Logo Przewdonik Katolicki

Gdy komputer zabija

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Kilka dni temu amerykańskie media ujawniły szczegóły historii jakby wyjętej z filmu szpiegowskiego, tyle że wydarzyła się naprawdę. W listopadzie ubiegłego roku pod Teheranem zginął szef irańskiego programu atomowego Mohsen Fakhrizadeh.

Jechał wraz z żoną samochodem terenówką z domu nad morzem, do rezydencji pod stolicą Iranu. Za nim w drugim samochodzie jechała ochrona. Feralnego dnia Fakhrizadeh otrzymał kilkanaście kul, ale nikomu innemu nic się nie stało. Gdy na miejscu pojawili się jego ochroniarze, ze zdumieniem stwierdzili, że w okolicy nie było żywego ducha. Jak to się więc stało?
Według „New York Timesa” zabójstwo naukowca było precyzyjnie zaplanowaną akcją wywiadów państw Zachodu, na czele z izraelskim Mosadem. Do Iranu przeszmuglowano prawie tonę sprzętu, na czele z ciężkim karabinem, który zainstalowano w pick-upie, który następnie „porzucono” przy szosie, gdzie akurat miał jechać Fakhrizadeh. Gdy wywiad miał pewność, że naukowiec jest w swoim samochodzie, a warunki do ataku są idealne, snajper pociągnął za spust. Tyle tylko, że snajper znajdował się tysiące kilometrów od miejsca zabójstwa. Karabin podłączony był bowiem do niezwykle precyzyjnego komputera napędzanego sztuczną inteligencją, który przeliczał przemieszczanie się broni w wyniku odrzutu po kolejnych strzałach, jak również prędkość nadjeżdżającego samochodu. Gdy naukowiec po rozpoczęciu ostrzału zatrzymał auto, otrzymał trzy śmiertelne. Po 60 sekundach od początku akcji, gdy Fakhrizadeh leżał martwy na szosie, pick-up wybuchł.
Jeśli ktoś każe mi wybierać, czy kibicuję Iranowi czy Izraelowi, oczywiste będzie wskazanie na Izrael. Po rewolucji ajatollahów Iran ogłosił, że zgładzi państwo żydowskie z powierzchni ziemi. Dlatego finansuje wrogów Izraela, np. islamistyczne milicje: Hamas w Gazie i Hezbollah w Libanie. I wciąż stara się zbudować bombę atomową, którą chciałby zrzucić na Tel Awiw. Dlatego izraelskie służby wiele lat temu postanowiły, że zrobią wszystko, by do tego nie dopuścić. Kolejni irańscy naukowcy giną więc w dziwnych okolicznościach.
Wielu krytyków Izraela wytyka, że państwo, które u siebie nie stosuje kary śmierci (wyjątek zrobiło m.in., by powiesić nazistowskiego zbrodniarza, Adolfa Eichmanna, którego Mosad odnalazł w Argentynie, porwał i osądził w Jerozolimie), zabija przeciwników w innych miejscach na świecie.
To prawda, to poważny moralny problem. Ale jednak użycie zdalnie sterowanej broni w połączeniu ze sztuczną inteligencją problem dodatkowo komplikuje. Pokazuje bowiem, jak można najnowocześniejsze narzędzia technologiczne stosować w celu zabijania ludzi. Dziś to właśnie jeden z poważniejszych dylematów ludzkości – czy autonomiczne drony, roboty i inne maszyny będą zastępować ludzi w kolejnych wojnach, konfliktach czy operacjach służb specjalnych? Gdy za spust pociąga konkretny człowiek, bierze na siebie (i na państwo, któremu służy) pełną odpowiedzialność za swój czyn. Ale gdy między tzw. operatorem bezzałogowego urządzenia zabijającego stoi sztuczna inteligencja, która ma udoskonalić proces zabijania, sprawa się komplikuje. Kto ponosi moralną odpowiedzialność za zakłócenia sygnału? Za złe obliczenia sztucznej inteligencji? Za błędy algorytmu? W ten sposób wkraczamy w nową rzeczywistość etyczną.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki