Prawie piętnastoletni Kacper zabił prawie czternastoletnią Patrycję – w Piekarach Śląskich. Kiedyś takie historie wywoływały gwałtowne odruchy sprzeciwu. Teraz ludzie się z nimi oswoili. A jednak ulicami Piekar pomaszerowali, pomimo śniegu i mrozu, tamtejsi obywatele manifestujący sprzeciw wobec przemocy.
Byłoby to podobne do innych tego typu zdarzeń, gdyby nie jeden niezwykły akcent. Oto rodzice domniemanego zabójcy (chyba można tak napisać, przyznał się, choć sąd nie dowiódł mu jeszcze winy) szli obok rodziców ofiary. Zaapelowali do nich o przebaczenie – niejako w imieniu syna.
Takie gesty zaraz po fakcie to swoisty ewenement. Mamy do czynienia z dwiema parami, które straciły, na różne sposoby, dziecko. A jednak umiały dostrzec coś jeszcze poza własnym bólem. Umiały przekroczyć wyznaczone im, i skądinąd zrozumiałe, role. Jest w tym jakaś wielkość. I jakiś dziwny, trudny promyk nadziei prześwitujący przez mrok.
Kto wczyta się w media społecznościowe, musi go na powrót stracić z oczu. Czytam, że winny jest rząd, który nie dopuszcza do „prawdziwej edukacji seksualnej” – pod wpływem Kościoła. Przesłanką, a właściwie pretekstem do miotania takimi spekulacjami jest ciąża dziewczyny.
Nie objaśnia się nam, skąd taki tok rozumowania. Bo co, gdyby ich inaczej uczyć w szkole, to umieliby się na pewno zabezpieczyć? A może ciąża niespełna czternastolatki byłaby traktowana jako coś naturalnego, więc nie musieliby się jej bać? Ale skąd o tym wiecie? Znacie tę historię. Towarzyszyliście tym młodym, kiedy przeżywali swój romans. Oglądaliście ich ostatnią rozmowę? Siedzieliście w ich głowach. W głowie zabójcy?
Równie łatwo sformułować wniosek przeciwny. Za wcześnie zaczęli, dawna kultura i obyczajowość jakoś przed tym chroniła. Nie na sto procent, ale jednak. To także wniosek na wyrost, ale jak się ostrzeliwujemy ideologicznymi pociskami, to przecież takie rozumowanie wydaje się uprawnione.
Tomasz Lis zna już nawet nazwiska. „To mówicie, że winny jest Kościół i minister Czarnek?” – rzuca na Twitterze, zabezpieczając się formułą pytania. Dla padlinożerców, zbieraczy odpadków i kości okazja dobra jak każda inna. Nic nie może się zmarnować. Nawet trup dziecka.
Mamy do czynienia z uprawnionymi debatami nad zmianami w obyczajowości. One się zaczęły dawno, ale przesuwanie się granic wieku przy okazji kontaktów seksualnych to nowy element. Oczywiście w odległych dziejach tak już bywało, ale inna była długość ludzkiego życia, inne progi dojrzałości. Naruszanie tabu dzieciństwa jest problemem.
Ale ja wcale nie jestem pewny, czy to akurat najwłaściwszy przykład. Rzucam to tylko z powodu łatwych interpretacji w odwrotnym kierunku. Tak naprawdę uważam, że tym dwóm ofiarom i ich najbliższym należy się chwila ciszy, wahania, wątpliwości, przyznania się do własnej niewiedzy. Twitterowy wrzask ma swoje prawa, ale czy on naprawdę nie zna granic?
Możliwe, że Tomasz Lis już zleca stosowny artykuł w „Newsweeku”, potwierdzający intuicje progresistów. A ja proszę: pomilczmy. I może skorzystajmy z okazji, aby rozejrzeć się, czy ktoś z naszego najbliższego otoczenia nie potrzebuje pomocy. Może kolejne „prawie” dzieci nie radzą sobie z własnymi problemami i emocjami. Może któreś z nich coś strasznego przerasta.
Prawdę mówiąc, nie mam ochoty pisać na ten temat niczego więcej. Poza ogólną refleksją, że czasem warto przyznać, że w nasze okolice zawitało trudne do powstrzymania, irracjonalne zło. Bo każda z wersji tej historii, pasująca temu czy innemu odłamowi ideologicznemu polskiego społeczeństwa, musi takie zło zawierać, brać pod uwagę. Ono w niej po prostu jest.