Bydgoszcz, Wielki Piątek. Przed siedzibą kurii i na drzwiach Domu Polskiego, którego właścicielem jest diecezja, pojawiły się plakaty. Na nich wizerunki ukrzyżowanej kobiety w ciąży, a także napisy: „Kościół KAT” oraz „Tajemnica wiary: auta i dolary”.
Takie materiały można ściągnąć ze strony internetowej sameplusy.info. Ta kampania prowadzona jest przez Zespół Świeckie Państwo Rady Konsultacyjnej przy Ogólnopolskim Strajku Kobiet i – jak czytamy – „jest realizacją zadania Narodowa Apostazja”. Na stronie znajdziemy więcej grafik do wydrukowania. Wśród nich kilka naprawdę wulgarnych z hasłami „Nie bać Kościół” i „Niech będzie pochwa”. Jest także jedna z rozbitym błyskawicą krzyżem.
O nowy, lepszy świat
Warto dokładniej przyjrzeć się założeniom Narodowej Apostazji. „Dość już bierności. Pora wziąć sprawy w swoje ręce. Kościół, jaki jest, każdy widzi i nie warto poświęcać mu więcej uwagi. Skupmy ją na życiu zgodnym z własnymi przekonaniami, uczciwie wobec siebie i świata. Każdy krok się liczy: apostazja, wypisanie dziecka z religii czy ślub cywilny zamiast kościelnego. To nasze postawy i wybory zmienią Polskę w świeckie państwo. Świeckie, czyli dla wszystkich, niezależnie od wiary, poglądów, płci, orientacji seksualnej i każdej innej cechy. Takie, w którym wszyscy będziemy mogli wreszcie czuć się u siebie” – czytamy na stronie internetowej.
Do finansowego wsparcia kampanii zachęca Ogólnopolski Strajk Kobiet. „Zasil akcję Same Plusy, rzuć na tacę! Chcemy wspierać lokalne społeczności w ich oporze przed wszechobecną opresją religijną i przemocą symboliczną oraz dodawać odwagi do odejścia z kościoła. Z zebranych pieniędzy pokryjemy koszt wynajmu bilbordów, druku plakatów, wlepek, opracowania nowych projektów, czy organizacji konferencji i dojazdów na nie. Głośmy razem dobrą nowinę, brońmy się przed ekspansją fanatyków!” [pisownia oryginalna] – czytamy w mediach społecznościowych Strajku.
Zanosi się więc na to, że organizatorzy tej kampanii przymierzają się do tego, by ze swoimi plakatami szerzej zaistnieć w przestrzeni publicznej.
Katoliku, zastanów się
Plan jest taki: stworzyć wreszcie państwo, „w którym wszyscy będziemy mogli wreszcie czuć się u siebie”. Tzn. prawie wszyscy, wyłączając katolików. No bo jak mają się czuć osoby wierzące, kiedy słyszą, że żeby być – jak głosi hasło kampanii Same plusy – „w zgodzie z sobą”, trzeba być „z dala od kościoła”? Tylko poza nim można żyć zgodnie „z własnymi przekonaniami, uczciwie wobec siebie i świata”.
Rozważasz chrzest swojego dziecka? To zły pomysł. „Rezygnacja z chrztu to same plusy dla Twojego dziecka i Waszej rodzinnej relacji, ponieważ: wiara to kwestia bardzo osobista, rezygnując z wpajania jej dziecku przymusem, unikniesz konfliktu; nie narzucając dziecku przynależności religijnej, szanujesz jego prawo wyboru”. A może myślisz o ślubie? Bierz go wszędzie byle nie w kościele. Dzięki temu zorganizujesz wymarzoną uroczystość w dowolnej lokalizacji, „bez pouczania i nauk przedmałżeńskich”, no i taniej niż za „co łaska, ale nie mniej niż tysiąc”.
Ale ten przekaz nie ogranicza się tylko do sugerowania bezsensu bycia w Kościele. On też ten Kościół ośmiesza. Bo jak inaczej odczytywać zdanie, że dzięki apostazji „dołączymy do społeczności, która zmieni oblicze tej ziemi”?
Konkretny plan
Chwyty zastosowane przez organizatorów tej kampanii muszą dziwić. Jeśli bowiem zarzucali oni Kościołowi brak szacunku do innych ludzi – osób niewierzących, kobiet, osób LGBT – to jakie proponują na tę sytuację lekarstwo? Ich odpowiedzią jest brak szacunku do osób wierzących. Nie da się inaczej ocenić plakatów zamieszczonych na stronie internetowej ani zawieszenia ich w Wielki Piątek.
Tego działania nie można usprawiedliwiać emocjami. Je należało brać pod uwagę w przypadku protestów, jakie towarzyszyły na przykład ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie tzw. aborcji eugenicznej w październiku 2020 r. czy jego uzasadnienia w styczniu 2021 r. Dziś o takiej spontaniczności nie ma mowy. Mamy do czynienia z krok po kroku zaplanowaną kampanią, której celem jest zdyskredytowanie, ośmieszenie i osłabienie pozycji Kościoła, a ostatecznie może nawet jego wyeliminowanie z przestrzeni publicznej.
Tutaj nie ma miejsca na jakąkolwiek dyskusję czy nawet próbę rozmowy. Z Kościołem nie będziemy rozmawiać, bo „jaki jest, każdy widzi”. Czy tak, według twórców Narodowej Apostazji, ma wyglądać debata publiczna?
Droga donikąd
– Takie akcje są skierowane przeciwko Kościołowi, kulturze chrześcijańskiej. Ludzie, którzy to robią, nie zastanawiają się nad tym, co dalej. Nie zastanawiają się, jaka ma być alternatywa w stosunku do tego, co im się nie podoba – komentuje wywieszenie plakatów w Bydgoszczy bp Jan Tyrawa. – Nie chodzi o pozytywny konsensus, który pozwoliłby budować spokojniejszą przyszłość. Nikt się nie zastanawia nad tym, w jaki sposób do tej pory funkcjonowało społeczeństwo. Że za tym wszystkim kryje się pewna moc ducha. O tym się nie myśli. Rzuca się tylko hasło, w imię którego próbuje się coś zniszczyć. Nie myśląc o tym, co ma być w zamian. Ci ludzie nie zastanawiają się nad tym, na jakich wartościach chcą budować przyszłość społeczeństwa – mówi biskup bydgoski. – Tam, gdzie nie ma wartości, ideałów, celu życia, który trzeba czasami realizować w bólu i trudzie, tam wchodzą pustka i nuda, które człowieka rozrywają i wewnętrznie go niepokoją – dodaje.
Kościół ma sens
Co powinniśmy w tej sytuacji zrobić? Według bp. Jana Tyrawy nasza odpowiedź powinna być rozważna i spokojna. – Krzyża trzeba pilnować, a tam, gdzie został zniszczony, postawić na nowo, bronić przesłaniem, które w sobie niesie. Orędziem, które musimy wciąż powtarzać. Nie w chwili, w której jesteśmy atakowani, tylko poprzez dawanie świadectwa każdego dnia – mówi biskup bydgoski.
To już zadanie dla każdego z nas. Z jednej strony jest to wyzwanie trudniejsze niż do tej pory, bo po 1989 r. Kościół jeszcze nigdy nie był traktowany tak bezpardonowo jak dzisiaj. Z drugiej strony od dwóch tysięcy lat nic się nie zmieniło – mamy Ewangelię, która jest najlepszym fundamentem. Jeśli będziemy wcielać ją w życie, może się okazać, że inne recepty nie są nikomu potrzebne.