Na początku marca Centrum Badania Opinii Społecznej opublikowało komunikat z badań, z których wynika, że młodzież w wieku 18–24 lata skręca w lewo. Drugi komunikat „Poglądy polityczne młodych Polaków a płeć i miejsce zamieszkania” dopowiedział, że za tę zmianę odpowiadają młode kobiety, z coraz mniejszych miast. 16 marca „Rzeczpospolita” podała wyniki badań przeprowadzonych przez Centrum Profilaktyki Społecznej na reprezentatywnej próbie Polaków w wieku 14–18 lat. Raport został zatytułowany „Młodzi uciekają z Kościoła”. Po chwili opublikowano wynik pomiaru CBOS zrealizowanego w dniach 1–11 marca. Wynika z niego, że 46 proc. badanych nie ufa Kościołowi i jest to tendencja wzrostowa. Zaufanie deklaruje 43 proc., a w tej grupie przeważają osoby po 54. roku życia, czyli pokolenia rodziców i dziadków, które mają ograniczony wpływ na własne dzieci i wnuki. Dodajmy do tego wzrost liczby apostazji (dane ujawnił w marcu arcybiskup krakowski Marek Jędraszewski) i widać Kościół w kryzysie (a przedstawione dane pochodzą jeszcze sprzed ujawnienia skandalu u dominikanów).
Kryzysy albo wdeptują w ziemię, albo stają się punktem wyjścia do przemiany. Czy Kościół w Polsce jest do niej zdolny?
Lewicowość młodych – czyli co?
Jeszcze niedawno młodzi byli skłonni wesprzeć prawicę. Mniej więcej wtedy, gdy Zjednoczona Prawica doszła do władzy, sympatie zaczęły się zmieniać. Punktem zwrotnym stały się protesty po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego aborcji. Mało kto spodziewał się jednak aż tak dużych zmian.
Z badań CBOS znamy dane, lecz nie wiemy, co respondenci uważają za lewicowość i prawicowość. Jak mówi autor, Jonathan Scovil, „CBOS co miesiąc stawia ankietowanym pytania o następującej treści: Na tej linii zaznaczono punktami różne poglądy polityczne, od lewicowych do prawicowych. Proszę wskazać, który z tych punktów najlepiej odpowiada Pana(i) poglądom politycznym”. Punktów na linii jest siedem, gdzie „1” oznacza poglądy zdecydowanie lewicowe, „2” – lewicowe, „3” – raczej lewicowe, „4” – centrowe, „5” – raczej prawicowe, „6” – prawicowe, a „7” – zdecydowanie prawicowe”. W komunikach dla uproszczenia przedstawiane są zbiorczo punkty 1–3 jako poglądy lewicowe, 4 jako centrowe, a 5–7 jako prawicowe. „Pytanie opiera się więc w całości na autoidentyfikacjach badanych. Nie jest może zbyt wyrafinowane i nie pozwala stwierdzić, jak badani rozumieją pojęcia «lewicy» czy «prawicy», ale zostało sformułowane jeszcze w 1990 r., co ma tę zaletę, że można dzięki niemu obserwować zmiany rozciągnięte na trzy dekady” – wyjaśnia Scovil. Pytanie o sens słowa „lewicowy” jest kluczowe.
W retoryce wielu katolików często padają określenia „lewactwo”, „bolszewizm”, „marksizm kulturowy” itd. Kiedy pytam, co to znaczy, większość krytyków (włącznie z księżmi z tytułami naukowymi) nie jest w stanie wyjaśnić, na czym ten „marksizm” polega. To, że młodzież utożsamia się z lewicą, nie oznacza – co trzeba podkreślić – że jest to identyfikacja z marksizmem. To już historia, kojarzona z totalitaryzmem, przemocą, nakazowo-rozdzielczym systemem gospodarczym, jedyną słuszną partią i brakiem demokracji, niszczeniem praw człowieka itd.
Jak młodzi ludzie pojmują zatem lewicowość? Zapytałam o to badaczy z różnych ośrodków. Prof. Krystyna Szafraniec z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, jedna z najlepszych ekspertek od kwestii młodzieży w kraju, twierdzi, że lewicowość jest dziś związana z potrzebą wolności wyboru, przede wszystkim w odniesieniu do trzech obszarów: intymności i cielesności, internetu oraz ekologii. Podobnie widzi to ks. dr Remigiusz Szauer, który bada młodzież w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Uważa on, że „w dyskursie publicznym lewicowość funkcjonuje jako wyraz samostanowienia, wolności wyboru”. Zgadza się z tym Jonathan Scovil z CBOS: „Mam wrażenie, że lewicowość najmłodszych badanych opiera się raczej na kwestiach światopoglądowych niż ekonomicznych. Pokazuje to choćby bardzo wyraźna zmiana poglądów młodzieży na temat aborcji, korespondująca ze wzrostem jej lewicowości, a także ponadprzeciętnie wysoki udział tej grupy w protestach po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Młodzi mają też np. bardziej tolerancyjny stosunek do gejów i lesbijek”.
Polacy, którzy urodzili się w roku 1989 i później, mają co najwyżej 32 lata. Nie pamiętają PRL-u. Wiedzą natomiast, że dziś to właśnie lewica upomina się o prawa jednostki, wolność wyboru, podmiotowość, prawo do miłości. Przy tym neguje przemoc, chce empatii i troski o ofiary. Krytykuje zakłamanie, na piedestał wynosząc autentyczność, czyli „bycie sobą”. Młodzież chce wysokiej jakości relacji intymnych, szacunku dla ludzi innych ras, religii itd., których spotyka w globalnym świecie. Troszczy się o planetę, nie chce cierpienia zwierząt. Co to ma wspólnego z siermiężnym, pełnym przemocy socjalizmem opartym na ideologii Karola Marksa?
Oczywiście fakty są takie, że podobnie jak Marks i Fryderyk Engels, współczesna lewica rodzinę uważa za przeżytek, domaga się równości, odmawia Kościołowi racji bytu. Tyle że rodzina burżuazyjna Marksa jest czym innym niż rodzina patriarchalna według genderowych teorii ruchów feministycznego i LGBT. Nikt nie obala kapitalizmu – celem jest patriarchat. Przemoc fizyczna nie wchodzi w grę, co jest ogromną różnicą w porównaniu z ruchem robotniczym. Być może najważniejsza zmiana kulturowa, z jaką mamy do czynienia, to nie rewolucja seksualna, tylko rewolucja wrażliwości na przemoc i jej ofiary: seksualną, fizyczną, psychiczną (w tym mobbing), ekonomiczną; wojny, karę śmierci itd. O ile Kościół słusznie i odważnie stawia tamę wolności seksualnej niszczącej godność osoby, to niestety prawie w ogóle nie angażuje się w sprzeciw wobec przemocy i agresji na co dzień. Gdyby w tej dziedzinie stał się autorytetem, młodzi byliby za.
Kościół w Polsce postawił na działania radykalne, krytykując lewicę z całą siłą, ale głównie na mocy autorytetu. Żeby krytyka była skuteczna, musi opierać się na: solidnych, racjonalnych argumentach, popartych wiedzą naukową; autorytecie moralnym (a ten w przypadku Kościoła upada wraz ze skandalami z przemocą seksualną); wiarygodności; zaufaniu do tego, że krytyk największe wymagania stawia sobie. Młodzież jest wyczulona na hipokryzję, niespójność słów i czynów – to też widać w badaniach. Część osób deklarujących światopogląd lewicowy, traktuje to zapewne jako sprzeciw i wyraz buntu, a nie pozytywny wybór. Na razie to potężny sygnał ostrzegawczy.
Skutki polaryzacji
Różnice między myślą i strategią Marksa a dzisiejszą lewicą są olbrzymie. O ile marksizm stał na wartościach materialnych i ekonomii, to lewica XXI wieku wierzy w wartości „postmaterialne” (za prof. Ronaldem Inglehartem). Są to m.in.: autentyczność, bycie sobą, swoboda ekspresji, indywidualizm, podmiotowość, jakość relacji, cielesność i seksualność, negacja przemocy, empatia, ekologia, zdrowie, pluralizm, decentralizacja. Bazą społeczną ruchu jest nie klasa robotnicza, lecz znakomicie wykształcona klasa średnia: zamożna, wielkomiejska, zanurzona w popkulturze, ale i kulturze wysokiej, profesjonalnie operująca narzędziami obywatelskimi w demokracji. Nie ma tu wodza ani jednej partii. Ceni się pluralizm: partii, organizacji i głosów aktywistów. Czy etykieta „marksizm” ma tu sens, poza budzeniem emocji takich jak strach?
Młodzi słuchają obu stron konfliktu. Jeżeli założymy, że najważniejszą wartością jest dla niej ekspresja seksualna, lewica obiecuje tu więcej. Ale jeśli wejdziemy w obszar jakości relacji, której elementem jest m.in. seksualność, ale też przemoc, to czy Kościół naprawdę ma przekaz aż tak mało porywający? Bóg jest Relacją w trzech osobach. Źródło Miłości jest wieczne, absolutne, ofiarne aż po mękę i krzyż. W Ewangelii nie ma cienia agresji i przemocy ze strony Jezusa. Jego i uczniów poznaje się po tym, jak się miłują. Czyli po tym, jak darzą się szacunkiem, umieją rozwiązywać konflikty, słuchać, wybaczać, wspierać, okazywać czułość i troskę... To nie tylko wina ideologicznej, lewicowej ofensywy, że Kościół traci wiarygodność. Sami na ten kryzys od dawna pracujemy. I nie mam na myśli wyłącznie skandali.
Według badań CBOS w 2020 r. w grupie osób w wieku od 18 do 24 lat nastąpił niemal dwukrotny wzrost identyfikacji lewicowych: z 17 do 30 proc. Scovil pisze: „W przypadku młodych kobiet w 2015 r. […] obserwowaliśmy przewagę identyfikacji prawicowych nad lewicowymi (dwukrotną), jednak już w kolejnym roku spadła ona do zaledwie kilku punktów procentowych. W roku 2019 sympatie lewicowe po raz pierwszy przeważyły w tej grupie nad prawicowymi (19 proc. wobec 14 proc.), a w 2020 r. ich odsetek wzrósł jeszcze dwukrotnie, osiągając pułap 40 proc. (wobec 17 proc. deklaracji poglądów prawicowych)”. Przy czym są to kobiety nie tylko z wielkich miast. „Około dwukrotne wzrosty odnotowaliśmy w małych miastach liczących do 20 tys. mieszkańców (z 12 proc. do 30 proc.), w miastach od 100 do 500 tys. mieszkańców (z 19 proc. do 36 proc.), a także na wsi (z 12 proc. do 25 proc)” – pisze Scovil. Było to widać już na protestach. Uaktywniły się małe miasta, złość wyrażało też wiele katoliczek.
Jakie są dla nich prognozy? – Kobiety bardzo mocno wybierają pewne orientacje myślowe ze względu na stojące za nimi wartości. Widzę to w swoich badaniach – uważa ks. dr Remigiusz Szauer. – Należą do nich: tolerancja, szacunek dla odmienności, obrona i stanie po stronie pokrzywdzonych. «Lewicowość» uosabia więc dziś wartości ogólnohumanistyczne. Z drugiej strony ta sama lewicowość jest w moim odczuciu bardzo dobrym pasem transmisyjnym do obalania pewnej stereotypizacji roli kobiety w społeczeństwie. Kobieta po tej stronie może sama o sobie stanowić, w przeciwieństwie do polskiego stereotypu kobiety, która jest uwiązana przy domu, podporządkowana, w typie matki Polki. Myślę, że bez względu na to, jak jest w rzeczywistości, hasło «lewicowość» służy do pokazywania takiej perspektywy. Dlatego nie dziwi mnie, że młode kobiety bardzo mocno stają się lewicowe. To jest skok ilościowy – wyjaśnia ks. dr Szauer, badający młodzież diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. I dodaje, że nie sądzi, żeby mogły się zaadaptować w katolicyzmie – raczej staną się antyklerykalne i znajdą się poza Kościołem. Nie będą katoliczkami lewicowymi.
