyszów ośrodek. Trzy dni po jego otwarciu policja postawiła formalne zarzuty: o pomoc przy wjeździe i organizacji pobytu osób o nieuregulowanej sytuacji prawnej. Policja wchodziła również na prywatny teren Cédrica i aresztowała przebywających tam ludzi. – Dla nich, migrantów, to jest koniec – mówił Cédric, kiedy brytyjski „The Guardian” kręcił o nim film. – To są ludzie z pragnieniami, z marzeniami, z rodziną, która na nich czeka. To są ludzie zakochani w kobiecie albo w mężczyźnie. To są ludzie, którzy kochają swoje dzieci. To są dzieci, które opłakują swoich rodziców, którzy zostali we Włoszech albo nie żyją. To ludzie z emocjami i pragnieniami, ludzie z nadzieją na przyszłość. To nie są pudełka, które możesz przestawiać albo wyrzucać. A ja jestem oskarżony o przemyt, jakby to były przedmioty.

Ich prawa, nasze prawa
Duża część osób, którym pomagał Cédric, była nieletnia. To szczególnie bulwersowało francuskie społeczeństwo, bo nieletni odsyłani byli do Włoch bez żadnej opieki, bez kontaktu z ich opiekunami. W jednym z wywiadów na zarzut, że uprawia politykę, Cédric odpowiadał: „Co to znaczy uprawiać politykę? Demokracja nie oznacza siedzenia w domu i czekania, aż wybrani przedstawiciele będą nas reprezentować. Angażowanie się jest obowiązkiem obywatela. Zrozumiałem, że to, co dzieje się na granicy, jest niesprawiedliwością i jeśli dziś zgodzimy się odmówić praw cudzoziemcom, to jutro stracimy nasze. Europa została zbudowana na idei, że granice między narodami są niebezpieczne. Z ich powodu ludzie są ranni i umierają. Wydajemy dużo pieniędzy, żeby skrzywdzić tych ludzi. Wydalibyśmy o wiele mniej, gdybyśmy po prostu ich powitali. Ta sytuacja to dla nas wstyd”.

Jestem, żeby karmić
Cédrica w sądzie uratowało przede wszystkim to, że cała jego działalność wynikała wyłącznie z pobudek humanitarnych: za swoją pomoc nigdy nie wziął od żadnego z uchodźców ani grosza. Mimo to sprawa ciągnęła się przez wszystkie możliwe instancje, aż po Sąd Apelacyjny i Sąd Kasacyjny: kolejni prawnicy próbowali udowadniać, że pomoc, której udzielał mężczyzna, była niezgodna z prawem. Francji zależało na tym, żeby zatrzymać migrantów ciągnących do niej z Włoch – i żeby cofnąć do Włoch tych, których zatrzymać na granicy się nie udało.

– Są nas setki, są nas tysiące – mówił Cédric po wyroku pierwszej instancji. – A sprawiedliwość jest tam, gdzie jest najbardziej potrzebna. Sprawiedliwość jest świadkiem nieludzkich warunków, w jakich przebywają ludzie na francuskiej ziemi. Polityka nie może manipulować ludźmi poprzez piętnowanie religii, rasy, koloru skóry czy kraju pochodzenia. W Nicei ludzie rozpoznają mnie i mówią, że jestem bohaterem. Ale w tym nie ma nic skomplikowanego. To jest moja sprawa, to jest sens mojego życia. Jestem tu właśnie po to. Nie do mnie należy rozróżniać ludzi na czarnych i białych, legalnych i nielegalnych, z dokumentami lub bez. To nie jest moje zadanie. Jestem rolnikiem. Moją pracą jest karmienie ludzi – i to właśnie robię. 


Kodeks karny
Art.  264
§  2. Kto wbrew przepisom przekracza granicę Rzeczypospolitej Polskiej, używając przemocy, groźby, podstępu lub we współdziałaniu z innymi osobami, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§  3. Kto organizuje innym osobom przekraczanie wbrew przepisom granicy Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Art. 264a
§ 1. Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, umożliwia lub ułatwia innej osobie pobyt na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej wbrew przepisom, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 2. W wyjątkowych wypadkach, gdy sprawca nie osiągnął korzyści majątkowej, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia.
Kodeks wykroczeń

Art. 49a
Kto wbrew przepisom przekracza granicę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze grzywny.


Nielegalne przekroczenie granicy nie jest przestępstwem, a wykroczeniem. To oznacza, że mieści się w tym samym katalogu win, co na przykład przekroczenie prędkości samochodem. Karane jest grzywną, a nie więzieniem. Nielegalny imigrant nie jest przestępcą.
Pomoc cudzoziemcom, przebywającym w Polsce nielegalnie, jest legalna. Można podać im jedzenie, picie, ciepłe ubrania, udostępnić miejsce do umycia się czy odpoczynku.
Nielegalne i karalne jest czerpanie korzyści z takiej pomocy oraz organizowanie przerzutu obcokrajowców przez granicę: zarówno wschodnią, jak i zachodnią.
Straż Graniczna prosi o powiadamianie o spotkanych cudzoziemcach, przebywających w Polsce nielegalnie.
Powiadamianie o spotkanych cudzoziemcach albo o udzielonej im pomocy nie jest ustawowym obowiązkiem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki