Zamknięcie, izolacja, kontakt przez internet… Przecież przez całe dekady Bracia mówili młodym, że okazją do świadectwa jest otwartość na spotkanie.
– Restrykcje zmusiły Wspólnotę do zatrzymania się i podzielenia na kilka małych grup. Wzgórze było przez pewien czas kompletnie zamknięte. Chcieliśmy w ten sposób wyrazić swoją solidarność z osobami, które trwały w odcięciu od swoich wspólnot religijnych. Jednocześnie był to czas pokornego pogłębiania zaufania do Tego, z powodu, którego tutaj jesteśmy, bez Którego to wszystko nie miałoby sensu. I tak jest do dziś: szukanie i trwanie w pokornym zaufaniu Temu, którego obecność próbujemy stale na nowo odczytywać podczas modlitwy. Późną wiosną i latem spotkania z udziałem młodych znów były możliwe.
Jesteśmy szczęśliwcami, których wirus nie dotknął – jakimś cudem nikt z braci nie zachorował. Mamy oczywiście stały kontakt z ludźmi, którzy byli i są „na froncie”.
Europejskie Spotkanie Młodych w Turynie w znanej nam formie odbyć się nie mogło. Postawili Bracia na kontakt przez internet. Udało się?
– Wymiana między młodymi z całego świata była dzięki temu bardzo intensywna. Rozważamy, aby tegoroczne spotkanie europejskie było udostępnione w internecie. Młodzi z odległych krajów już teraz nas o to proszą. Chodzi o to spotkanie, które miało się odbyć w Turynie i zostało przeniesione. Mamy nadzieję, że będzie mogło w tym roku odbyć się na żywo. Młodzi nas o to proszą.
Gdzie młodzi ludzie odnajdują dziś nadzieję?
– Młodzi z Senegalu mówili o pomocy uchodźcom. Wielu z nich chce wyjechać z kraju, ale są też tacy, którzy uważają, że to nie jest najlepszy sposób mierzenia się z problemami. Film z ich niezwykłymi świadectwami można znaleźć na naszym kanale YouTube.
Natomiast młodzi z Korei Południowej, którzy mieszkają kilkanaście kilometrów od granicy z Koreą Północną, zapewniali nas, że wciąż szukają dróg pojednania i pokoju. I robią to pomimo ogromnego rozdarcia.
Dzięki internetowi mogliśmy ogarnąć cały świat i wiele trudnych sytuacji, w których młodzi ludzie żyją nadzieją i nie przestają się zaangażować. Wierzą, że mogą przezwyciężyć smutek i bezradność.
Jak będzie wyglądało nasze życie w realiach postpandemicznych? Stajemy w obliczu pogłębiającego się kryzysu zaufania na różnych płaszczyznach.
– Czytamy i zastanawiamy się. Przeczytaliśmy Laudato si’, a teraz czytamy Fratelli tutti. Próbujemy zgłębić intencje papieża Franciszka. Mamy przeświadczenie, które wyraża także papież, że kryzys związany z pandemią mobilizuje całą ludzkość do myślenia o przyszłości naszego wspólnego domu. Wydaje się coraz bardziej oczywiste, że Ziemia jest dla nas domem, a nie jedynie miejscem, na którym każdy może uwijać gniazdo wygodne dla siebie. Jesteśmy jedną rodziną. Musimy się liczyć z wszystkimi. W Laudato si’ papież wielokrotnie powtarza: wszystko jest ze sobą powiązane, wszyscy zależymy od siebie nawzajem. Ta pandemia nam to uzmysławia coraz bardziej. Potrzebna jest ta refleksja, ale dziś trudno przychodzi nam mówić o konkretnych rozwiązaniach, jesteśmy bardzo przywiązani do dotychczasowego modelu życia. W każdym z nas jest przecież pragnienie, by „by tak było jak było”…
Powrotu chyba już nie ma?
– Powrót do starego, niestety, można sobie wyobrazić, ale wtedy jak wyglądałaby nasza przyszłość? Tak jak dotychczas, dalej żyć nie możemy. Zależymy od siebie nawzajem, zasoby Ziemi są ograniczone. Musimy na nowo przemyśleć niektóre obrazy biblijne. Co to znaczy na przykład, że Bóg powierzył człowiekowi Ziemię, aby się o nią troszczył? Czy my Ziemi nie wyzyskujemy, zamiast się o nią troszczyć? Jakie będą konsekwencje tego odkrycia, które zastąpi dotychczasową eksploatację?
Czy nie przyszedł już czas na działanie?
– Podjęliśmy bardzo konkretne kroki. Co tydzień mieliśmy spotkania na tematy związane z ochroną środowiska. Na końcu opracowaliśmy 25-punktową listę konkretnych przedsięwzięć, których celem jest transformacja ekologiczna naszego życia. Na przykład określiliśmy sytuacje, w których zamiast samochodu można użyć roweru albo wózka. Zaprogramowaliśmy kompostowanie odpadów organicznych, instalację zbiorników do wykorzystywania wody deszczowej itp. Ta refleksja i działania trwają.
Niepokój o nasz „wspólny dom” wzrasta wśród młodych. Przejawia się to także ich buntem wobec rodziców i brakiem zaufania do rządzących
– Jest to wyraźnie zauważalne. Trzeba to zjawisko potraktować poważnie. Młodzi widzą rzeczy niejednokrotnie bardzo jaskrawo, ale mówią o czymś, co jest rzeczywiste. Traktowanie ich poważnie oraz rozmowa są niezbędnie potrzebne, bo jak możliwa jest przyszłość, jeśli zerwie się dialog między pokoleniami? Jest bardzo wielu młodych, którzy nie ulegają emocjom, ale głęboko się zastanawiają nad obecną sytuacją. Angażują się w różne inicjatywy. Gościmy na przykład w Taizé młodych wolontariuszy, którzy bardzo nam pomogli w szukaniu konkretnych rozwiązań dotyczących ekologii. Nie bójmy się młodych ludzi. Brat Roger miał odwagę obdarzania młodych zaufaniem. Nawet jeśli pozornie graniczyła ona z nieroztropnością. Nie bał się, że go zawiodą, i najczęściej to zaufanie wyzwalało w nich to, co mieli w sobie najlepszego.
W Taizé wierzymy, że Bóg stworzył każdego człowieka dobrze, że się nie pomylił. Że to dobro w każdym z nas jest, choć czasem przykrywa je gruba warstwa popiołu. Złe skłonności też w nas są, ale dobro jest głębsze. Jest jak ogień, który nawet przysypany popiołem, nigdy nie gaśnie. To są obrazy, które lubił przywoływać brat Roger. Ta wiara w dobro wypływa z Biblii. Bez wiary w to, że to, co Bóg stworzył, jest dobre i że On jest w tym świecie obecny, zaczynamy patrzeć na drugiego człowieka z podejrzliwością.
Papież w czasie obecnego kryzysu jest dobrym przewodnikiem, który obserwując zachodzące zmiany, stara się być obecny i gotowy, by z pochodnią oświetlać drogę dla ludzkości. Jego postawa jest dynamiczna, ale wypływająca z kontemplacji.
– Dlatego papież Franciszek jest nam tak bliski – wydaje nam się, że z Bratem Rogerem tworzyliby świetny tandem. Papież mówił nam, że zna pisma naszego założyciela, choć osobiście chyba nigdy go nie spotkał. Jest też bardzo konkretny w swoich propozycjach, to mnie najbardziej porusza choćby w encyklice Fratelli tutti. On nie przedstawia się tam jednak jako lider, ale jako ktoś, kto mobilizuje do refleksji i proponuje pewne rozwiązania. Brat Roger często powtarzał „Bóg nigdy nie zostawia nas w sytuacji bez wyjścia”. Możemy nie widzieć rozwiązania różnych problemów, ale zawsze można zrobić pierwszy krok, który prowadzi do kolejnych. Brat Alois w swoim zaproszeniu do refleksji na rok 2021 – któremu nadał tytuł Mieć nadzieję w porę i nie w porę – zachęca, byśmy starali się rozpoznać nowy horyzont, który się odsłania przed nami. Potrzeba czujności, by tego ważnego momentu nie zmarnować na nostalgiczne refleksje albo tylko na bunt. Musimy uważnie wpatrywać się w znaki czasu. Pan Bóg jest w tym wszystkim obecny. Dla nas wierzących to jest pewne, że On chce przez to wszystko otworzyć nasze serca na coś nowego, piękniejszego, szerszego. Na rzeczywistość, w której poczucie, że jesteśmy jedną ludzką rodziną, będzie większe, a odpowiedzialność pełniejsza.
O braterstwie i przyjaźni społecznej – tak brzmi podtytuł encykliki Fratelli tutti. To jest jasna sugestia, że encyklika ma inspirować do troski o całą rodzinę ludzką, a szczególnie o jej peryferie, o ubogich i opuszczonych.
– Najbardziej zapomniani i pozostawieni sobie we współczesnym świecie są uchodźcy i migranci, o czym też papież nieustannie przypomina. To oni są dzisiaj ewangelicznymi wdowami i sierotami. Dziś Pan Jezus mówiłby zapewne o uchodźcach i migrantach jako osobach najbardziej potrzebujących wsparcia i pomocy. Dla mnie to oczywiste, bo od niemal czterech lat towarzyszę przybyszom z Sudanu, Erytrei i Afganistanu. Kontakt z młodymi ludźmi z tych krajów pozwala mi uzmysłowić sobie morze biedy ludzkiej i cierpienia, a z drugiej strony widzieć, że to nie jest problem abstrakcyjny, że za każdą z tych osób kryje się historia ludzka, często ogrom cierpienia. I wtedy wiesz, że każdy gest dobroci, choćby najmniejszy, się liczy. Z drugiej strony, spotkanie z osobami, które doświadczyły takiej poniewierki, przemienia nasze życie. Pomaga w refleksji nad potrzebą głębokich zmian w naszym stylu życia.
Sercem chrześcijaństwa jest miłość Boga do wszystkich narodów i nasza miłość do bliźnich, szczególnie potrzebujących. Odrzucenie umęczonego migranta, bez względu na wyznanie religijne, z obawy przed „osłabieniem” kultury chrześcijańskiej jest groteskowo fałszywym przedstawieniem zarówno chrześcijaństwa, jak i kultury. Migracja nie jest zagrożeniem dla chrześcijaństwa – pisze w swojej najnowszej książce papież Franciszek Powróćmy do marzeń.
– Widzę to gołym okiem. To są w większości młodzi ludzie, przed nimi całe życie. To nie jest żadne zagrożenie, to niesłychane bogactwo, które trzeba widzieć nie tylko w wymiarze materialnym, ale i duchowym. Ekonomiści wyliczyli, że migranci nie są obciążeniem dla gospodarki krajów, które ich przyjmują – to są nierzadko bardzo aktywne i przedsiębiorcze osoby, które pomocy potrzebują jedynie na początku. Najlepszy przykład z ostatnich dni to szczepionka na Covid! Czy nie jest nadzwyczajne to, że wynaleźli ją właśnie migranci?!
Bywają oczywiście trudności. Ale w wymiarze duchowym tyle dobra może się wydarzyć! Obserwujemy to w ostatnich latach w Taizé. Żeby przyjąć grupę kilkudziesięciu osób, zwróciliśmy się o pomoc do mieszkańców naszego regionu i bardzo wiele fantastycznych osób wyraziło gotowość, choć nie wszyscy byli związani z Kościołem. Każdego z tych młodych ludzi powierzyliśmy jakiemuś małżeństwu lub rodzinie. My zapewnialiśmy im byt i pomoc w załatwianiu spraw administracyjnych, a rodziny zupełnie bezinteresownie miały otoczyć ich życzliwością. To było ważne dla tych młodych, bo przyspieszyło integrację, ale nie mniej ważne także dla tych, którzy ich przyjęli. Kontakt z tymi młodymi ludźmi, tak bardzo doświadczonymi przez życie, wyzwalał niesłychane dobro w sercach ludzi. Widać było, jak pokonywali początkowe obawy i zdobyli się na odwagę na przyjaźń. W tym widzę ogromną szansę dla Europejczyków. Dobra w mieszkańcach naszego kontynentu nie brakuje, ale komfort, indywidualizm… pozbawił nas okazji, żeby ono wzbogacało nasze życie i nadawało mu głębszy sens. A teraz taka okazja się nadarza! Pani Nicole, która uczyła języka francuskiego jednego z przybyłych do nas chłopaków, powiedziała: teraz ma po co żyć.
Postawa kustoszy, którzy stoją przy drzwiach wejściowych do świątyń, dbając o posadzkę i czystość pięknie rzeźbionych ławek, to nie jest pełnia chrześcijańskiego świadectwa w XXI wieku.
– Papież Franciszek ma takie dosadne stwierdzenie: Kościół to nie muzeum. Bliski kontakt z ludźmi innych religii i kultur uświadamia nam, że ta różnorodność jest rzeczywistością tego świata. Zamknąć się w jednolitości to zubożenie i nierealistyczne spojrzenie w przyszłość, nawet na życie w wierze. Obserwując ludzkie losy, myślę sobie, że sformalizowanie, które zakorzeniło się w naszym życiu, także w Kościele, wymaga świeżego spojrzenia.
Podam jeden przykład: towarzyszę tu pewnemu chłopakowi, który jest chrześcijaninem z Erytrei, Koptem prawosławnym. Na początku mieliśmy wahania, nie wiedzieliśmy, jak zafunkcjonuje tu na miejscu, odstawał od grupy. Szybko jednak zaczął uczestniczyć we wspólnych modlitwach w kościele Pojednania. Myślę, że to go bardzo poruszyło. Okazało się, że jest głęboko wierzącym człowiekiem. Widziałem, jak żarliwie się modlił w swoim pokoju, w kąciku modlitwy wypełnionym ikonami, długie godziny, jak na Kopta przystało. Bardzo szybko otrzymał dokumenty pobytowe, zaczął pracować i nawet nieźle zarabiać. Ciągle jednak pytał mnie, co ma właściwie z tymi pieniędzmi robić? Pieniądze dla pieniędzy go nie interesowały. Powiedział wprost: mnie interesuje rodzina. Ja chcę znaleźć kobietę, mieć dzieci i założyć rodzinę, dla której mógłbym żyć. To było takie piękne, takie autentyczne.
Udało mu się?
– Znalazł kobietę! To taka sytuacja nieco filmowa. Na stacji w miejscowości, w której teraz mieszka, zobaczył kobietę, która wyglądała na kogoś z jego plemienia. Zaczął śpiewać piosenkę w swoim języku i okazało się, że to prawda. Osoba, która dopiero dotarła do Francji, zagubiona, nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić, więc ją przygarnął. Dziś tworzą piękną parę, na świat przyjęli piękną córeczkę. Nie mają ślubu, ale wciąż nie mogą mieć, bo ona nie ma żadnego dokumentu i nie mogą się we Francji pobrać, chociaż bardzo tego pragną. Czy Pan Bóg się na nich gniewa? Ja też nie mogę się na nich gniewać, pomagam im jak mogę i wierzę, że Pan Bóg pomoże im zrealizować ich pragnienia.
Ostatni kwartał 2020 roku w Polsce był bardzo burzliwy. Miał Brat możliwość śledzić sytuację?
– Miałem nawet wyrzuty, bo obserwowałem aż za dużo. Odległość oczywiście nie ułatwia dobrego rozeznania, ale za to pozwala spojrzeć z dystansu. Nie wiem, co odpowiedzieć: to wszystko budzi mój ogromny niepokój. Z jednej strony smutno mi i mam żal, że na naszych oczach kończy się w Polsce coś wyjątkowego i zawsze tak bardzo cenionego tu, w Taizé. Z drugiej strony mówię sobie, że jest to prawdziwe i pewnie nieuniknione. Nie można tylko nostalgicznie myśleć o przeszłości i liczyć, że to wystarczy, aby tworzyć przyszłość. Trzeba dobrze wsłuchać się w to, co się dzieje. Jak mówią o tym młodzi ludzie, nie zatrzymać się na powierzchowności, która może być bardzo trudna w odbiorze – rozumiem to doskonale. Ale za tą powierzchownością kryje się jakaś głębia i to ważna głębia. Żeby ją zrozumieć, potrzeba czasu, spokoju i rozwagi. I po prostu ciszy.
Postępująca polaryzacja… Tak się nie da żyć. Wszyscy potrzebujemy pokoju i harmonii. Nawet na tak dużą odległość czuję, że tego w Polsce bardzo brakuje. Z pewnością jednak jest to sytuacja trudna dla wszystkich. Myślę tu i o biskupach, o duszpasterzach, dla wielu polityków, dla samych młodych i dla starszych, takich jak ja.
Debata wokół konstytucyjności niektórych zapisów dopuszczających aborcję to jedno. Natomiast kwestią, jaka w minionym roku bardziej wstrząsała Kościołem, było wykorzystywanie seksualne. Może nie tyle same przypadki, ile podejście władz kościelnych do problemu. Wspólnota z Taizé po otrzymaniu informacji obciążających jednego z Braci postawiła na pełną przejrzystość, wysyłając w październiku 2019 r. do wszystkich znanych Braciom osób i instytucji informację o zaistniałej sytuacji, współpracując jednocześnie z organami ścigania.
– Nie wyobrażaliśmy sobie, że można było inaczej. Jak byśmy mogli kontynuować nasze spotkania z młodymi ludźmi bez pracy nad prawdą naszych postaw. To dla nas było trudne, ale bezdyskusyjne, i ta droga trwa nadal. Brat Alois wyraża pragnienie, by nie obawiać się prawdy, a my jesteśmy z nim w tym jednomyślni. Chcemy, by prawda nas wyzwalała, tak jak to Ewangelia obiecuje.
br. Marek
pierwszy Polak, który został bratem w Taizé. Jest katolickim księdzem. Przez wiele lat zajmował się przyjmowaniem Polaków przyjeżdżających do wioski. Obecnie opiekuje się uchodźcami i migrantami przyjętymi przez wspólnotę