Logo Przewdonik Katolicki

Siostra śmierć w drodze do nieba

ks. Wojciech Nowicki, redaktor naczelny
fot. Piotr Łysakowski

Być może na sądzie padnie także pytanie o naszą odpowiedzialność za Kościół. Bo jest to w gruncie rzeczy pytanie o miłość.

Pochwalony bądź, mój Panie, przez siostrę naszą Śmierć cielesną, przed którą nikt z żyjących ujść nie może – czytamy w Pieśni słonecznej. Może nas zaskakiwać, że św. Franciszek śmierć nazywa siostrą. Myśl o niej budzi w nas najczęściej smutek, nostalgię, tęsknotę, lęk, niepewność… Czy mielibyśmy odwagę powtórzyć za Biedaczyną z Asyżu: a jednak siostra?
Podobnie jak Jezus, choć przestrzega nas przed piekłem, to jednak przede wszystkim kieruje nasz wzrok na królestwo niebieskie, tak samo czyni liturgia, zestawiając dzień po dniu uroczystość Wszystkich Świętych i wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych. W tej perspektywie – w perspektywie wiary – patrzymy na śmierć inaczej. Jest ona dla nas bramą, przez którą przechodzimy do życia wiecznego. Kładzie kres naszej ziemskiej egzystencji, naznaczonej nierzadko cierpieniem i bólem. Ale przede wszystkim otwiera nam drogę do pełnego zjednoczenia z Bogiem. To właśnie dlatego w perspektywie wiary możemy zobaczyć w śmierci siostrę. Na początku listopada nie tylko uświadamiamy sobie na nowo nasze powszechne powołanie do świętości, ale też i to, że w drodze ku świętości nie jesteśmy sami – towarzyszy nam w niej modlitwa tych, którzy już są zbawieni. Ale uświadamiamy sobie także, modląc się za naszych zmarłych, że nieustannie towarzyszy nam nadzieja, że każdy z nas do grona świętych, zbawionych może dołączyć. Nadzieja zbawienia, która zakotwiczona jest w tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. On, który pokonał śmierć, otworzył nam drogę do nieba. Przeszedł ją pierwszy, a za Nim idziemy my. Razem: ramię w ramię.
W ten sposób to, co nas początkowo może przerażać i od czego być może wolelibyśmy uciec, nabiera nowego znaczenia. Przestaje budzić lęk, a jedynie przypomina, że życie ziemskie ma swój określony czas, który warto dobrze spożytkować, by później cieszyć się na wieki wśród wszystkich świętych.
Po tym, jak zainaugurowano synod w Rzymie, a potem w diecezjach, rozpoczął się czas synodalnej pracy. W wielu diecezjach powstały grupy koordynatorów i wytyczne, w jaki sposób można zaangażować się w prace synodu. W końcu chodzi o powszechne zaangażowanie. „Przewodnik” chce się włączyć w zaproponowany dialog: słuchania i mówienia. W kolejnych numerach będziemy prezentować po dwie wypowiedzi na wskazane w Vademecum synodu tematy. Pierwszy zatytułowany jest Towarzysze podróży. Dokument wskazuje, że „w Kościele i w społeczeństwie jesteśmy na tej samej drodze, ramię w ramię”. I stawia pytania: „W naszym Kościele lokalnym kim są ci, którzy podążają razem? Kim są ci, którzy wydają się bardziej oddaleni? W jaki sposób jesteśmy wezwani, aby wzrastać jako towarzysze? Jakie grupy lub osoby pozostają na marginesie”? Zaczynamy od głosu kobiety i biskupa.
Chcielibyśmy w ten sposób zachęcić naszych Czytelników do osobistego przemyślenia zagadnień zaproponowanych w Vademecum. Ale też do podzielenia się nimi z naszą redakcją. Najciekawsze opublikujemy. A już teraz warto rozejrzeć się wokół siebie, czy powstały grupy synodalne, w których moglibyśmy wziąć udział, wypowiedzieć się, albo posłuchać, co inni mają do powiedzenia. A jeśli takich nie ma, może warto zaproponować ich stworzenie? 
Odpowiedzialność za Kościół ponosi każdy. Być może na końcu biskup większą niż Kowalski, ale to nie znaczy, że Kowalski ze swojej odpowiedzialności może czuć się wyłączony. Wracając do spraw ostatecznych – być może na sądzie padnie także pytanie o naszą odpowiedzialność za Kościół. Bo jest to w gruncie rzeczy pytanie o miłość. A przecież, jak pisał św. Jan od Krzyża, pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki