Logo Przewdonik Katolicki

Chciałbym wierzyć w dobre intencje antyszczepionkowców

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Ze sporym niepokojem obserwuję panikę moralną, jaka ogarnia część najbardziej konserwatywnych środowisk katolickich w sprawie szczepienia na koronawirusa

Episkopat kilka dni temu w specjalnym oświadczeniu podkreślił, że warto rozwiewać mity krążące wokół szczepionek, a je same nazwał owocem daru Bożego, jakim są ludzki rozum i nauka, którą Stwórca dał nam, byśmy sobie radzili z wyzwaniami natury. Episkopat podkreśla też, że pierwsze dopuszczone do użytku szczepionki firmy Pfizer nie są tworzone z materiału komórkowego pochodzącego z ciał abortowanych dzieci, chociaż ludzki materiał komórkowy był używany w pierwszych testach specyfiku. Choć decyzja o szczepieniach – zdaniem ekspertów KEP – powinna być indywidualną decyzją jednostki, to za jej podjęciem przemawia troska o dobro innych ludzi i społeczna odpowiedzialność. Najważniejsza jednak jest konkluzja: „Każdy człowiek, w tym katolik, może korzystać ze szczepionek, nawet opracowanych z wykorzystaniem linii komórkowych abortowanych płodów, jeżeli nie są dostępne inne szczepionki niebudzące takich zastrzeżeń”.
W podobnym duchu wypowiedział się również Watykan. Szef watykańskiej komisji ds. pandemii podziękował naukowcom za stworzenie szczepionki i zaapelował o równy i sprawiedliwy dostęp do niej dla wszystkich bez względu na zamożność. „Szczepionki są konieczne” – napisano w dokumencie ogłoszonym tuż po świętach.
Tymczasem w mediach społecznościowych, ale też niekiedy w mediach tradycyjnych, na internetowych forach i wśród część katolików wrze. Co rusz pojawiają się komunikaty czy oświadczenia osób budzących w tych kręgach zaufanie, potępiających szczepionki. W dokumencie sygnowanym między innymi przez abp. Jana Pawła Lengę, któremu jakiś czas temu na polecenie Watykanu zakazano publicznych wystąpień w Polsce, czytamy, że akceptacja szczepionek jest bierną współpracą ze złem. Z pisma wyłania się obraz, który de facto zrównuje przemysł farmaceutyczny z aborcyjnym. Gdzie indziej pojawia się argument, że przyjmowanie szczepionki „legitymizuje aborcję”.
Chciałbym wierzyć, że osoby, które zniechęcają do szczepionek, mają dobre intencje. Że chcą wyłącznie przestrzegać przed złem, jakim jest aborcja. Należy jednak zastanowić się, czy skutki takich działań nie będą negatywne. Biorąc pod uwagę, jak mało Polaków chce się zaszczepić na koronawirusa, trzeba się zastanowić, jak ich do tego zachęcać, a nie podważać zarówno głosy Episkopatu, jak i Watykanu, podobnie jak deklaracje ważnych biskupów, m.in. prymasa, który zadeklarował, że się zaszczepi. W dodatku stwierdzenie Kościoła, że nieetyczne metody tworzenia czy badania szczepionek nie sprawiają, że ten, kto je przyjmuje, popełnia czyn nieetyczny. Twierdzenie, że przyjmowanie szczepionki to legitymizacja aborcji, jest równie nieprawdziwe jak twierdzenie, że legitymizujemy wypadki drogowe, gdy zgadzamy się na przeszczep organów osób, które w nich zginęły, a które mogą uratować życie innych osób. Niepotrzebne sianie paniki i sprawianie, że katolicy dostaną kolejne argumenty, by się nie szczepić, wydaje się zachowaniem nieodpowiedzialnym, niemającym – w mojej ocenie – wiele wspólnego z troską o życie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki