Logo Przewdonik Katolicki

Widok na Tatry

Natalia Budzyńska
fot. Przemysław Bolechowski

Tatry fascynowały każdego artystę, który trafił do wsi pod Giewontem. Podróż początkowo wymagała sporego wysiłku, warunki na miejscu były prymitywne, ale za to widoki zachwycały.

Wkrótce z niewielkiej wsi liczącej kilka chałup pod Gubałówką wyrosło miasteczko pełne turystów, kuracjuszy, narciarzy, taterników, literatów i malarzy. Po stu latach miasteczko stało się zatłoczone jak mało które miejsce w Polsce. Tatry przestały być dzikie, spowszedniały i żadnego artysty już nie inspirują. Ich czas w sztuce minął. W Galerii Sztuki w willi Oksza w Zakopanem została otwarta w lipcu wystawa, która przypomina najlepszy okres tatrzański, gdy artyści, szczególnie malarze, chadzali w góry ze szkicownikami i tworzyli pejzaże z Tatrami w roli głównej. Jednym z nich był Wojciech Gerson, pedagog, nauczyciel wielu polskich malarzy, którego twórczość historyczna i religijna ostatecznie nie odniosła sukcesu, ale malarstwo pejzażowe docenia się i dzisiaj. Wśród pejzaży godne wyróżnienia są te tatrzańskie, które Muzeum Tatrzańskie zgromadziło na pierwszej wystawie prac Gersona o tematyce górskiej. Obrazy przyjechały z kilku najważniejszych polskich muzeów, a wystawa została otwarta w 190. urodziny malarza.

Pod Giewontem
Pierwszy wizerunek Tatr wiąże się z osobą Stanisława Staszica, który był pionierskim badaczem tych wysokich i niedostępnych Tatr. W 1815 r. napisał i wydał książkę, do której rysunek przedstawiający panoramę Tatr wykonał Zygmunt Vogel. Tyle że rysował z wyobraźni, słuchając tylko opowieści Staszica, korzystając z jego szkiców i zapisków. Trzeba przyznać, że wyglądają dość fantastycznie, jak nie z tego świata, ostro zakończone stożki jeżą się ponad halami – w niczym nie przypominają prawdziwych Tatr. To była rycina użytkowa, nie powstała z zachłyśnięcia się pięknym widokiem, miała tylko zilustrować naukowy tekst Staszica o „ziemiorództwie Karpat”. Pierwszym artystą, który zachwycił się tym górskim pejzażem, był Jan Nepomucen Głowacki, który malował przedtem widoki Alp. U podnóża Tatr znalazł się w trzeciej dekadzie XIX w. i namalował bardzo realistyczny widok z Poronina. Głowacki, który został profesorem pejzażu w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, zabierał swoich uczniów na plenery na Podhale właśnie. Trzydzieści lat później przyjechał pod Giewont Walery Eljasz Radzikowski, student Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie, razem z kolegą Aleksandrem Kotsisem. Dla obu Tatry stały się ulubionym krajobrazem, obaj byli zakochani w góralszczyźnie. Eljasz, oprócz płócien i rycin, poświęcił się górom całkowicie, wytyczając nowe szlaki i pisząc przewodniki, a w końcu kupując ziemię i budując kamienicę przy Krupówkach. Kiedy w latach 80. XIX w. przeniósł się do Zakopanego Stanisław Witkiewicz, zapisał, że już czas najwyższy odebrać Waleremu Eljaszowi Radzikowskiemu monopol na malowanie Tatr. Po nim paletę malarską przejęli Leon Wyczółkowski i Rafał Malczewski, Zofia Stryjeńska i Witkacy.

Doliny i szczyty
Wojciech Gerson wprawdzie pierwszy raz zobaczył Tatry w 1860 r. Podróżował z trojgiem przyjaciół malarzy: Julianem Ceglińskim, Marcinem Olszyńskim i Alfredem Schouppem, a pamiątką tej wycieczki jest akwarela Wycieczka artystów nad Smreczyński Staw. Wykonał wtedy najprawdopodobniej sporo szkiców, z których skorzystał w kolejnych latach, malując takie obrazy jak Odpoczynek w szałasie czy Dzieci góralskie. Potem jednak zajął się czymś innym: nauczaniem i ambicją dorównania Matejce. Malował sceny historyczne, religijne i alegoryczne oraz portrety. Do pejzaży wrócił pod koniec XIX w. i to właśnie one zaświadczyły o wielkim talencie Gersona. Trzeba pamiętać, że w tamtym czasie nie poważano malarstwa pejzażowego, obraz poprzez swoją treść musiał nieść przesłanie. Może właśnie dlatego Gerson swoich górskich obrazów publicznie nie pokazywał.
W latach 1885–1900 malarz spędzał w Zakopanem właściwie każde lato. „Po  prostu bez Tatr żyć nie mógł, tęsknił do nich i witał zawsze jednakim zachwytem i radością” – wspominała jego córka. Chadzał na wycieczki, zbaczał ze szlaków, wdrapywał się w trudno dostępne miejsca i szkicował, malował akwarelowe studia. Później w warszawskiej pracowni, korzystając ze swoich szkiców, malował olejne duże obrazy. Nigdy nie posługiwał się fotografią, opierał się tylko na swoich rysunkach i na pamięci, czasem też na notatkach. Jego ciasno kadrowane obrazy zapraszają do świata niedostępnych szczytów, wartko płynących strumieni, opuszczonych szałasów i rozległych hal. To wtedy namalował swoje najlepsze obrazy: Wyschnięty potok w Tatrach, Zwał skalisty w Dolinie Białej Wody i Cmentarz w górach. Jego górskie obrazy nie są tak chłodne i sztywne, jak te historyczne. Widać w nich życie, widać, że Gerson malował je bez żadnych obciążeń, z czystej przyjemności wynikającej z zachwytu nad naturą.
Wtopił się w zakopiańskie środowisko artystyczne, razem z Eljaszem znalazł miejsce, z którego miała być malowana wielka panorama Tatr, kibicował budowie Muzeum Tatrzańskiego, któremu podarował swoje rysunki, interesował się Szkołą Przemysłu Drzewnego.
Na wakacyjnej wystawie można zobaczyć te najsłynniejsze tatrzańskie płótna Gersona, a więc górskie krajobrazy, a także scenki rodzajowe uwiecznione przez artystę podczas podhalańskich wędrówek.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki