Bóg jest Miłością, dlatego nie o to Mu idzie, abyśmy się Go bali, ale o to, abyśmy się w nim rozkochali – mówił prymas Stefan Wyszyński. On sam był w Bogu rozkochany. Tej miłości uczył się od rodziców: matki Julianny, wcześnie zmarłej, i od ojca Stanisława. Ojciec – człowiek dzielny, troskliwy i odpowiedzialny – był dla Stefana odbiciem Boga-Ojca. Przyszły prymas od dziecka czuł powołanie do kapłaństwa, czyli do służenia z miłością Temu, który jako pierwszy go umiłował. Pod koniec życia wyznał, że nigdy nie miał wątpliwości w wierze i nie miał też wahań na drodze kapłańskiego powołania. Wierzył w Boga-Miłość i wierzył Bogu-Miłości. I choć czasem, jak w wypadku biskupiej nominacji w 1946 r., a potem nominacji prymasowskiej w 1948 r., przeżywał chwile wahania, to przyjmował wolę Boga-Miłości.
„Nie musisz wszystkiego rozumieć, wystarczy, że wszystko, co Bóg daje, kochasz” –
– mówił. On bowiem nie tylko Bogu wierzył, ale całkowicie Mu zawierzył. Ta miłość, jak jest z każdą miłością, była próbowana. Miłość bowiem „musi być próbowana, jak złoto w ogniu, tylko mała miłość w ogniu kruszeje. Wielka miłość oczyszcza się i rozpala” – to też słowa prymasa. Dla niego czasem wielkiej próby było trzyletnie internowanie (1953–1956). W zapiskach duchowych pisanych w więzieniu wyznał, że nie czuje, aby Bóg odsunął się od niego. Przeciwnie, w odosobnieniu Bóg stał mu się bliższy niż kiedykolwiek. Prymas ufał Bogu-Miłości, że jego cierpienie ma sens – nie ludzki, ale Boży, który w pełni odsłoni dopiero upływ czasu. Bożym sensem było danie świadectwa miłości, która dla wierności Chrystusowi nie cofa się przed więzieniem. W czasie próby miłość prymasa ku Bogu i Maryi rozpaliła się tak, że 8 grudnia 1953 r. oddał się w macierzyńską niewolę Maryi. „Jestem niewolnikiem Maryi nie dla pięknych słów. Na wszystko, czego Bóg ode mnie zażąda, jestem zawsze gotów” – pisał kilkanaście lat później.
„Nienawiść można uleczyć tylko miłością”
Miłość do Boga i do Kościoła kazała Stefanowi Wyszyńskiemu przez ponad trzydzieści lat prymasostwa, w obliczu antykościelnej i antykatolickiej polityki komunistycznego państwa walczyć o przetrwanie i wzmocnienie wiary Polaków, o zachowanie Kościoła, a także o prawa i wolności człowieka. Prymas walczył inną bronią niż komuniści, którzy swoje rządy opierali na walce klas, na potęgowaniu nienawiści między grupami społecznymi i pojedynczymi ludźmi. „Nienawiść można uleczyć tylko miłością” – mówił prymas i tego uczył Polaków w relacjach rodzinnych, zawodowych, społecznych, narodowych. Na tym opierał się program milenijny i dziesięciopunktowy program pod nazwą Społeczna Krucjata Miłości. Sprawdzianem miłości ku Bogu jest bowiem stosunek do ludzi – podkreślał prymas.
W nauczaniu prymasa, a wcześniej, w okresie międzywojennym ks. dr. Wyszyńskiego, miłość miała być także podstawą przebudowy stosunków społecznych. „Prawdziwa odbudowa i przebudowa społeczna zacznie się również wtedy, gdy sprawiedliwość serce dostanie” i namaszczona będzie miłością, gdy „każdy kodeks życia publicznego, czy to prywatny, czy obywatelski, konstytucje czy kodeksy pracy będą przeniknięte duchem miłości” – mówił w listopadzie 1956 r. na Jasnej Górze. „Nie myślcie, najmilsi, że to utopia. Wszystkie utopie, które się zrodziły z niepokoju człowieka szukającego nowego i lepszego współżycia społecznego, są właśnie szukaniem miłości. Poczujemy się w pełni wolni i w prawdzie dopiero wtedy, gdy wszystkie moce w naszym życiu osobistym, rodzinnym, społecznym i zawodowym, politycznym i nawet tak skłóconym dzisiaj życiu międzynarodowym odkryją serce”. Mając na uwadze zaproponowany przez marksizm porządek społeczny, który opierał się na walce klas, czyli nienawiści, podkreślał: „Nie przez nienawiść powstanie nowy porządek na świecie. Może on zrodzić się tylko przez miłość”.
Miłość to przyjaźń
Prymas Stefan Wyszyński swój stosunek do ludzi budował na wzór Boga Ojca, a czego uczył się także od swego ojca duchowego ks. Władysława Korniłowicza. Każdą swoją homilię zaczynał więc od słów: „Umiłowane dzieci Boże, dzieci moje”, a owe dzieci mówiły do niego „ojcze”. Był ojcowski, czyli wymagający, a jednocześnie pełen troski, miłości i miłosierdzia. Nie znaczy to, że nie bywał krytyczny czy nawet ostry w słowach, ale starał się prawdę głosić z miłością. „Mam prawdę czynić w miłości. To jest najtrudniejsze. W miłości mam dochodzić mojej prawdy” – mówił.
Do młodzieży powiedział kiedyś: „Ludzie mówią: «Czas to pieniądz». A ja wam mówię: «Czas to miłość»”. I sam rozdawał go ludziom. Całe dnie, od rana do nocy, co doskonale obrazuje dziennik Pro memoria, miał wypełnione spotkaniami. Tysiącami spotkań rocznie. Rozmawiał z ludźmi wszelkich stanów, środowisk, kondycji. Nie tylko w czasie wizytacji duszpasterskich, podróży po Polsce, ale przede wszystkim w czasie niezliczonych godzin audiencji udzielanych w siedzibach swych dwóch archidiecezji: w Warszawie i Gnieźnie. W Gnieźnie, gdzie starał się spędzić kilka dni w każdym miesiącu, księża wiedzieli, że prymas urzęduje od godziny 9.00 do 13.00 i każdy może do niego przyjść. Wśród niezliczonych spraw do załatwienia i mnóstwa zajęć mało czasu zostawało kardynałowi dla rodziny, co wspomniała jego przyrodnia siostra Julia Wyszyńska, przepisująca na maszynie teksty jego przemówień. To zajęcie było formą pomocy udzielonej przez prymasa jej oraz siostrzenicy Danucie Sułek. Obie bowiem, podobnie jak siostry Janina i Stanisława, z powodu brata i wuja traciły pracę.
Dużo o stosunku Stefana Wyszyńskiego do ludzi mówią jego przyjaźnie, przede wszystkim te, które zawiązał jeszcze przed wojną i pielęgnował w dalszym ciągu jako prymas. Do grona przyjaciół należeli m.in. Roman Kadziński, nauczyciel języka polskiego, poznany przed wojną, którego córka Katarzyna była chrześnicą Wyszyńskiego; matka Elżbieta Róża Czacka, założycielka zakładu dla niewidomych w Laskach i Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, która notabene będzie beatyfikowana razem z prymasem; Antoni Marylski, także związany z Laskami, który jako siedemdziesięciosiedmiolatek, na dwa lata przed śmiercią, przyjął święcenia kapłańskie z rąk prymasa; a przede wszystkim Maria Okońska, założycielka grupy „Ósemka” – dzisiaj to Instytut Prymasa Wyszyńskiego, którą poznał w Laskach w 1942 r.
Świat potrzebuje „doktorów miłości”
Miłość była siłą prymasowskiego przepowiadania. Kard. Wyszyński, powtórzmy, mówił prawdę, ale z miłością tak wobec świeckich wiernych, politycznych rozmówców czy księży. I takiej postawy wobec świeckich uczył też duchownych. Warto przypomnieć fragment listu, który napisał do kapłanów w 1953 r., na pół roku przed aresztowaniem: „W głoszeniu prawdy Bożej zachowajcie miłość. Każdy ma odczuć: ten kapłan kocha ludzi! A więc nie jątrzyć, nie dzielić ludzi, nie przeciwstawiać ich sobie, nie wywoływać przygnębienia. Ale raczej godzić i uspokajać, jednoczyć i łączyć, zespalać w obliczu Boga, podnosić na duchu i dźwigać. (…) Kościół żyje przez dwadzieścia wieków na ziemi dzięki temu właśnie, że umiał skupiać wokół siebie ludzi i budować przyszłość, choćby na ostatnim kamieniu dobra, jaki pozostał jeszcze w duszy (…), że umiał stanąć przy człowieku, choćby ten stał pod szubienicą”.
Wiedział, i mówił o tym księżom, że chory świat potrzebuje „bardziej absolwentów i doktorów miłości niż socjologów i polityków”. To jedna z wielu myśli aktualnych także dzisiaj.
_____
ABC Społecznej Krucjaty Miłości
Szanuj każdego człowieka, bo Chrystus w nim żyje. Bądź wrażliwy na drugiego człowieka, twojego brata (siostrę).
Myśl dobrze o wszystkich – nie myśl źle o nikim. Staraj się nawet w najgorszym znaleźć coś dobrego.
Mów zawsze życzliwie o drugich – nie mów źle o bliźnich. Napraw krzywdę wyrządzoną słowem. Nie czyń rozdźwięku między ludźmi.
Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez. Uspokajaj i okazuj dobroć.
Przebaczaj wszystko wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy. Zawsze pierwszy wyciągnij rękę do zgody.
Działaj zawsze na korzyść bliźniego. Czyń dobrze każdemu, jakbyś pragnął, aby tobie tak czyniono. Nie myśl o tym, co tobie jest kto winien, ale co Ty jesteś winien innym.
Czynnie współczuj w cierpieniu. Chętnie spiesz z pociechą, radą, pomocą, sercem.
Pracuj rzetelnie, bo z owoców twej pracy korzystają inni, jak Ty korzystasz z pracy drugich.
Włącz się w społeczną pomoc bliźnim. Otwórz się ku ubogim i chorym. Użyczaj ze swego. Staraj się dostrzec potrzebujących wokół siebie.
Módl się za wszystkich, nawet za nieprzyjaciół.