Miał wielką władzę i pozycję w świecie show biznesu, którą wykorzystywał podczas „polowań”. Był drapieżcą, którego wszyscy się bali. Dzięki odwadze kilku kobiet, które pomimo traumy i prób zastraszania odważyły się głośno opowiedzieć o tym, co przeżyły, siedzi w więzieniu. Afera Harveya Weinsteina, jednego z najbardziej wpływowych ludzi przemysłu filmowego, o której było głośno w 2017 r., jeszcze się nie skończyła. Skazany na 23 lata odsiadki przez nowojorski sąd, czeka na kolejną rozprawę, tym razem w Los Angeles. Jeśli tamtejszy sąd uzna zeznania kolejnych świadków, w tym kobiet oskarżających go o gwałt, do wyroku zostanie mu dołożone jakieś sto lat.
Z pewnością takich rekinów jak Weinstein jest wielu i to w każdym środowisku. Mężczyzn wykorzystujących swoją pozycję do tego, żeby zmuszać podwładne im kobiety do seksu. Pojawiały się głosy, że przecież zawsze tak było, że to niemal norma, a szczególnie w branży rozrywkowej. Komentowano główną rolę aktorki, sugerując, że uzyskała ją „przez łóżko”. Zawsze były winne one, te kobiety, które godziły się na takie traktowanie „dla kariery”. Mało kto pomyślał źle o reżyserze czy producencie, który proponował kobietom tego rodzaju wybór.
O Weinsteinie plotkowano w środowisku od dawna. Jego niekontrolowane wybuchy gniewu i napastliwość były znane. Pracownicy się go bali. Młodym aktorkom dawano rady, żeby nie wchodziły do jego sypialni, choć te ostrzeżenia brzmiały humorystycznie. Fakty, o których wiedzieli wszyscy, były inne: filmy, które produkował, otrzymywały Oscary (aż 80!), nieznane aktorki i aktorzy stawali się gwiazdami, wprowadzał w obieg filmy niezależne, które szybko stawały się kultowymi. Miał niezwykły talent do tego, co robił jako producent. Wiele osób miało za co mu dziękować. To on stał za sukcesami takich filmów, jak Krzyk, Pulp Fiction, Władca Pierścieni, Złota dama czy Zakochany Szekspir. Zaufał mu Quentin Tarantino, który w jego wytwórni Miramax nakręcił niemal wszystkie swoje filmy. Wychwalały go publicznie takie gwiazdy jak Meryl Streep czy Richard Gere. Wiele innych twierdziło, że o przestępstwach Harveya nie miało pojęcia i dawało mu poparcie, mimo coraz częściej pojawiających się oskarżeń, które zresztą szybko oddalano.
Catch and kill
Kiedy w październiku 2017 r. „The New Yorker” opublikował artykuł Ronana Farrowa (prywatnie syna Mii Farrow i Woody Allena), najważniejszy człowiek w Hollywood jeszcze miał nadzieję, że potrafi wszystko odkręcić. Wiedział, że tekst się ukaże, nie wiedział, że dziennikarz ma zeznania ofiar jego napaści seksualnych, które przecież skutecznie przez lata uciszał. Po ukazaniu się artykułu ruszyła lawina kolejnych świadectw. Przełamane zostało pewne tabu, kobiety przestały się wstydzić, obwiniać i bać.
Nad reportażem Farrow pracował kilka miesięcy, w ciągu których najtrudniejsze było zdobycie zaufania kobiet, wobec których Weinstein stosował seksualną przemoc, i przekonanie ich do wystąpienia pod swoim nazwiskiem. Farrow obnażył też sieć powiązań Weinsteina, które umożliwiały mu bezkarne stosowanie przemocy wobec aktorek i swoich pracowników. Początkowo materiał miał się ukazać w telewizji NBC, w której dziennikarz prowadził własny program. Kiedy szefowie dowiedzieli się, kto ma być jego bohaterem, oświadczyli, że reportaż nie będzie mógł być emitowany. Powiedziano mu, że informacja o tym, iż jakiś facet „złapał parę lat temu jakąś kobietę za piersi” nie nadaje się na news dla ogólnokrajowej telewizji. Prawnicy NBC nie chcieli zatargów z wpływowym producentem. Ktoś do kogoś zadzwonił, ktoś kogoś przekonał, może zastraszył.
