Właściwie niewiele robię ponad obserwację jego zwyczajów i zachowań. Wertuję psie fora w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania, z przyjemnością czytam o doświadczeniach innych właścicieli i oczywiście zaznajamiam się z nimi podczas spacerów. Zachowuję się jak psia neofitka. Nie to, żebym była psią panią po raz pierwszy. Miałam jednego ukochanego i założyłam, że innego kochać już nie będę, bo na świecie nie istnieje pies równie mądry i wychowany. A teraz, po latach, córka przygarnęła psiaka, który błąkał się po ulicach i chyba tylko cud sprawił, że nie zginął pod kołami ciężarówek.
Pamiętam taką szkolną lekturę, którą czytały moje dzieci w pierwszej czy drugiej klasie: O psie, który jeździł koleją. Była to tak smutna książka, że do dziś na jej wspomnienie łamie nam się serce. Kundelek mojej córki był takim Lampo, tylko że na niego nikt nie czekał. Jeździł windą w centrum handlowym. Wsiadał do tramwaju i podróżował przez miasto. Nic o nim nie wiemy, czy się zagubił (ale nikt go nie szukał…), czy go porzucono, a przedtem: czy w ogóle miał jakiś dom, jakiegoś pana czy panią? Ile ma lat i jak na niego wołano? Taki adoptowany pies jest białą kartą. Patrzę na niego i staram się ją odczytać. No i coraz bardziej go uwielbiam.
W wyszukiwarkę wpisuję: „dlaczego pies mało pije” albo „dlaczego tak dużo szczeka”, w sklepie najwięcej czasu spędzam przy półkach z psim jedzeniem, z zadziwieniem kontemplując te wszystkie dania, jakie ma do zaoferowania rynek: kaczka z marchewką, jeleń z ziemniaczkami i groszkiem, wątróbki z ryżem. Za czasów mojego psa była tylko karma mokra lub sucha. A przede wszystkim poznaję osiedlową społeczność składającą się z psów i ich właścicieli. Podobają mi się te ranne i wieczorne spotkania, plątanina smyczy, krótkie ostrzeżenia lub długie rozstania. I kilka słów, a zawsze uśmiech.
Piszę te słowa zaczepiana przez psa, którego targam nogą, a on ewidentnie ma ochotę na zabawę. Zanim jednak skończę, to muszę dodać, że wciąż moje myśli biegną na wschód, do lasów i zimnych łąk, gdzie kobieta karmi swoje roczne dziecko, gdzie drżą z zimna i strachu starsze dzieci, w tym ta dziewczynka przytulająca misia otrzymanego w odruchu ludzkiego współczucia. Coraz bardziej nie mogę pojąć tego świata i jego zła, które każe widzieć w drugim człowieku wroga. I cynicznych komentarzy ludzi nazywających się publicznie chrześcijanami, którzy z politowaniem mówią mi, że jestem naiwna, dając się nabrać na emocje wywoływane przez obecność tych dzieci.