Staram się śledzić zarówno oświadczenia polskiej Konferencji Episkopatu Polski, jak i Watykanu na różne tematy związane z moralnymi dylematami współczesności. Jednak zaskoczyło mnie zarówno stanowisko przewodniczącego bp. Józefa Wróbla, przewodniczącego Zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych, jak i reakcje na nie. Zacząć należy od tytułu, jaki strona internetowa episkopat.pl nadała tej informacji. Brzmiał on: „Technologia produkcji szczepionek AstraZeneca i Johnson&Johnson budzi poważny sprzeciw moralny”. Wiemy niestety, że duża część Polaków, w tym również wiernych, nie czyta szczegółowo całych tekstów informacyjnych, poprzestaje na tytule, może kilku zdaniach. Większości użytkowników internetu w głowie zostanie więc prosty komunikat. Szczepionki AstraZeneca i Johnson&Johnson są złe.
Kto jednak przeczyta cały komunikat, dostrzeże, że sprawa jest bardziej skomplikowana. Biskup Wróbel w swym komunikacie stwierdza, że istnieją poważne zastrzeżenia co do etyczności preparatów tych dwóch firm, bo przy ich produkcji korzystano z materiału pobranego w przeszłości od abortowanych płodów, co budzi sprzeciw moralny, wierni nie powinni się więc godzić na ich stosowanie. Ale dalej pisze, że wierni, którzy nie mają możliwości wyboru producenta szczepionki, mogą z nich skorzystać bez winy moralnej, choć powinni przy tym zamanifestować swój sprzeciw wobec aborcji.
Czy szczepionka powstała w sposób niemoralny, czy nie? Czy katolik nie może się nią szczepić, czy może to zrobić bez winy? Co oznacza zamanifestowanie sprzeciwu wobec aborcji? Ma podczas przyjmowania zastrzyku powiedzieć pielęgniarce, że aborcja jest złem? Ktoś powie, że przesadzam. Być może, ale ważne jest to, co zostaje w głowach ludzi po przeczytaniu tytułu, pierwszej części, a potem reszty komunikatu – zresztą, kto doczyta do końca.
Watykan w swym stanowisku z grudnia przekazał, że papież stwierdził, że katolicy mogą stosować szczepionki, nawet jeśli powstały z użyciem materiału pobranego z ciał abortowanych dzieci. Rzym uznał, że dystans pomiędzy sumieniem wiernego przyjmującego szczepionkę a złem aborcji jest ogromny, a pandemia jest niebezpieczeństwem, z którym trzeba walczyć. Niby Watykan mówi to samo, co biskup Wróbel, a równocześnie wymowa jest zupełnie inna.
Krytycy Kościoła natychmiast zaczęli przywoływać stanowisko bp. Wróbla, grzmiąc, że polski episkopat podważa nauczanie Franciszka, a jego postawa sprawia, że Polacy nie będą się chcieli szczepić. Później pojawił się głos biskupa polowego Józefa Guzdka, który wezwał katolików, by się szczepili, a ks. prof. Andrzej Muszala, członek zespołu kierowanego przez bp. Wróbla, również stwierdził, że jeśli ktoś nie ma przeciwwskazań medycznych, powinien się szczepić.
W efekcie mamy zupełny chaos informacyjny. Wrogowie Kościoła mają doskonałą okazję, by weń uderzyć, a wierni nie wiedzą, co mają robić. Ale to nie tylko problem komunikacji. Jakie dobro ma wynikać z tej kakofonii? Nie umiem odpowiedzieć sobie na to pytanie.