Logo Przewdonik Katolicki

Długa lista krzywd

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Wzajemne rachunki krzywd stron politycznego sporu są tak wielkie, że szanse na wzajemne pojednanie narodowe są coraz mniejsze.

Nic chyba lepiej nie oddaje stanu, w którym znalazła się polska „debata publiczna”, jak wymiany zdań między politykami za pośrednictwem platform społecznościowych. Dałem cudzysłów przy debacie publicznej, bo coraz bardziej to bazarowe przekomarzanki i pyskówki niż dyskusja o tym, jak sprawić, by Polska była lepiej rządzona. Sprawa jest jednak poważniejsza niż zwykłe rozmowy na bazarze.
Przypomnijmy sprzeczkę, która wybuchła na jednej z platform społecznościowych, gdy europosłanka PiS Beata Kempa zwróciła się do byłego ministra spraw zagranicznych, a dziś europosła Radosława Sikorskiego, po tym, jak ten złośliwie odniósł się do zdjęcia z wielką polską flagą zamieszczonego przez Kempę w sieci: „Herr Lord, na szczęście jest to wciąż flaga Polski! Gdybyście dalej rządzili, nie byłoby jej na czym dzisiaj wieszać. Nienawiść do polskich symboli to ciężka choroba”. Na to były szef polskiej dyplomacji odpisał: „Walnij się w zatłuszczony łeb”.
Obie strony sporu podniosły larum. Sympatycy Platformy oburzali się, że europosłanka Kempa zwracając się do Sikorskiego „Herr”, czyli po niemiecku Pan, i do tego „Lord”, tego angielskiego sformułowania nie trzeba nikomu tłumaczyć, sugerowała, że Sikorski nie jest naprawdę Polakiem. Niemieckie Herr miało sugerować wraz z sugestią o nienawiści do Polski, że Sikorski nie jest polskim patriotą, lecz niemieckim agentem, kimś, kto realizuje nie polskie, lecz niemieckie interesy w polityce. Czy dla polityka może być gorszy zarzut niż zdrada własnego kraju?
Z kolei zwolennicy PiS oburzali się na to, jak chamsko zachował się Sikorski, że dał przykład agresji politycznej. Sama Kempa w telewizyjnym studiu rozpłakała się, przekonując, że była to przemoc wobec kobiet. Nikt po prawej stronie nie odnosił się do sformułowania „Herr Lord”, bo przecież dla większości sympatyków Kempy jest oczywiste to, że skoro Sikorski jest w PO, to jest zdrajcą. Tak samo jak dla zwolenników Sikorskiego oczywiste jest, że PiS jest prawdziwą zarazą. I tak koło się zamyka.
Trudno mi się pogodzić zarówno z zachowaniem Sikorskiego, jak i Kempy. Bo już nawet nie to jest najpoważniejsze, że oba polityczne plemiona przymykają oko na „swoich”, by uderzać w tych z drugiej strony. Warto zwrócić uwagę na coś jeszcze. Po tym, jak Sikorski – jak sam przyznał po reprymendzie od własnej żony – wycofał się ze swoich słów, zaczął tłumaczyć, że przecież politycy i wyborcy PiS cały czas odmawiają mu prawa do bycia patriotą, że cały czas go atakują, że znajduje się pod ciągłym agresywnym atakiem. Innymi słowy, zdawał się tłumaczyć, że zachował się niestosownie, ale winna temu jest druga strona, ponieważ... I tu cała litania pretensji. Podobne pretensje do Sikorskiego i strony opozycyjnej przedstawiali ci, którzy tłumaczyli zachowanie poseł Kempy.
Wzajemne rachunki krzywd stron politycznego sporu są tak wielkie, że szanse na wzajemne pojednanie narodowe są coraz mniejsze. To już nie tylko walczące plemiona, przekonane, że ta druga strona jest zła, ale w dodatku mające całą długą listę uraz i krzywd, które przez lata będą stać na przeszkodzie tego, byśmy się mogli porozumieć. I to powinno być dla nas wszystkich sygnałem ostrzegawczym.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki