Logo Przewdonik Katolicki

Oczy na Glasgow

Andrzej Grupa
Efektem zmian klimatycznych są gwałtowne zjawiska pogodowe, które występują z coraz większą intensywnością fot. Marc Guitard/Getty Images

Decyzje podjęte na rozpoczynającej się w niedzielę 31 października konferencji klimatycznej będą miały kolosalne znaczenie w perspektywie najbliższej dekady. Niestety to jedna z tych sytuacji, w której brak decyzji także jest decyzją.

Rozpoczyna się COP26, czyli 26. konferencja klimatyczna Organizacji Narodów Zjednoczonych. Trudno znaleźć wydarzenie o zasięgu światowym, którego przebieg, obrady i proces decyzyjny byłyby bardziej skomplikowane. Emisje dwutlenku węgla i handlowanie nimi, rosnąca średnia temperatura czy porozumienie paryskie to pojęcia często słyszane, ale dość mgliste.

Naukowcy są zgodni
Pomimo alarmistycznych tonów kolejnych wyników badań cenionych ośrodków badawczych możni tego świata zdają się nie dopuszczać do siebie myśli, że zasoby naturalne Ziemi nie są z gumy i nie można bez końca podkręcać wzrostu gospodarki, bazując na ropie, węglu i gazie ziemnym, by słupki określające poziom PKB były zawsze zielone. Według przecieków opublikowanych przez BBC przedstawiciele krajów, których zamożność wynika z wydobycia paliw kopalnych, naciskali na złagodzenie rekomendacji najnowszego raportu IPCC (to Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu), by jego wydźwięk nie był aż tak radykalny.
– Im więcej wiemy, im dłużej precyzyjnie obserwujemy procesy zachodzące na Ziemi, tym bardziej widzimy, że klimatyczne punkty krytyczne na Ziemi są bliżej, niż wcześniej nam się wydawało. W związku z tym konsekwencji naszych działań przyjdzie nam doczekać szybciej, niż to przewidywaliśmy – mówi Marcin Popkiewicz, współautor portalu Nauka o klimacie. – Ostatni Raport IPCC dobitnie pokazał, że by myśleć o powstrzymaniu wzrostu średnich temperatur na poziomie 1,5-2 stopni Celsjusza, kluczowym jest zrealizowanie założeń porozumienia paryskiego. Zakłada ono obcięcie emisji CO2 o połowę do 2030 r., a wyzerowania do połowy stulecia. To oczywiście olbrzymie wyzwanie – mówi Marcin Popkiewicz.

Ostrzeżenie z przeszłości
Na długo przed pierwszym raportem IPCC trafną diagnozę dotyczącą dewastujących skutków działalności człowieka postawiono w dokumencie zatytułowanym „Problemy ludzkiego środowiska”, znanym jako Raport U Thanta (od nazwiska ówczesnego sekretarza generalnego ONZ). Komentując zaprezentowany w maju 1969 r. dokument, Birmańczyk Sithu U Thant wskazał przestrzenie degradacji środowiska naturalnego i dał rządzącym państwami dekadę na ustanie waśni i sporów, zahamowanie wyścigu zbrojeń, by móc skupić się na współpracy. Przestrzegał jednocześnie: „Jeżeli w tym czasie nie zorganizuje się współdziałania na skalę światową, to obawiam się, że wspomniane przeze mnie problemy osiągną tak zatrważające rozmiary, że ich opanowanie nie będzie już w naszej mocy”. Wiele z tych tez potwierdził wydany trzy lata później raport Klubu Rzymskiego zatytułowany „Granice wzrostu”.
Z badań naukowych prowadzonych niezależnie w najróżniejszych zakątkach globu wynika, że w historii życia na Ziemi w tak krótkim czasie nie notowano tak gwałtownych zmian klimatu. Koniecznym więc stało się ustanowienie formuły dialogu na ten temat w gronie delegacji państw świata. W 1990 r. powstaje pierwszy raport IPCC, ale dopiero piąta jego edycja jasno pokazała, jak bardzo CO2 emitowany wskutek działalności człowieka zaburza obieg węgla w przyrodzie, i że zmiany w funkcjonowaniu ekosystemów zachodzą szybciej niż przewidywano.

Zaangażowanie Watykanu
Wielki sukces negocjacyjny, jakim z perspektywy najmniejszych państw świata było podpisanie porozumienia paryskiego, był możliwy także dzięki zaangażowaniu Stolicy Apostolskiej w stworzeniu wspólnego frontu. Watykan ma podczas konferencji klimatycznych status obserwatora, nie bierze udziału w głosowaniach, ale mocno wspiera wysiłki na drodze do konsensusu. Wobec kryzysu politycznego przywództwa i konieczności dziejowej papież Franciszek zmobilizował swoich przedstawicieli do dużej aktywności na rzecz sprawiedliwości klimatycznej.
– Słyszałem głosy polityków wysokiego szczebla, którzy byli wdzięczni za przesłanie papieża zawarte w encyklice Laudato si’ i za pracę dyplomacji watykańskiej. Mobilizowała ona zwłaszcza kraje ubogie, zagrożone konsekwencjami katastrofy klimatycznej, do zabrania głosu wspólnie. Dopóki każdy mówił osobno, był ignorowany. Ale gdy prawie 40 krajów powiedziało coś wspólnie, to miało to odpowiedni wydźwięk – mówi o. Stanisław Jaromi OFM Conv, który miał możliwość to obserwować w Paryżu.

Odpowiedzialność za słabszych
Tegoroczna konferencja COP26 w Glasgow została opóźniona o rok z powodu pandemii. Przez obowiązujące na Wyspach Brytyjskich obostrzenia i konieczność odbycia przez przybyszów 14-dniowej kwarantanny we wskazanych hotelach pod znakiem zapytania stoi udział wielu narodowych delegacji, szczególnie z krajów rozwijających się. A gra toczy się w dużej mierze o los mieszkańców krajów globalnego Południa – w pierwszej kolejności z wysp na Pacyfiku. Głos delegacji każdego z tych krajów znaczy dokładnie tyle, co głos delegacji USA, Chin czy Indii – liczba mieszkańców czy wskaźnik ich zamożności nie ma znaczenia. A jednak przedstawicieli Vanuatu czy Wysp Marshalla (gdzie łącznie były cztery przypadki COVID-19, żadnych śmiertelnych) prawdopodobnie zabraknie. Głównie ze względów finansowych, ale też z powodu różnych sygnałów dochodzących od przedstawicieli największych światowych gospodarek, które nie są skore do wytyczania sobie ambitniejszych celów klimatycznych. Mógłby to być następny ważny krok po w dużej mierze dobrowolnych deklaracjach z Paryża.
Celem tegorocznej konferencji jest też wypracowanie długofalowego planu finansowego wsparcia krajów rozwijających się w ich dostosowaniu się do zmian klimatu. Z jakiej racji mamy finansować np. rozwój technologiczny, modernizację czy zabezpieczanie krajów bardzo nam odległych, położonych na rajskich wyspach? Temat przestaje wywoływać kontrowersje, gdy spojrzymy na dane dotyczące emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Jego rosnące stężenie w atmosferze ma bezpośredni wpływ na rosnące średnie temperatury, a więc także podnoszący się poziom wody i częstsze występowanie ekstremalnych zjawisk pogodowych. Małe kraje leżące na wyspach Pacyfiku odpowiadają za mniej niż 1 proc. globalnych emisji, jednak już teraz w pełni odczuwają, jak gwałtownie przez działalność gospodarczą zmienia się klimat. Jesteśmy im to winni.

Cena zmian
Jednocześnie ostatnie tygodnie pokazały, że wytyczanie bardzo ambitnych celów klimatycznych to stąpanie po kruchym lodzie. Uzgodniony pod koniec lipca unijny pakiet „Fit for 55”, zakładający ścięcie emisji CO2 o 55 proc. do 2030 r. już napotyka duży opór z powodu radykalnie rosnących cen energii. Mamy przedsmak tego, jak skomplikowany będzie proces dekarbonizacji w najbliższych dekadach, z których obecna jest kluczowa – wciąż nie ma wystarczających źródeł odnawialnych, system jest niewydolny, a infrastruktura pozyskiwania i dystrybucji wodoru nie jest nawet w powijakach. Ceny energii będą rosły także ze względu na unijne regulacje.
– Natychmiastowe wyzerowanie emisji zepchnęłoby nas z powrotem do jaskiń, z niemal 8 mld pozostałoby nas kilkaset milionów – mówi obrazowo Marcin Popkiewicz z zespołu Nauka o klimacie. – „Schodząc z planszy”, zabralibyśmy ze sobą większość gatunków. Znaleźć drogę szybkiego odejścia od paliw kopalnych, powstrzymać wylesianie – to ogromne wyzwanie. Stąd tak silny opór i liczne postawy negacji i wyparcia. Ale prawa fizyki mają w głębokim poważaniu, co o nich myślimy.

Edukujmy młodych
– Nadal żywię nadzieję, że politycy pod presją społeczną będą starali się wdrażać konkretne rozwiązania – mówi Joanna Mieszkowicz z Fundacji Aeris Futuro, zaangażowanej m.in. w akcje sadzenia drzew. – Na początku pandemii widziałam w niej szansę na szybkie przejście ludzkości w stronę zrównoważonego życia, odejścia od nadkonsumpcji, nadmiernego globalizmu. Teraz widzimy dobrze, że staramy się wszystko nadrobić, i to z nawiązką! Czy jesteśmy w stanie wyciągnąć wniosek, że jednym z powodów rozprzestrzeniania się pandemii jest zanikająca w świecie bioróżnorodność i globalizacja? Czy nadal będziemy skupiać się na wzroście PKB i nakręcaniu konsumpcji? – pyta Joanna Mieszkowicz.
W podobnym duchu wypowiada się Kasper Jakubowski, prezes Fundacji Dzieci w Naturę. – Liczę na to, że w najnowszym raporcie IPCC, w częściach poświęconych adaptacji do zmian klimatu i ich ograniczania, silny akcent zostanie położony na edukację ekologiczną. Na oswajanie młodego pokolenia ze Stworzeniem, jego pięknem, i wskazywanie wymiernych korzyści z przestrzeni zielonych w miastach. Zieleń chłodzi i zatrzymuje wodę. Tereny otwarte, np. łąki, nieużytki, ale także bagna i stare lasy mają nam bardzo wiele do zaoferowania i są naszymi wielkimi sprzymierzeńcami. Dobra edukacja może sprawić, że za 10 czy 20 lat do głosu dojdzie pokolenie, które dobrze będzie rozumiało systemy zależności i będzie umiało się zatroszczyć o Puszczę Białowieską czy Puszczę Karpacką – mówi Kasper Jakubowski.

Chrześcijańskie wsparcie
Wspólny apel wystosowany z okazji Święta Stworzenia przez papieża Franciszka, patriarchę Bartłomieja oraz arcybiskupa Canterbury i prymasa całej Anglii Justina Welby’ego to pierwsza tego typu deklaracja wsparcia polityków i zapewnienia o modlitwie, powiązanej z modlitwą wiernych różnych wyznań chrześcijańskich. „Jutro może być gorzej. Od naszych obecnych wyborów zależy przyszłość naszych dzieci i los naszego wspólnego domu. Wzywamy wszystkich, niezależnie od ich przekonań i światopoglądu, aby słuchali wołania Ziemi i ludzi ubogich, zwracali uwagę na swoje postępowanie i nie uciekali przed poświęceniami dla dobra planety, którą dał nam Bóg” – oznajmili chrześcijańscy przywódcy, zapewniając jednocześnie o gotowości przybycia do Glasgow, gdyby były ku temu sprzyjające okoliczności, czytaj: gotowość delegacji państw świata do podjęcia decyzji o znaczeniu historycznym.
Czy są szanse na to w Glasgow? – Obawiam się, że nie. Świat zamiast przez te sześć lat jednoczyć się w trosce o wspólny dom, o dobro wspólne, ciągle się dzieli, rywalizuje, a napięć i konfliktów politycznych i gospodarczych przybywa – gorzko podsumowuje ostatnie lata o. Stanisław Jaromi OFM Conv.

Nie tylko mówić
– Odpowiedzialność leży po stronie każdego kraju. Każdy ma do odegrania swoją rolę. W przypadku klimatu albo osiągniemy sukces, albo polegniemy, wspólnie – mówi Alok Sharma, prezydent COP26, wciąż licząc na to, że tegoroczna konferencja, tak jak te w Kyoto i Paryżu, będzie kamieniem milowym.
W podobnym tonie wypowiadają się zresztą członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej, którzy niejedno mają na swoim ekologicznym sumieniu, ale ostatnie lata wykorzystali na ważne kroki na drodze ekologicznego nawrócenia. Książę Karol przerobił ukochanego Astona Martina, którego dostał na osiemnastkę, na bioetanol, a w wywiadach opowiada o swojej ogrodniczej pasji (strzelbę i strój myśliwego chyba już zawiesił na kołku), która owładnęła nim wraz z przyjściem na świat pierwszego wnuka. COP26 stał się okazją dla księcia Williama do ufundowania corocznej nagrody dla inspirujących naukowców i aktywistów.
Oby się tylko nie okazało, że konferencja w Glasgow to spotkanie ludzi, „którzy tylko mówią, a nic nie robią”, jak powiedziała w nieformalnej rozmowie zirytowana królowa Elżbieta II. Królowa nabiera sił po ostatnim pobycie w szpitalu i wciąż ma nadzieję, że zjawi się na konferencji, by ośmielić głowy państw do odważnych decyzji. Oby nie zawiedli Jej Wysokości. Oby nie zabrakło im odwagi, by zawiesić samym sobie i nam wszystkim wysoko poprzeczki.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki