Logo Przewdonik Katolicki

Miasta z gliny i błota

Natalia Budzyńska
fot. AdobeStock/ irinabal18

U podnóży góry Jabal Nuqum, Sem, syn Noego, założył miasto. Działo się to po potopie, a miasto istnieje do dziś. Nazywa się Sana i jest stolicą Jemenu.

Ta historia o mieście i jego związkach z Semem jest legendą. Biblia o synu Noego mówi niewiele: „Sem miał sto lat, gdy został ojcem Arpachszada w dwa lata po potopie. A po zrodzeniu Arpachszada żył Sem jeszcze pięćset lat. W tym czasie został ojcem synów i córek” (Rdz 11, 10–11). W starożytności Sana nosiła nazwę Azal, która miała mieć związek z Uzalem, synem Joktana, który był prawnukiem Arpachszada. A sam Uzal uznawany jest za ojca plemienia arabskiego. Tyle tradycja.
Fakty są takie: Sana to jedno z najstarszych nieprzerwanie zamieszkanych miast na świecie. Istnieje co najmniej od 2,5 tysięcy lat. Historycy spierają się, ile liczy sobie lat najstarszy zabytek Sany – pałac Ghumdan, pod który kamień węgielny miał położyć Sem. Uważają go jednak za najstarszy znany zamek, a na pewno za najwcześniejszy wieżowiec. Pałac Ghumdan, zwany też wieżą Ghumdan, ma 20 pięter. Takich piętrowych budynków w Sanie jest ponad setka, znajdują się też w innych miastach – wszystkie zbudowane z wypalanych z mułu cegieł, uzupełnianych gliną. Zagrożone przez trwający w Jemenie konflikt i największą w XXI wieku katastrofę humanitarną, są warte przypomnienia.

Domy z piernika
Na początku lat 70. do Jemenu przyjechał włoski reżyser Pier Paolo Pasolini. Szukał plenerów do swojego nowego filmu. Znalazł je w mieście Zabid i w Sanie. Zachwycony tradycyjną architekturą, z jaką nie spotkał się w żadnych miejscu na świecie, wykorzystał ją w dwóch swoich filmach. W przerwie między zdjęciami nakręcił krótki dokument zatytułowany Mury Sany. Starożytne miasto będące chlubą Jemenu było wówczas zagrożone wyburzeniem. Deweloperzy zamierzali na miejscu domów z gliny zbudować betonowe budynki. Sana, stolica Jemenu, miała być nowoczesna. Czarno-biały film zasmuconego tą perspektywą Pasoliniego był apelem skierowanym do UNESCO, aby interweniować w tej sprawie i uratować dziedzictwo starej Sany.
Pasolini pisał o swym filmie tak: „Główny powód, dla którego powstały Mury Sany, jest taki sam jak w przypadku «Trylogii życia»; chodziło nam o utrwalenie na taśmie pewnych form istnienia. I nie chodzi tu nawet o poszczególne dzieła architektury, ale raczej o miasto jako całość, o dzielnice zamieszkane przez najuboższych, bo są najstarsze, jeszcze niezmodernizowane. Podczas pracy nad Kwiatem tysiąca i jednej nocy gorzko rozczarowały mnie wszystkie cztery kraje, w których byliśmy: w Jemenie Północnym i Południowym, w Persji i Nepalu. Zniszczono wszystko, co przypominało przeszłość. W Nepalu i Jemenie wyczuwa się miejski snobizm, który przywodzi na myśl miasta Zachodu. Sami tubylcy nie chcą już żyć w ubóstwie. To oczywiście zrozumiałe, ale nie musi wcale oznaczać, że zrównuje się z ziemią całe miasta… Na pewno istnieje rozwiązanie pośrednie. Jeszcze do nich nie dotarło, że przepiękne budynki, które teraz burzą, żeby zrobić miejsce nowoczesności, za dziesięć lat mogą się okazać dla kraju źródłem dochodów, kiedy zacznie się rozwijać przemysł turystyczny. (…). W dzisiejszych czasach nie ma kultury Wschodu u Zachodu, granice zatarły się już dawno temu. Teraz mamy jedną, wspólną, wszechogarniającą kulturę. Wiekowe mury miejskie miasta Sana są dla nas, Europejczyków, równie ważne, jak Wenecja i jej kanały”.
Rozpaczliwe wołanie Pasoliniego zostało wysłuchane dekadę później i starówka Sany otoczona glinianymi murami o wysokości nawet 14 metrów została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa w 1986 r. UNESCO tak opisało tę przepiękną dzielnicę: „Ochra budynków wtapia się w ciemnobrunatną barwę pobliskich gór. Wewnątrz miasta minarety strzelają w niebo, a przestronne zielone ogrody rozsiane są pomiędzy stłoczonymi gęsto domami, meczetami, łaźniami i karawanserajami”. Najpiękniejsze są misterne zdobienia fasad tych kilkukondygnacyjnych domów zabarwione na biało gipsem, alabastrowe ramy okien i witrażowe zwieńczenia. To z tego powodu Sana wygląda jak miasto z piernika.

Wieżowce na pustyni
Pod koniec XX wieku zaczęto doceniać wartość dawnego budownictwa. Okazało się, że wprowadzane w nową architekturę technologiczne nowości nie sprawdzają się w jemeńskim pustynnym klimacie, który charakteryzują duże różnice temperatur. Tynk wykonany według starożytnych receptur jest trwalszy niż cement i nie powoduje erozji kamieni, a te układane na dachach lepiej izolują i są mocniejsze niż beton. Tradycyjnie budowane domy w dzień chronią przed upałem, a po południu zatrzymują ciepło zachodzącego słońca, by ogrzać pomieszczenia w zimne noce. Całe szczęście tradycje budowlane przekazywane są z pokolenia na pokolenie. W starych częściach miasta nadal tnie się kamienie ręcznie, miesza się tynk ręcznie, i ręcznie szlifuje alabaster.
Takich perełek architektonicznych jest w Jemenie kilka. Każdy region miał swoją kulturę budowania domów. Budynki w stylu Sany znajdują się w Taizz, Ibb, Sada, Marib czy w Zabid, w którym niemal połowa domów została zburzona i zastąpiona betonem. Z tego powodu Zabid został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa w Zagrożeniu.
Nieco inne domy, też objęte ochroną UNESCO, budowano w Szibam, które nazywane jest pustynnym Manhattanem. Grupa białych budynków wyrastających nagle w samym środku pustyni robi wrażenie. Wyglądają trochę jak zamki zbudowane z piasku. Piach zresztą hula po wąskich uliczkach, w których labiryntach łatwo się zagubić. Domy są zbudowane z gliny, większość pochodzi z VI w., mają wąskie okna ozdobione misternie rzeźbionymi kratami z drewna. Na ośmiu, a nawet dziesięciu piętrach mieszkają wielopokoleniowe rodziny. Układ pomieszczeń jest taki sam jak w Sanie. Na parterze, gdzie kiedyś trzymano zwierzęta, dziś prowadzi się sklepiki. 
Piętro wyżej znajduje się magazyn na opał lub jedzenie. Drugie piętro to coś w rodzaju gabinetu i salonu głowy rodziny, przeznaczonego na prowadzenie interesów i należącego tylko do mężczyzn. Od czwartego piętra mieszczą się pokoje należące do strefy prywatnej: najpierw kuchnia i łazienka, wyżej sypialnie i pokoje dzienne, a na samej górze miejsce urządzone najstaranniej i najwystawniej przeznaczone dla przyjmowania gości.
Wieżowce przylegają do siebie, tworząc egzotyczną miejską tkankę i jeśli ktoś chciałby się wybudować dzisiaj, musiałby dostosować się do tego zwyczaju. Tyle że to raczej niemożliwe, Jemeńczycy mają teraz inne problemy.

Na ratunek
Skarby jemeńskiej kultury niszczy trwająca od kilku lat wojna i spowodowany przez nią kryzys humanitarny. Naloty zburzyły domy z błota w Sadzie, liczącą niemal 3 tysiące lat Tamę Maribu, zabytki miast Taizz i Barakisz oraz uszkodziły domy w Sanie. Wojna sprzyja przemytowi antyków, które chętnie kupują handlarze sztuki, także z Europy. W Jemenie, w którym panuje skrajne ubóstwo i niemal wszyscy mieszkańcy potrzebują pomocy, aby przeżyć, trudno myśleć o zabytkach. Tyle że w tych pięknych, lecz zaniedbanych domach mieszkają ludzie. Międzynarodowa prasa pisała o nich latem zeszłego roku, kiedy wyjątkowo ulewne deszcze spowodowały zniszczenie ponad stu budynków w Sanie, które dosłownie się zapadły. Od czasu wybuchu konfliktu zbrojnego wielu mieszkańców Starego Miasta nie stać było na konserwację i odpowiednie utrzymanie swoich ponad tysiącletnich domów, tak jak to robili dotychczas. Dlatego ściany zaczęły pękać, dachy przeciekać, a cała konstrukcja, która przetrwała nawet tysiąc lat, uległa osłabieniu.
UNESCO zauważyło problem i rozpoczęło akcję ocalenia dziedzictwa Jemenu, o które jego mieszkańcy dbali przez tyle wieków. Trzyletni projekt „Gotówka za pracę” (Cash-For-Work) finansowany m.in. przez Unię Europejską, daje pracę przy renowacji domów młodym ludziom zamieszkałym w historycznych dzielnicach Sany, Shibam, Zabid i Aden. Po powodziach w 2020 r. rozpoczęto kolejny, bardziej zaawansowany etap interwencyjny. Jest nadzieja, że kolejne pokolenia Jemeńczyków będą cieszyć się pokojem i swoim dziedzictwem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki