Franciszek nie jest pierwszy. Już w 1999 r. Jan Paweł II napisał list Do moich braci i sióstr – ludzi w podeszłym wieku. I choć część myśli i intuicji u obu papieży się powtarza, jest między nimi i znacząca różnica. U Jana Pawła II ludzie starsi są tymi, którzy są u kresu życia, którzy zbierają owoce, wymagają czci i szacunku, którzy mogą się dzielić doświadczeniem, ale ze świadomością własnego odchodzenia. U Franciszka cienia rychłego odejścia nie widać. Dla papieża Franciszka ludzie starsi są wciąż młodzi. Niczego nie kończą: nadal powoływani są do nowych wyzwań.
Korzenie myśli
Maciej Wojtyła był krawcem i rolnikiem. Jego żona Anna Maria córką czeladnika piekarskiego. To oni byli rodzicami Karola Wojtyły, ojca przyszłego papieża. Anna Maria zmarła przed trzydziestymi urodzinami. Maciej Wojtyła dożył wprawdzie narodzin wnuka, ale ten nie mógł go zapamiętać: kiedy dziadek umarł, mały Karol miał zaledwie trzy lata. Dziadkowie ze strony mamy, rymarz Feliks Kaczorowski i Anna Maria, córka szewca, rodzice Emilii Kaczorowskiej, narodzin wnuka nie doczekali. Jan Paweł II nie znał więc żadnego ze swoich dziadków.
Papież Franciszek przyznaje, że najważniejszą kobietą jego życia była babcia Rosa. Rosa Vasallo urodziła się we Włoszech. W 1924 r., już po ślubie, rodzina wyjechała do Argentyny. Franciszek wspomina, że choć babcia nie była bogata, to zawsze elegancko się ubierała. A on spędzał z nią mnóstwo czasu, bo dziadkowie mieszkali blisko. To ona uczyła go modlitw. Ona opowiadała mu o Bogu i o świętych. Ona pokazywała, jak nie tracić nadziei nawet wtedy, kiedy kolejno umiera sześcioro dzieci, a kryzys gospodarczy zabiera firmę. Działała w Akcji Katolickiej. Zaszczepiła wnukom miłość do książek. Była dumna z wnuków. Cieszyła się, kiedy Jorge poszedł do seminarium, ale też do niczego go nie zmuszała. Umierała, kiedy on był już prowincjałem jezuitów. Był przy niej i trzymał ją za rękę. Siostry, u których Rosa spędziła ostatnie lata życia, wspominały, że Jorge ją uwielbiał, że była jego słabością.
Te zupełnie różne doświadczenia dwóch papieży bez wątpienia stoją u źródła wyraźnie odmiennego spojrzenia na ostatni odcinek życia człowieka. Jan Paweł II doskonale wie, jak przeżywać starość. Wie, jak czcić i szanować ludzi w podeszłym wieku. Ale nie wie – bo nie było mu dane doświadczyć – czym jest dziadek dla młodego człowieka.
Przeszłość i relacja
Wydaje się, że dziadkowie nie są najważniejszymi postaciami w życiu dziecka. Mało się mówi o tej relacji. Tymczasem różnice w nauczaniu tych dwóch papieży wyraźnie pokazują, jak kluczowa może być ona dla sposobu wchodzenia w świat i przeżywania własnej starości.
Jan Paweł II w swoim liście do osób starszych dużo uwagi poświęca przeszłości. Pisze o minionych latach i wspomnieniach, o doświadczeniach wojny i komunizmu. Pisze o bilansie życia, jakiego człowiek dokonuje na starość, o ocenie tego wszystkiego, co się w życiu wydarzyło: o ludziach, sytuacjach, doświadczeniach i utrapieniach. Z pewnym sentymentem wspomina o tym, że czas nieustannie upływa, a wspomnienia na starość często zasmucają. Mówi również o wdzięczności Bogu – o wdzięczności za osiągnięcia, za postęp ludzkości za pokój. „Nawet z cierpień naszego pokolenia wyłania się jakieś światło, zdolne rozjaśnić lata naszej starości” – pisze. Starość Jana Pawła II jest skupiona na przeszłości i na jej zanurzaniu w Bogu.
Starość Franciszka to życie – nadal tu i teraz. Franciszek zdaje się nie rozpamiętywać przeszłości. Owszem, jest nieco młodszy od Wojtyły, a z perspektywy Argentyny nie mógł doświadczyć II wojny światowej tak jak dorosły już Polak. Dla niego jednak – mimo wieku – ważniejsza niż rozpamiętywanie przeszłości jest perspektywa przyszłości. Jeśli wracać do przeszłości, to po to, by opowiedzieć o niej młodym, żeby nią służyć, a nie po to, żeby się na niej zatrzymywać. W ten sposób Franciszek wyraźnie wyprowadza starość z izolacji, z zajmowania się samą sobą, z rozpamiętywania – ku relacji. Znamienne jest zresztą to, że papież Franciszek nie pisze o „ludziach starszych”, ale właśnie o „babciach i dziadkach”. „Osobą starszą” można być w oderwaniu od innych. „Babcią i dziadkiem” jest się zawsze dla kogoś – nawet jeśli to będą obcy ludzie, a pokrewieństwo będzie pokrewieństwem z wyboru.
Dziadek, nie starzec
To nie jest przypadek, że na to właśnie zwracam uwagę. Zwrócił ją sam papież Franciszek, kiedy świętował 25-lecie swojej sakry biskupiej. To wtedy zdecydowanie odróżnił bycie osobą starą od bycia dziadkiem, samego siebie zresztą również umieszczając pośród tych drugich. „My nie jesteśmy starcami – mówił. – Jesteśmy dziadkami. A jeśli tego nie czujemy, powinniśmy prosić o łaskę, aby to poczuć. Jesteśmy dziadkami, na których patrzą nasze wnuki. Dziadkami, którzy powinni wskazywać im sens życia swoim doświadczeniem. Dziadkami nie pogrążonymi w melancholijnym myśleniu o naszej historii, ale otwartymi, aby to dawać. Jesteśmy dziadkami powołanymi do tego, by marzyć i przekazywać nasze marzenie dzisiejszej młodzieży – potrzebuje tego. Bowiem ona z naszych marzeń będzie czerpać siłę do przepowiadania i realizowania swojego zadania”.
Dziadek to nie jest tylko rola, jaką wypełniają niektórzy na ostatniej prostej swojego życia. Dziadek to jest misja, to jest powołanie, to jest zadanie, jakie ma do wypełnienia człowiek starszy, jeśli nie chce być po prostu starcem.
Jak Abraham
Na czym ta misja i zadanie bycia dziadkiem polega? Ciekawe jest, w jaki sposób dwaj papieże piszą o Abrahamie, w nim właśnie szukając wzoru przeżywania starości. Dla Jana Pawła II jego życie jest świadectwem Bożej łaskawości, a sama starość – przywilejem. Obietnica, którą Abraham otrzymuje, jest swego rodzaju nagrodą, ukoronowaniem życia, chciałoby się powiedzieć wręcz, że pocieszeniem. On umiera, ale umierać może spokojny, że wyjdzie z niego wielki naród, błogosławiony przez Boga.
Papież Franciszek do Abrahama wracał podczas homilii w 25. rocznicę sakry biskupiej. Zwrócił wówczas uwagę nie na aspekt nagrody, ale na wyzwania, jakie Bóg postawił przed starym już wówczas człowiekiem: wstań, patrz, ufaj. „Wstań, wędruj, nie stój w miejscu. Masz pewne zadanie, masz misję i powinieneś ją wypełnić w drodze. Nie siedź – podnieś się, wstań. (…) Spójrz na horyzont, nie buduj murów. Patrz ciągle. I idź naprzód. (…) Ufaj”. Franciszek podkreślał, że Abraham był wtedy w wieku emerytalnym, z ciężarem starości – a Bóg mówił do niego jak do młodego harcerza. „Do nas dzisiaj Pan mówi to samo. Mówi nam, że jeszcze nie pora na zamykanie naszego życia, żebyśmy nie zakańczali naszej historii, nie podsumowywali jej. Pan mówi nam, że nasza historia jest nadal otwarta – jest otwarta aż do końca, jest otwarta przez misję”.
Być starcem – oznacza więc się poddać, zamykać, kończyć. Być dziadkiem to nie kończyć, ale żyć do końca dla innych.
Szacunek i siła
Jan Paweł II pisze o tym, że ludziom starszym winniśmy cześć i szacunek, bo tak mówi nam Boże przykazanie. Przypomina, że bez więzi między pokoleniami nie jest możliwe istnienie narodu. Tłumaczy, że czcić oznacza akceptować obecność, pomagać i doceniać zalety, oznacza traktować starszych wielkodusznie i z miłością.
To wszystko jest prawdą – ale znów prawdą pisaną z perspektywy człowieka starego, który sam swoich dziadków nie poznał. Nieśmiało więc upomina się o to, by jego samego i jemu podobnych młodzi nie odsuwali na boczny tor, by pozwolili im być „jeszcze w jakiś sposób użytecznymi”.
Tej nieśmiałości upominania się o jakieś jeszcze miejsce dla dziadków nie ma u Franciszka. Jest za to u niego pewność miłości i bardzo wyraźne poczucie własnej wartości osoby starej – mówiącej nie tyle we własnym imieniu, ile w imieniu pokolenia. Franciszek wie, że dziadkowie mają w ręku skarb i nie muszą prosić młodych, by go przyjęli. Nauczony doświadczeniem rozumie, że tam, gdzie dziadkowie umieją dawać, tam młodzi sami będą się garnąć, żeby brać. Uważa, że rozmowy ze starszymi i dobre z nimi relacje są warunkiem rozwoju cywilizacji. To dziadkowie mają wewnętrzną siłę, to oni przekazują spuściznę, która nie jest ciężarem, ale warunkiem przetrwania. Nie oznacza to jednak – i to jest dla Franciszka charakterystyczne – bierności osób starszych. Nie chodzi o to, by czekać, aż ktoś przyjdzie zapytać. Chodzi o to, żeby mimo wieku być w świecie siłą. „Właśnie tego Pan domaga się dziś od nas: żebyśmy mieli witalność, aby ją dawać młodym, bo młodzi tego od nas oczekują; abyśmy się nie zamykali, dawali z siebie to, co najlepsze: oni tego oczekują od naszego doświadczenia, naszych pozytywnych marzeń, aby mogli kontynuować przepowiadanie i pracę”.
Marzenia
Bezużyteczność osób starszych – przed którą ostrzega Jan Paweł II – dla Franciszka nie istnieje, albo lepiej byłoby powiedzieć, że jest zaniedbaniem ich samych. W orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych papież przypomina, że robotnicy do winnicy posyłani są o każdej porze dnia i w każdym okresie życia. „Pan jest zawsze blisko nas – zawsze – z nowymi zaproszeniami, z nowymi słowami, ze Swym pocieszeniem, zawsze blisko nas. Wiecie, że Pan jest wieczny i nigdy nie udaje się na emeryturę. (…) Nie istnieje wiek emerytalny, jeśli chodzi o zadanie głoszenia Ewangelii, zadanie przekazywania tradycji wnukom. Trzeba wyruszyć w drogę i, przede wszystkim, wznieść się ponad swoje ograniczenia, aby podjąć coś nowego”.
Jest coś jeszcze, o czym nikt chyba nie mówił. To marzenia. Ludzie młodzi i starzy spotykają się właśnie w marzeniach. To, o czym dziś marzą dziadkowie: sprawiedliwość, pokój, solidarność, lepszy i piękny świat – o to wszystko walczyć będą i zabiegać młodzi. To oni te marzenia będą realizować, ale dzieło ostatecznie będzie wspólne: powstałe z marzeń dziadków i pracy wnuków. To będzie najgłębsza łącząca ich relacja – splatająca kolejne pokolenia. W ten sposób starość – bycie dziadkami – dzięki papieżowi Franciszkowi przestaje być bocznym torem życia, a staje się jego napędową siłą. Siłą, której nie sposób nie kochać.