Moje komórki świetnie sobie poradziły z instrukcjami zawartymi w szczepionce. Dość powiedzieć, że już po 12 godzinach wzięły udział w zaplanowanej dla nich grze, dzieląc się na dwie grupy. Pierwsza z nich poprawnie odczytała instrukcję budowy białka szczytowego, które powleka powierzchnię wirusa, dzięki czemu mogła na chwilę zagrać rolę SARS-CoV-2. Druga grupa komórek rozpoznała obcego i zaatakowała go. Nie wiem, czy dobrze odczytuję sygnały płynące z mojego organizmu przez ostatnie 72 godziny. Pamiętam film Było sobie życie i odcinek o układzie immunologicznym, więc kiedy mój mięsień dwugłowy ramienia był rozrywany bólem, to wyobrażałam sobie bardzo efektywną walkę. Wkrótce poczułam się tak, jakby do walki stanęły wszystkie mięśnie, niektóre stawy, żołądek i zmysł równowagi. Mam nadzieję, że przez trzy doby mój układ odpornościowy dobrze zapamiętał antygen i w przyszłości rozpozna go natychmiast.
Gdy piszę te słowa, wszczepiona mi cząsteczka z instrukcją tworzenia obcego białka dawno się rozpadła. Przeglądając internet w celu uzyskania informacji na temat działania szczepionek, szybko zauważam artykuły sprzed roku, informujące o rozpoczęciu prac nad nimi. Trudno mi było wtedy uwierzyć, że tak szybko możliwe będzie korzystanie z ich efektów. Aspekt medyczny jest oczywiście bardzo ciekawy, lecz dla mnie ciekawszy jest kontekst kulturowy. A konkretnie legenda, jaka wokół tematu tych konkretnych szczepionek powstała. Śmiało możemy powiedzieć, że jesteśmy naocznymi świadkami rodzenia się nowej teorii spiskowej. Jej ewolucję można śledzić od ponad roku, ze zdziwieniem obserwując coraz większą ilość jej wyznawców. Najpierw teorie dotyczyły istnienia wirusa, potem skuteczności maseczek, faktycznej liczby chorych i przypadków śmiertelnych, wiarygodności testów, aż wreszcie szczepionek.
Wątpliwości wobec czegoś zupełnie nowego to normalna reakcja, mieliśmy je wszyscy. W ekstremalnych sytuacjach, które wstrząsają naszą poukładaną codziennością, potrzebujemy prostych wyjaśnień. Niepewność ich nie daje. O koronawirusie wiemy coraz więcej, ale nadal niewiele. Nikt na całym świecie nie potrafi powiedzieć na pytanie, skąd się wziął. Zbyt wiele niewiadomych rodzi frustrację. Teorie spiskowe na złożone sytuacje tworzą odpowiedzi bardzo jasne. Olśnieniu towarzyszy ulga, bo teraz można wreszcie wziąć życie w swoje ręce. Można zdecydować. Na przykład o tym, czy się zaszczepić.
Możemy się uśmiechać z wyższością i po szczepieniu z przymrużeniem oka informować znajomych, że właśnie daliśmy się „zaczipować”. Tyle że to nic śmiesznego. Więc nie, nie śmieję się z decyzji tych, którzy odrzucają szczepionkę. Jestem ich wyborem przerażona.