Sprawa Weinsteina przypadkowo ujawniła mechanizmy jego władzy: pracowali dla niego oprócz prawników także dziennikarze i agencja śledcza, rekrutująca byłych pracowników wywiadu izraelskiego. Nawet nagrane na taśmę przyznanie się do winy nie przeszkodziło prokuratorowi oddalić oskarżenia. Zawstydzone kobiety milczały, a tym, które robiły za dużo szumu, Weinstein proponował prywatne ugody. Dostawały kilkaset dolarów za milczenie. Na ich zgodę pracował cały sztab ludzi: otrzymywały dziwne telefony, były obserwowane i śledzone, w tabloidach pojawiały się na ich temat nieprawdziwe informacje, które mogły zaważyć na ich karierze. Stawały przed wyborem: albo długotrwałe i kosztowne sprawy sądowe z niewiadomym wynikiem, albo rozpoczęcie nowego życia i wymazanie wydarzenia z pamięci. Wybierały to drugie.
Był jeszcze inny sposób. Z brukowego tygodnika „National Enquirer” Weinstein zrobił ważny element swojej siatki. Jego reporterzy prowadzili zwyczajne śledztwa dziennikarskie, zbierali od świadków materiały, które mogłyby obciążyć ich klientów, a potem podpisywali ze swoimi informatorami umowę na wyłączność publikacji, słono za to płacąc, następnie zaś wszystko zamykali w sejfie. Artykuły nigdy się nie ukazywały. Taką praktykę nazywano „catch and kill”, czyli „złap i ukręć łeb”. Sprawy nie ma. Kiedy odkryto, że w ten sposób tygodnik działał również wobec negatywnych informacji dotyczących Donalda Trumpa, gazeta wpadła w poważne kłopoty.
She said
Równocześnie ze śledztwem Farrowa nad sprawą pracowały dwie dziennikarki z „New York Timesa”: Megan Twohey i Jodi Kantor. Ich artykuł pokazał skalę przestępstw Weinsteina. Jego ofiarami były nie tylko aktorki, ale także asystentki, pracownice jego firmy. Twohey i Kantor dotarły też do osób, które były świadkami takich zachowań. W końcu o jego „zwyczajach” wiedzieli najbliżsi współpracownicy – przez 30 ostatnich lat było to naprawdę wiele, wiele osób. Po opublikowaniu artykułów w obu redakcjach rozdzwoniły się telefony. Każdego dnia nowe ofiary postanowiły mówić. Wśród nich były: Gwyneth Paltrow, Salma Hayek, Angelina Jolie, Uma Thurman, Mira Sorvino, Rosanna Arquette i dziesiątki innych.
Weinstein został aresztowany w maju 2018 r. W roku 2020 sąd w Nowym Jorku skazał go za wymuszenie aktu seksualnego i gwałt. To jednak nie koniec. Ponad dziesięć pozwów czeka na niego w Los Angeles. W czerwcu sąd podjął decyzję o przetransportowaniu więźnia, na co nie zgadzali się jego prawnicy od jakiegoś już czasu, podając opinii publicznej informacje o złym stanie zdrowia osadzonego. Weinstein stracił podobno wzrok, ma problemy z zębami i wymaga opieki lekarskiej. Nic to nie dało i jeszcze w lipcu zostanie przeniesiony do Kalifornii.
Sprawa Weinsteina uruchomiła dwa ruchy społeczne, które sprawią, że świat nie będzie już taki jak dawniej. Pierwszym z nich jest ruch #MeToo, który stał się spektakularnym rozwinięciem akcji posługującej się hasztagiem #WhyWomenDontReport, w ramach której kobiety opowiadały, jak ich zeznania w sprawach przestępstw seksualnych bywały ignorowane i tuszowane. Drugi nosi nawet nazwę „efektu Weinsteina”. Sprawa Weinsteina uruchomiła lawinę doniesień o przestępstwach seksualnych w innych branżach, popełnianych przez wpływowych ludzi, którzy mieli możliwości te sprawy tuszować. Dzięki tym reakcjom wyszły na jaw niewłaściwe zachowania seksualne aktorów, senatorów, dziennikarzy, polityków i miliarderów.
Serial dokumentalny Złap i ukręć łeb, który można zobaczyć w HBO GO, został nakręcony na podstawie podcastu Farrowa. Zdaje się, że czytelnicy jego książki pod tym samym tytułem nie dowiedzą się niczego nowego. Na krótkie, bo 20-minutowe odcinki, składają się kameralne wywiady przeprowadzane przez Farrowa z osobami, które stały się jego informatorami w czasie zbierania materiałów do artykułu.
Ciekawiej zapowiada się film fabularny, którego produkcja zacznie się lada moment. Ma pokazywać śledztwo prowadzone w sprawie Weinsteina przez dwie dziennikarki „The New York Timesa” na podstawie ich książki zatytułowanej Powiedziała (She said). W rolach głównych obsadzone zostały Carey Mulligan i Zoe Kazan, reżyserką jest Maria Schrader, a produkcją zajmuje się m.in. Brad Pitt z ramienia firmy Plan B Entertainment.
Megan Twohey i Jodi Kantor wraz z Ronnanem Farrowem za swoją pracę otrzymali w 2018 r. Pulitzera.