Niemalże w przeddzień jesieni, wśród złocących się pomału liści drzew, Kościół przygląda się Krzyżowi Świętemu z dwóch zupełnie różnych stron. Najpierw, 14 września w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, widzi go jako crux gemmata, wysadzany klejnotami znak zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią. Dzień później, w dawne święto Siedmiu Boleści NMP, spogląda na krzyż od nieco bardziej ludzkiej strony, oczami cierpiącej matki, oglądającej okrutną śmierć własnego syna. Te dwie perspektywy dobrze opisują subtelne napięcie, jakim naznaczone jest życie chrześcijanina, które tak dobitnie uświadamiamy sobie, gdy umiera ktoś bliski. Z jednej strony nadzieja nieskończonej radości nieba, z drugiej naturalne, ludzkie poczucie straty i cierpienie. Spróbujmy więc przyjrzeć się bliżej każdej z perspektyw.
Sztandar Króla
Charakter Podwyższenia Krzyża Świętego dobrze wyraża pochodzący z VI w. hymn Vexilla Regis proderunt, którym Kościół wychwala dostojeństwo krzyża w nieszporach tego święta. Drzewo krzyża przedstawiane jest w nim poetycko jako królewski sztandar, drzewo życia zroszone „purpurą krwi Chrystusowej” i ołtarz ofiarny. Zbawczy, triumfalny wymiar narzędzia Ofiary przewija się we wszystkich tekstach tego dnia: „Słodkie drzewo, słodkie gwoździe, ty słodkie niesiesz brzemię; tyś jedno było godne podtrzymywać Króla niebios i Pana”. Z początku chrześcijanie rzadko odwoływali się do symbolu krzyża, będącego symbolem hańby. Zamiast niego używali symbolu ryby, różnych monogramów oznaczających Jezusa (IX, IH, XP, TP), wizerunku pawia i innych symboli. Wydaje się, że sytuacja zaczęła zmieniać się za panowania cesarza Konstantyna, który jeszcze jako poganin miał ponoć doświadczyć wizji jaśniejącego na niebie krzyża i usłyszeć słowa „Pod tym znakiem zwyciężysz”. Cesarz zniósł karę ukrzyżowania, a na sztandary wziął sobie właśnie monogram złożony z greckich liter chi (X) i rho (P). Z pewnością duże znaczenie mogło mieć odnalezienie relikwii krzyża przez matkę Konstantyna, świętą Helenę, około 326 r. Chrześcijanie traktowali drzewo krzyża, skropione Krwią Zbawiciela, jako najcenniejszą relikwię, charakter tego symbolu diametralnie się więc odmienił. Nie stanowił już znaku hańby, ale triumfu, stąd popularna w późnoantycznej i późniejszej sztuce forma przedstawiania krzyża jako crux gemmata, czyli złoconego i wysadzanego klejnotami. W VII w. na kilkanaście lat relikwie krzyża uprowadzili z Jerozolimy Persowie. Dopiero pokonani przez cesarza Horakliusza zmuszeni byli oddać drogocenne relikwie. Ponieważ początkowo w liturgii istniało osobne święto czczące Znalezienie relikwii Krzyża, postanowiono na pamiątkę odzyskania tychże relikwii ustanowić drugie – i tak narodziło się Święto Podwyższenia Krzyża.
Stała Matka Boleściwa
Obraz męki Chrystusa widzianej z perspektywy bolejącej Maryi i jej ufne współcierpienie wciąż żywe są w polskiej pobożności. Ich wyrazem jest choćby polskie nabożeństwo Gorzkich żali, śpiewane w Wielkim Poście. Opowiada o nich również popularna i wciąż często śpiewana sekwencja Stabat Mater dolorosa (Stała Matka boleściwa). Warto zauważyć, że choć Maryja jest jej „bohaterką”, to stale stawiana jest w perspektywie umierającego na krzyżu Chrystusa: „Widzi, jak za ludzkie winy; Znosi męki Syn jedyny; Jezus – jak Go smaga bat. Widzi, jak samotnie kona; Owoc Jej czystego łona; Dając życie za ten świat”. To zjednoczenie Najświętszej Maryi Panny ze swoim Synem jest niezwykle ważne, podkreślają je teksty liturgii: „Prosimy Cię, Boże, abyśmy wspominając współcierpienie Najświętszej Maryi Panny, dopełniali cierpienia Chrystusa” albo: „Spraw łaskawie, abyśmy rozważając ze czcią Jej boleści, osiągnęli błogi skutek Twej męki”. I o ile silny akcent na tę ludzką, martyrologiczną perspektywę odkrywa szczególnie dopiero średniowiecze, kiedy zrodziło się święto Boleści Najświętszej Maryi Panny, o tyle powinność udziału chrześcijanina w Krzyżu Chrystusa jest wezwaniem i zasadą biblijną i apostolską. Pierwotnie istniały dwa podobne w swym charakterze święta wspominające boleść Najświętszej Maryi Panny. Pierwsze z nich obchodzono w tzw. okresie pasyjnym, czyli obejmującym dwa ostatnie tygodnie Wielkiego Postu, drugie wspominające konkretnie Siedem Boleści NMP – we wrześniu.
W tym znaku zwyciężysz
Od starożytności, szczególnie w średniowieczu, przekonanie o ogromnej mocy Krzyża Świętego było bardzo żywe. Chrześcijanie brali krzyż na sztandary i tarcze, często żegnali się nim i znaczyli nim swoje domy – w końcu do dziś wieszamy krzyże w mieszkaniach. W liturgiach wschodnich i przedsoborowych znak krzyża również pojawia się niezwykle często. Do dziś każde błogosławieństwo wieńczy właśnie znak krzyża, nie jako jakiś magiczny gest czy zaklęcie, ale symbol umacniający chrześcijan w wierze w jego zbawczy charakter. Kościół zaprasza więc we wrześniu do przyjrzenia się krzyżowi z różnych perspektyw. Niegdyś zaproszeniu temu towarzyszyły jeszcze tzw. Suche Dni lub też Dni Kwartalne, wzywające do umartwień i postu. Warto z tego zaproszenia skorzystać i odkryć, co krzyż znaczy dla nas i czy odnajdujemy w nim światłość i życie.