Załóżmy hipotetycznie, że jestem członkinią jednej ze wspólnot działających w Kościele katolickim. Liderem jest ksiądz o bardzo silnej osobowości, który nie podejmuje dialogu. Czasem zdarzy mu się powiedzieć coś, co według mnie nie jest zgodne z nauką Kościoła. Czy powinnam zacząć się martwić?
– Jak najbardziej tak. Jeśli we wspólnocie, w której jesteśmy, cokolwiek jest niezgodne z wiarą, doktryną, lub w jakikolwiek inny sposób zaprzecza nauce Kościoła, to rzeczywiście można czuć się zaniepokojonym. Niepokój ten powinien być punktem wyjścia do reagowania, niezależnie od tego, czy grupę prowadzi osoba świecka, czy duchowna. Jeżeli liderem jest świecki, to swoje obawy można zgłosić księdzu w parafii, przy której spotyka się wspólnota. Natomiast gdy odpowiedzialnym jest ksiądz, to każdy duszpasterz ma swoich przełożonych. Warto, a nawet należy, w sytuacji jakichkolwiek niepokojów spotkać się z odpowiedzialnymi za liderów lub wspólnotę, aby opowiedzieć o swoich wątpliwościach. Myślę, że jest to powołaniem każdego świeckiego, gdyż zarówno ksiądz, jak i świecki ma za zadanie z takim samym zaangażowaniem dbać o Kościół. Reakcja na jakiekolwiek nieprawidłowości w grupie powinna być wewnętrznym imperatywem dla każdego.
Jakie cechy lidera mogą być sygnałem ostrzegawczym, że dana grupa przeradza się sektę?
– Najczęściej liderami są osoby świeckie, ksiądz jest osobą towarzyszącą, choć bywa, że on jest głównym odpowiedzialnym wspólnoty. Oczywiście pierwszą rzeczą, która powinna budzić nasz niepokój, są doktrynalne nieścisłości, które ta osoba głosi, a o których mówiliśmy. Nasz sprzeciw i zaniepokojenie powinna budzić również gra na emocjach. We wspólnocie strona uczuciowo-emocjonalna nie powinna wybijać się na pierwszy plan. Z emocjami wiąże się często wzbudzanie poczucia winy wśród członków grup: lider głosi swoje pomysły, a cała grupa powinna w to wierzyć i zaufać mu do końca – jeśli zaufania i wiary nie ma, to na pewno jest to wina poszczególnych członków wspólnoty. To wszystko składa się na narzędzia psychomanipulacyjne, które możemy spotkać wewnątrz grup dysfunkcyjnych lub tych o cechach sektowych. W polskim prawie karnym nie ma definicji sekty, a te stosowane w różnych publikacjach są niejednoznaczne. Uproszczona definicja sekty, którą stosujemy w Dominikańskich Ośrodkach Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach, mówi, że sekta to grupa, która przy pomocy różnych środków manipulacji ma za zadanie wykorzystać człowieka w różnych sferach – czy to duchowej, czy psychicznej, czy materialnej. Rzadko występują wszystkie czynniki jednocześnie, zawsze natomiast pojawiają się elementy psychomanipulacyjne, które na różnych płaszczyznach działają w mniejszym lub większym natężeniu. Ostatecznie możemy mówić o elementach sektowych, manipulacjach, które wykorzystywane są w celu zawładnięcia człowiekiem. Manipulacja może wystąpić w aspekcie poznawczym i dotyczy wtedy dezinformacji i kłamstwa, a także emocjonalnym, dotyczącym wzbudzania poczucia winy, wstydu i lęku. Bardzo trudno jest jednoznacznie, z pełnym przekonaniem stwierdzić, że na pewno jakaś grupa jest sektą, ponieważ rzadko się zdarza, zwłaszcza wśród grup wewnątrzkościelnych, aby występowały w nich jaskrawe, mocno przeważające elementy sektowe.
Wspomniał Ojciec o wykorzystaniu na płaszczyźnie duchowej. Jak może dojść do manipulacji na tej płaszczyźnie i jak to uchwycić?
– Manipulacja bardzo często odbywa się na płaszczyźnie uzależnienia duchowego za pomocą źle rozumianego kierownictwa duchowego. Nie chcę stosować zbyt dużych porównań, aby nie dyskredytować pracy coachów, ale czasami lider wspólnoty czy kapłan może pozorować swoje działania właśnie na wzór coacha. Okazuje się, że nagle z osoby, która powinna wspierać duchowo, przeradza się w kogoś, kto wchodzi bardzo głęboko w życie osoby i zaczyna sterować jej wyborami. A przecież zupełnie nie o to chodzi w poradnictwie duchowym. Głównym zadaniem takiej osoby powinna być pomoc człowiekowi w jego relacji z Bogiem. Pomylone zostaje towarzyszenie z kierowaniem życiem.
