Wkrótce z niewielkiej wsi liczącej kilka chałup pod Gubałówką wyrosło miasteczko pełne turystów, kuracjuszy, narciarzy, taterników, literatów i malarzy. Po stu latach miasteczko stało się zatłoczone jak mało które miejsce w Polsce. Tatry przestały być dzikie, spowszedniały i żadnego artysty już nie inspirują. Ich czas w sztuce minął. W Galerii Sztuki w willi Oksza w Zakopanem została otwarta w lipcu wystawa, która przypomina najlepszy okres tatrzański, gdy artyści, szczególnie malarze, chadzali w góry ze szkicownikami i tworzyli pejzaże z Tatrami w roli głównej. Jednym z nich był Wojciech Gerson, pedagog, nauczyciel wielu polskich malarzy, którego twórczość historyczna i religijna ostatecznie nie odniosła sukcesu, ale malarstwo pejzażowe docenia się i dzisiaj. Wśród pejzaży godne wyróżnienia są te tatrzańskie, które Muzeum Tatrzańskie zgromadziło na pierwszej wystawie prac Gersona o tematyce górskiej. Obrazy przyjechały z kilku najważniejszych polskich muzeów, a wystawa została otwarta w 190. urodziny malarza.
Pod Giewontem
Pierwszy wizerunek Tatr wiąże się z osobą Stanisława Staszica, który był pionierskim badaczem tych wysokich i niedostępnych Tatr. W 1815 r. napisał i wydał książkę, do której rysunek przedstawiający panoramę Tatr wykonał Zygmunt Vogel. Tyle że rysował z wyobraźni, słuchając tylko opowieści Staszica, korzystając z jego szkiców i zapisków. Trzeba przyznać, że wyglądają dość fantastycznie, jak nie z tego świata, ostro zakończone stożki jeżą się ponad halami – w niczym nie przypominają prawdziwych Tatr. To była rycina użytkowa, nie powstała z zachłyśnięcia się pięknym widokiem, miała tylko zilustrować naukowy tekst Staszica o „ziemiorództwie Karpat”. Pierwszym artystą, który zachwycił się tym górskim pejzażem, był Jan Nepomucen Głowacki, który malował przedtem widoki Alp. U podnóża Tatr znalazł się w trzeciej dekadzie XIX w. i namalował bardzo realistyczny widok z Poronina. Głowacki, który został profesorem pejzażu w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, zabierał swoich uczniów na plenery na Podhale właśnie. Trzydzieści lat później przyjechał pod Giewont Walery Eljasz Radzikowski, student Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie, razem z kolegą Aleksandrem Kotsisem. Dla obu Tatry stały się ulubionym krajobrazem, obaj byli zakochani w góralszczyźnie. Eljasz, oprócz płócien i rycin, poświęcił się górom całkowicie, wytyczając nowe szlaki i pisząc przewodniki, a w końcu kupując ziemię i budując kamienicę przy Krupówkach. Kiedy w latach 80. XIX w. przeniósł się do Zakopanego Stanisław Witkiewicz, zapisał, że już czas najwyższy odebrać Waleremu Eljaszowi Radzikowskiemu monopol na malowanie Tatr. Po nim paletę malarską przejęli Leon Wyczółkowski i Rafał Malczewski, Zofia Stryjeńska i Witkacy.
Doliny i szczyty
Wojciech Gerson wprawdzie pierwszy raz zobaczył Tatry w 1860 r. Podróżował z trojgiem przyjaciół malarzy: Julianem Ceglińskim, Marcinem Olszyńskim i Alfredem Schouppem, a pamiątką tej wycieczki jest akwarela Wycieczka artystów nad Smreczyński Staw. Wykonał wtedy najprawdopodobniej sporo szkiców, z których skorzystał w kolejnych latach, malując takie obrazy jak Odpoczynek w szałasie czy Dzieci góralskie. Potem jednak zajął się czymś innym: nauczaniem i ambicją dorównania Matejce. Malował sceny historyczne, religijne i alegoryczne oraz portrety. Do pejzaży wrócił pod koniec XIX w. i to właśnie one zaświadczyły o wielkim talencie Gersona. Trzeba pamiętać, że w tamtym czasie nie poważano malarstwa pejzażowego, obraz poprzez swoją treść musiał nieść przesłanie. Może właśnie dlatego Gerson swoich górskich obrazów publicznie nie pokazywał.
W latach 1885–1900 malarz spędzał w Zakopanem właściwie każde lato. „Po prostu bez Tatr żyć nie mógł, tęsknił do nich i witał zawsze jednakim zachwytem i radością” – wspominała jego córka. Chadzał na wycieczki, zbaczał ze szlaków, wdrapywał się w trudno dostępne miejsca i szkicował, malował akwarelowe studia. Później w warszawskiej pracowni, korzystając ze swoich szkiców, malował olejne duże obrazy. Nigdy nie posługiwał się fotografią, opierał się tylko na swoich rysunkach i na pamięci, czasem też na notatkach. Jego ciasno kadrowane obrazy zapraszają do świata niedostępnych szczytów, wartko płynących strumieni, opuszczonych szałasów i rozległych hal. To wtedy namalował swoje najlepsze obrazy: Wyschnięty potok w Tatrach, Zwał skalisty w Dolinie Białej Wody i Cmentarz w górach. Jego górskie obrazy nie są tak chłodne i sztywne, jak te historyczne. Widać w nich życie, widać, że Gerson malował je bez żadnych obciążeń, z czystej przyjemności wynikającej z zachwytu nad naturą.
Wtopił się w zakopiańskie środowisko artystyczne, razem z Eljaszem znalazł miejsce, z którego miała być malowana wielka panorama Tatr, kibicował budowie Muzeum Tatrzańskiego, któremu podarował swoje rysunki, interesował się Szkołą Przemysłu Drzewnego.
Na wakacyjnej wystawie można zobaczyć te najsłynniejsze tatrzańskie płótna Gersona, a więc górskie krajobrazy, a także scenki rodzajowe uwiecznione przez artystę podczas podhalańskich wędrówek.