Wiek XIX to oprócz wynalezienia maszyny parowej i budowy pierwszych linii kolejowych czas zaistnienia fotografii, a pod koniec stulecia – pierwszych projekcji filmowych. W roku 1826 r. Nicéphore Niépce z okna swojej pracowni za pomocą camera obscura wykonał zdjęcia, które nazwał heliografami. Powstały one na płytce cynkowej, pokrytej warstwą światłoczułego asfaltu. Czas naświetlania wynosił około ośmiu godzin. Ta zrobiona w rodzinnej posiadłości francuskiego wynalazcy fotografia to najstarsze zachowane do dzisiaj zdjęcie.
Z ziemi, z powietrza, spod wody
Trzy lata później Niépce wraz z Louisem Jacques’em Daguerre zawiązali spółkę w celu prowadzenia badań nad fotografią. Po śmierci Niépce’a Daguerre kontynuował eksperymenty. W rezultacie w 1835 r. uzyskał pierwsze dagerotypy – fotografie na płytkach pokrytych jodkiem srebra. Dagerotypy upowszechniły fotografię i wprowadziły modę na zdjęcia portretowe, jednak technologia ich wykonywania wiązała się z koniecznością długiego pozowania w bezruchu, a powstałe odbitki nie mogły być powielane. W tym samym roku Anglik, William Fox Talbot, wynalazł proces fotografii negatywowej, który umożliwiał wykonywanie wielu kopii.
Kolejne lata przyniosły następne odkrycia i udoskonalenia. W drugiej połowie XIX w. proces ten nabrał jeszcze większego tempa. Fotografowano już nie tylko ludzi i zwierzęta, ale nawet księżyc i gwiazdy, a zdjęcia wykonywano zarówno z unoszącego się w powietrzu balonu, jak i z łodzi podwodnej. Ludzie mogli już nie tylko zobaczyć siebie, swoich bliskich upozowanych we wnętrzach coraz bardziej profesjonalnych zakładów fotograficznych, ale także widoki miejsc dla siebie niedostępnych.
Fotografię zaczęło także wykorzystywać wojsko, medycyna, nauka, a wszystko to za sprawą coraz doskonalszego sprzętu i postępu w procesie powstawania zdjęć. Wykształciła się nowa profesja zawodowych fotografów. Wielu spośród nich to jednocześnie wynalazcy, dzięki którym w pewnym momencie z fotografii wyłoniła się nowa dziedzina – film.
Koń w galopie, człowiek w ruchu
Zanim to jednak nastąpiło, przyszedł czas na próby uchwycenia już nie tylko statycznej postaci, ale ruchu, zmiany, przemieszczania się. W 1877 r. w Stanach Zjednoczonych Eadweard Muybridge sfotografował fazy galopu konia. Udowodnił, że istnieje taki moment, w którym żadne z czterech kopyt zwierzęcia nie dotyka ziemi. Jak to zrobił? Wzdłuż toru ustawił 24 aparaty fotograficzne, a do migawki każdego z nich zamocował linkę. Biegnący koń, przerywając linkę, wyzwalał migawki w kolejnych aparatach. Uzyskane fotografie opublikowano w postaci litografii.
Lata 80. XIX w. przyniosły kolejne odkrycia. W 1884 r. austriacki fotograf Peter Salcher, współpracujący z fizykiem Ernstem Machem, przy użyciu fotografii błyskowej wykonał pierwsze zdjęcie pocisku lecącego z prędkością 350 km/h. Z kolei Thomas Eakins, amerykański malarz i rzeźbiarz, fotografował na jednej klatce negatywu poszczególne fazy ruchu człowieka. Innym eksperymentatorem był francuski fizjolog Étienne-Jules Marey. W 1892 r. zbudował tzw. fotorewolwer, którym fotografował poszczególne etapy ruchu ludzi na jednej kliszy. Choć sam Marey nie był zainteresowany tworzeniem iluzji ruchu, to jego doświadczenia miały wpływ na późniejsze wynalazki Thomasa Edisona i braci Lumiére.
Migawka szczelinowa
Rozwój fotografii rejestrującej poszczególne fazy ruchu ludzi i zwierząt nastąpił dzięki technicznemu wynalazkowi, jakim była migawka szczelinowa. I tu zaczyna się historia Ottomara Anschütza, nadwornego fotografa cesarza Wilhelma II i prywatnego nauczyciela fotografii cesarzowej Augusty Wiktorii.
Anschütz urodził się 16 maja 1846 r. w Lesznie. Do dzisiaj w mieście można znaleźć miejsca z nim związane: kamienicę, w której mieszkał, dom, w którym miał pracownię, zachowany w zbiorach Muzeum Okręgowego aparat fotograficzny sygnowany jego nazwiskiem czy wykonane przez niego zdjęcia. W młodości, w latach 1864–1868 praktykował u kilku wziętych fotografów w Warszawie, Berlinie, Monachium i Wiedniu. To zapewne w tym czasie zetknął się ze światowymi nowinkami. W 1879 r. wrócił do Leszna, gdzie przejął rodzinny warsztat fotograficzny, wykonując standardowe zdjęcia portretowe. Równolegle eksperymentował. Na dwukonnym wozie zbudował objazdowe atelier, które zrobiło wielkie wrażenie na członkach berlińskiego Towarzystwa Wspierania Kinematografii. W dowód uznania w 1880 r. został przyjęty do tego gremium.
Dwa lata później Ottomar skonstruował migawkę szczelinową o bardzo szybkich czasach otwarcia do 1/1000 sekundy. Ten sposób fotografii potocznie nazywano wówczas fotografią momentalną. Kilka lat później, w 1890 r., przedsiębiorca Paul Goerz uzyskał patent na produkcję aparatów z migawką Anschütza. Czy jednak to właśnie Anschütza należy uważać za jedynego odkrywcę migawki szczelinowej?
W tym czasie fotografia nadal pozostawała nowoczesną myślą, polem eksperymentów i wynalazków, o których wiedza szybko docierała do zainteresowanych, stając się inspiracją do dalszych poszukiwań. Nie inaczej było z migawką szczelinową. W przypadku tego wynalazku, obok nazwiska niemieckiego fotografa z Leszna, pojawia się także nazwisko Polaka – Stanisława Jurkowskiego. Okazuje się, że obaj – Jurkowski i Anschütz – praktykowali u Maksymiliana Fajansa, właściciela wziętego warszawskiego zakładu, laureata wystaw w Berlinie i Wiedniu. Jurkowski i Anschütz zaprzyjaźnili się, a po kilku latach każdy z nich skonstruował migawkę szczelinową. Polak, który własny zakład fotograficzny otworzył w Witebsku, swoją konstrukcję opisał w 11. numerze rosyjskiego czasopisma ,,Fotograf” z 1882 r. W tym samym roku Anschütz swój wynalazek opatentował w niemieckim urzędzie.
Aparat fotograficzny sygnowany nazwiskiem Ottomara Anschütza fot. Muzeum Okręgowe w Lesznie
Z Leszna do Berlina
Co do kolejnego wynalazku nie ma już wątpliwości, że powstał wyłącznie w Lesznie. W połowie lat 80. razem z Johannem Schneiderem, budowniczym organów, Anschütz skonstruował maszynę, tym razem do oglądania zwierząt i ludzi w ruchu. Nazwali ją elektrischer Schnellseher (elektryczny szybkowidz) lub bardziej fachowo elektrotachyskop. Śmiało można powiedzieć, że był to prototyp kinematografu. Filmoznawca prof. Marek Hendrykowski tak opisuje działanie tego wynalazku: „Tarcza była obracana ręcznie, przy czym u góry była zainstalowana żarówka elektryczna, która kolejno prześwietlała każdą fotografię, w kolejnych fazach ruchu, dając projekcje ożywionych obrazów, w pewnym powiększeniu”.
Urządzenie składało się ze stalowego koła umieszczonego na wózku szynowym. Na obwodzie koła umieszczone były szklane miniszybki z kadrami, które zarejestrowały kolejne fazy ruchu. Ruch wirowy powodował, że oglądający obrazy miał wrażenie uczestniczenia na żywo w wydarzeniu. W 1888 r. Anschütz pojechał do Berlina, gdzie za pomocą szybkowidza odtworzył manewry kadetów Szkoły Wojskowej w Hanowerze. Pokaz wzbudził sensację. W ciągu kolejnych miesięcy projekcje ruchomych obrazów obejrzały dziesiątki tysięcy ludzi.
Ottomar opuścił Leszno i przeprowadził się do Berlina, gdzie przy Leipzigerstrasse 115/116 założył atelier, a następnie sklep dla amatorów fotografii. W tym czasie w Europie i Stanach Zjednoczonych rozpoczęły się masowe pokazy ruchomych obrazów. W 1891 r. szybkowidz dotarł do Warszawy. Cud techniki przedstawiał przyjaciel Ottomara, Stanisław Jurkowski, w specjalnie przystosowanym lokalu na rogu Nowego Światu i Alei Jerozolimskich. W kolejnych latach szybkowidz wyświetlał projekcje na dużych, płóciennych ekranach w specjalnie do tego celu zacienionych salach. Ruszyła także produkcja urządzeń w różnych wersjach. Sukces był ogromny.
Co zatem się stało, że to bracia Lumière zgarnęli palmę pierwszeństwa, a ich Wyjście robotnic z fabryki pokazane w grudniu 1895 r. w Paryżu jest uznawane za początek kina? Francuzi, podobnie jak wcześniejsi odkrywcy fotografii, na tyle udoskonalili kinematograf, że ich konstrukcja okazała się lepsza technicznie zarówno od szybkowidza Anschütza, jak i aparatu Edisona.
Na początku XX w. Ottomar wraz ze swoim synem Guidem wykonywali liczne zdjęcia zamku w Malborku. 25 listopada 1905 r. w Dworze Bractwa św. Jerzego w Gdańsku za pomocą szybkowidza miał miejsce pokaz pt. „Krzyżacy i ich zamki. W obrazach i słowie”. Dwa lata później Anschütz zmarł w Berlinie.