Wypowiedź posła Platformy Sławomira Nitrasa o „opiłowaniu” Kościoła z jego przywilejów wywołała mnóstwo reakcji. Dla jednych poseł słusznie zwrócił uwagę na problem zbyt dużych wpływów Kościoła i raczej dziwili się, że mówił w tak delikatny sposób. Inni byli tymi słowami zniesmaczeni czy wręcz oburzeni.
Co ciekawe, linie podziału w odniesieniu do tej wypowiedzi szły w sposób mniej przewidywalny niż zazwyczaj. Ostro Nitrasa potraktował ważny polityk PO Bartłomiej Sienkiewicz, były minister spraw wewnętrznych w rządzie Donalda Tuska. „Wyznawców żadnej religii nie wolno «piłować»” – napisał, dodając, że wypowiedź kolegi z partii uważa za niemądrą i niepotrzebną.
Z kolei identyfikujący się z Kościołem publicysta Tomasz Terlikowski zwrócił uwagę, że Nitras, twierdząc, że katolicy stają się mniejszością w społeczeństwie, po prostu opisuje rzeczywistość. W dodatku – zaznaczał – proces taki zachodzi nie z powodu wypowiedzi posła, ale pewnych zjawisk społecznych. Oburzenie więc na Nitrasa – sugerował Terlikowski – raczej maskuje zrozumienie prawdziwych problemów, niż pomaga w ich rozwiązaniu.
Jednak wiele osób szło znacznie dalej. Z prawej strony pojawiło się na przykład twierdzenie, że wypowiedź Nitrasa była tak nienawistna jak język nazistów, którzy w latach trzydziestych poprzedniego wieku rozpętali antysemicką nagonkę, a później przeprowadzili eksterminację Żydów.
I tu pojawia się we mnie sprzeciw. Ja uważam wypowiedź Nitrasa za paskudną. I to na kilku poziomach. Poseł tłumaczył, że chodziło mu jedynie o dyskusję nad przywilejami Kościoła. Tyle tylko, że gdy Platforma Obywatelska rządziła Polską w latach 2007–2015, nie miałem wrażenia, że zrobiła wówczas wiele, by te rzekomo wielkie wpływy Kościoła ograniczyć. Mało tego, na początku rządów PO poseł Nitras należał do frakcji konserwatywnej. Dziś więc jego słowa o potężnym Kościele wchodzącym w sojusz z władzą są przejawem myślenia o tej instytucji w kategoriach czysto politycznych – Kościół jest dobry, gdy jest w sojuszu z nami, ale gdy zawiązuje sojusz z naszymi przeciwnikami, to już nam się to nie podoba. Owszem, Kościół zajmuje niekiedy stanowisko w fundamentalnych sprawach, które dotyczą polityki, ale na co dzień, na przykład, biskupi raczej nie zajmują się chwaleniem bądź krytykowaniem ustaw.
Z wypowiedzi Nitrasa wynikało, że trzeba Kościół ukarać za sojusz z PiS, np. przez likwidowanie lekcji religii w szkołach, by później oni „nie podnieśli głowy”. Partie liberalne dotąd opowiadały się za odpowiedzialnością indywidualną. Jeśli ktoś chce karać katolików za rzekomy sojusz Kościoła z PiS, chce stosować odpowiedzialność zbiorową. To też w wypowiedzi Nitrasa budzi mój sprzeciw.
Ale sprzeciwiam się też porównaniom jego niemądrej wypowiedzi z Holokaustem. Kościół cieszy się naprawdę w Polsce swobodami i ma duże możliwości działania. Nie ma tu żadnej analogii z sytuacją Żydów w III Rzeszy. Porównania historyczne to sprawa delikatna. Warto pamiętać, że naziści chcieli zgładzić cały naród, zabili w obozach koncentracyjnych 6 milionów Żydów. Porównanie – nawet najbardziej skandalicznej wypowiedzi posła PO o katolikach – do zagłady to relatywizowanie zbrodni hitlerowskich Niemiec na Żydach. Wiem, że żyjemy w czasach wielkiej przesady, ale znajmy proporcje.