Czy relacje panujące w danej grupie również mogą stanowić źródło niepokoju?
– Trudno mówić o jakichś konkretnych cechach takich relacji, które miałyby zostać spełnione, aby grupa okazała się niebezpieczna. Zdarza się w różnych grupach, że wokół lidera pewni członkowie gromadzą się bliżej, bywają zapatrzeni w niego i chcą iść w tym samym kierunku, a wspierając go, narzucają jego mechanizmy pozostałym członkom grupy. I znowu, jako działo wyciągane jest poczucie winy: jeśli nie wierzysz w lidera, we wspólnotę, to jest to twoja wina. Nierzadko wymagane jest emocjonalne oddanie, które sprawia, że z takiej grupy trudno odejść.
Zauważyłam niepokojące objawy w mojej wspólnocie – co mam zrobić?
– Księża zawsze są zanurzeni w hierarchii kościelnej. Na początek można iść porozmawiać z proboszczem, a jeśli na płaszczyźnie parafii nie będzie rozwiązania, to należy zgłosić sprawę w kurii. Jeśli wspólnota określa się jako katolicka, to zawsze działa na terenie parafii z pozwolenia biskupa, bez tego nie może działać na terenie diecezji. Do naszych Ośrodków Informacji osoby przychodzą zwykle wcześniej niż do proboszczów. Zazwyczaj jesteśmy pierwszą linią pomocy czy zwrócenia uwagi, a także potwierdzenia, że mamy do czynienia z czymś niepokojącym. Wskazujemy wtedy, jak zgłaszać sprawy odpowiednim organom. Pomagamy napisać list do biskupa lub spotykamy się z nim i z osobą zgłaszającą. Nie ma u nas konkretnych procedur, które uruchamiamy, gdy ktoś zgłasza do nas jakąś wspólnotę. Przede wszystkim rozmawiamy i staramy się ustalić, czy rzeczywiście to, co zgłasza osoba, jest realnym zagrożeniem.
Głośna sprawa dominikanina o. Pawła M. pokazała, że nawet po wielu latach może okazać się, że grupa, w której byliśmy, była dysfunkcyjna. Warto zgłaszać problemy grup działających w przeszłości?
– Odróżniłbym sprawę o. Pawła M. od problemu sekt. Mimo że w przekazie medialnym pojawiło się hasło, iż w prowadzonej przez niego grupie miały miejsce zachowania sektowe, moim zdaniem tam wydarzyło się coś innego. On nie stworzył grupy, która działała w destrukcyjny sposób, nie takie było jego zamierzenie. Motywami jego działań były jego osobiste dysfunkcje, które rzeczywiście prowadziły do manipulacji. Osoba, która po wielu latach uzna, że jej wspólnota działała dysfunkcyjnie, również może zgłosić się do naszego ośrodka. Być może będzie ona potrzebowała terapii. My jej nie prowadzimy, ale wskazujemy, gdzie można szukać pomocy. Jesteśmy miejscem, gdzie każda osoba, nawet po latach zmagania się z wątpliwościami, może czuć się bezpiecznie. Jeśli natomiast pojawi się problem prawny, również pomożemy zareagować, gdyż współpracują z nami specjaliści prawnicy.
Modlitwa, zwłaszcza wspólnotowa, jest przestrzenią, w której do głosu dochodzą emocje i osobiste przekonania. Jak rozpoznać, że nie zmierza ona ku pogłębieniu relacji z Bogiem?
– Sfera uczuć i emocji ma nam pomagać w kontakcie z Bogiem i w naszym przeżywaniu religijności. Nie powinna być ona jednak czymś, co wychodzi na pierwszą linię frontu. W momencie gdy w modlitwie widzimy przewagę emocjonalności, to powinno nas to zaniepokoić. Modlitwa jest przede wszystkim słuchaniem tego, co Pan Bóg mówi: bardzo często powtarzam, że Pan stworzył człowieka z dwoma uszami i jednymi ustami – ma dwa razy więcej słuchać, niż mówić. Jeśli wychodzą na pierwszy plan emocje i moje przeżycia, to istnieje ryzyko, że mój świat emocji zacznie panować nade mną, a ja stanę się podatnym na manipulację. Bywa, że w wielu wspólnotach charyzmatycznych modlitwa przybiera „zabarwienie emocjonalne”. Gdy rodzą się wątpliwości, proponuję przeczytać Dokumenty z Malines pod redakcją kard. L.J. Suenensa, które porządkują podejście do modlitwy i posługiwania się charyzmatami w tychże wspólnotach.
Czy możemy powiedzieć, że ktoś jest bardziej podatny na manipulacje wewnątrzwspólnotowe?
– Po wielu latach praktyki w temacie sekt i nowych ruchów religijnych mogę powiedzieć, że nie jest możliwe jednoznaczne stwierdzenie, że ktoś jest bardziej lub mniej podatny na działanie manipulacji. Oczywiście istnieją pewne czynniki psychologiczne, które daną osobę czynią bardziej wrażliwą, np. pochodzenie z rodziny dysfunkcyjnej, w której brak było miłości i akceptacji. Jednak nie determinuje to, że na pewno padnie ona ofiarą manipulacji, a osoba z tzw. normalnej rodziny będzie od niej wolna.
Od czasu do czasu słychać, że komuś w Polsce czy na świecie ukazała się Maryja lub Pan Jezus. Większość z tych objawień nie jest potwierdzona przez Kościół, ale wokół ,,widzących” gromadzą się wierni nierzadko z księżmi.
– Od razu pojawia się pytanie, czym są objawienia prywatne. Jeśli mówimy o tym zjawisku, to każdy powinien pamiętać, że podstawowym objawieniem w Kościele jest Pismo Święte i Tradycja Kościoła. Te prywatne mogą być prawdziwe, o ile wzbudzają, pogłębiają to objawienie, które jest w Kościele, a także wspierają wiarę. Nawet jeżeli osoba, która nie ma potwierdzonych objawień, jest popierana przez niektórych księży, a świecki zauważy problem, powinien to zgłosić. Warto rozmawiać z teologami, którzy będą uwrażliwiać księży i kurię biskupią, że coś jest nie tak.
Pod koniec marca ukazała się we Francji książka Celine Hoyeau Zdrada ojców. Porusza ona sprawy nadużyć, jakich dopuścili się założyciele wielu cenionych wspólnot kościelnych. Czy to, że założyciel okazał się manipulatorem, oznacza, że wspólnota jest niebezpieczna?
– To, że założyciel odpadł i nie jest w Kościele, nie oznacza, że grupa jest sektą. Martwić się należy wtedy, gdy we wspólnocie są zauważalne procesy manipulacyjne. Zdarzało się w Polsce, że charyzmatyczny lider odrywał całe wspólnoty od Kościoła, ale często wiązało się to z zaniedbaną opieką duszpasterską. Jak już wspomniałem, w polskim prawie nie funkcjonuje pojęcie sekty i jest to pewne utrudnienie w pracy pomocowej uwikłanym w problem sekt. Z drugiej jednak strony wprowadzenie takiego pojęcia do prawa i problemy ze zdefiniowaniem tego pojęcia mogą zaburzyć prawdziwy odbiór rzeczywistości, np. we Francji Odnowa w Duchu Świętym znajduje się w katalogu sekt, ponieważ według tamtejszych wytycznych działa jak grupa dysfunkcyjna. Ostatecznie myśląc o zachowaniach sektowych i dysfunkcyjnych grupach, zawsze trzeba zachować zdrowy rozsądek, przyglądać się, a w razie potrzeby reagować. Należy pamiętać, że grupy i wspólnoty posługują się charyzmatem dla dobra Kościoła, więc podstawowym pytaniem, które warto sobie stawiać, jest to, czy dana grupa, wspólnota działa realnie właśnie dla dobra wspólnoty Kościoła. Jeśli pojawiają się wątpliwości co do tej kwestii, powinno wzbudzić to nasz niepokój.
Sieć Dominikańskich Ośrodków Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach, działająca do 2018 r.
pod patronatem Polskiej Prowincji Dominikanów, została przekształcona w Dominikańskie Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach, które działa przy klasztorze na Służewie w Warszawie jako instytucja centralna, zajmująca się przede wszystkim działalnością badawczą, ekspercką i edukacyjną.
Założona w 2001 r. Fundacja Przeciwdziałania Uzależnieniom „Dominik” w ramach swojej działalności statutowej niesie pomoc osobom poszkodowanym przez grupy destrukcyjne oraz członkom ich rodzin.
Zasila ją świecka kadra ekspertów – wcześniej wieloletnich wolontariuszy Dominikańskich Ośrodków Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach.
Fundacja „Dominik” kontynuuje obecnie misję pomocową, prewencyjną i edukacyjną w ośrodkach działających pod jej patronatem w Krakowie i Gdańsku.
Dominikańskie Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach współpracuje z Fundacją Przeciwdziałania Uzależnieniom „Dominik” w zakresie informacji, prewencji, edukacji i pomocy dotyczącej psychomanipulacji oraz destrukcyjnej działalności sekt.
Więcej informacji: sekty.dominikanie.pl