Ponieważ te same badania wskazują na rosnącą polaryzację poglądów i zanik centrum, ks. dr Szauer może mieć rację. Dlatego, że centrum jest… ewangeliczne. Ewangelia nie zgadza się na aborcję – jak prawica, ale jest przeciw dyskryminacji i za równością płci – jak lewica. Odrzuca małżeństwa osób LGBT – jak prawica, ale jest przeciw przemocy – jak lewica. Kościołowi zawsze było bliżej do konserwatyzmu niż środowisk postępowych, ale czy to oznacza, że ma być radykalnie prawicowy?
Kobieta jest o-sobą
Młode kobiety też chcą być sobą. Nikt nie lubi, jak ktoś wymusza na nich rolę społeczną i określony styl życia. Już wiemy, że potrafią rzucać wulgaryzmy. To może być element wyzwolenia z przymusu bycia piękną – pięknością grzeczną, cichą i uległą, której „złość szkodzi”. Mogą być piękne, jak chcą. Wiedzą, że nie muszą.
Dr Anna Szwed z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego od dawna bada postawy, aktywność i religijność kobiet. Wyniki badań CBOS jej nie zdziwiły. – Od dobrych kilku lat widać w badaniach ilościowych, że w najmłodszej grupie badanych, tj. 18–24 lata, dużo się zmienia, jeśli chodzi o deklarowaną religijność, częstość praktyk itp. Prognozy stawiane przez niektóre socjolożki religii wskazywały na to, że zmiany te w perspektywie czasu będą szczególnie dotyczyć osób z wyższym wykształceniem, ale też kobiet. I tak też się stało – mówi dr Szwed.
Czemu protesty wobec orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji były tak gwałtowne? Według badaczki dla młodych ludzi szczególnie ważne są kwestie dotyczące seksualności, prawa do aborcji, gdyż „bezpośrednio ich dotyczą lub mogą dotyczyć w przewidywalnej przyszłości”. – Wcześniejsze spory wokół Trybunału Konstytucyjnego dla wielu z nich wydawały się odległe, bo trudno było je przełożyć na codzienność. Kwestie związane z seksualnością i „reprodukcją” to jest ich sprawa, coś, co jest obecne w ich doświadczeniach – uważa dr Anna Szwed. – W ostatnie protesty masowo zaangażowali się ludzie z małych miejscowości i to jest novum, tego nie było na tzw. czarnych marszach w 2016 r. Z pewnością pomógł w tym sposób mobilizacji, charakterystyczny dla różnego typu ruchów społecznych, o czym pisze np. Manuel Castells. Tego typu protesty miały charakter glokalny, czyli odbywały się jednocześnie lokalnie, w przestrzeniach miast, a zarazem globalnie – w przestrzeni internetu. Myślę, że musimy przestać postrzegać małe miasta jako zanurzone wyłącznie w lokalności, gdzie szczególną rolę odgrywa miejscowa parafia. W zmediatyzowanym świecie ludzie uwspólniają poglądy i praktyki. Z internetu czerpią inspiracje. Szukają podobnych ludzi, sposobów działania, środków wyrazu – opisuje dr Szwed z Instytutu Socjologii UJ.
A może młodzież wyszła na ulice, bo nudzi się w czasie pandemii? – Nie wiem, czy da się jednoznacznie stwierdzić, że wpływ na skalę protestów miała także pandemia. Z jednej strony z uwagi na zagrożenie epidemiologiczne i wprowadzone obostrzenia protestować było trudniej, z drugiej te same czynniki mogły powodować też wzmocnienie poczucia frustracji. Dodatkowo przestrzeń wirtualna w trakcie pandemii stała się naszym „naturalnym” środowiskiem życia, przepływu idei i mobilizacji – uważa dr Anna Szwed. – Myślę jednak, że ważniejszy jest pierwszy czynnik, o którym wspominałam. Bardzo mocno dotknięto kwestii, które są dla młodzieży ważne, a więc sfery seksualności i tożsamości seksualnej. O niej młodzież chce decydować sama. W badaniach religijności widać od lat, że w tym obszarze dochodzi do prywatyzacji, a więc odejścia od wzorów wskazywanych przez instytucję Kościoła.
Wyrok Trybunału zerwał więc nie tylko kompromis aborcyjny, lecz milczący kompromis dotyczący nieakceptowania nauki Kościoła w kwestii seksualności, antykoncepcji, mieszkania razem przed ślubem. Póki młodzi ludzie czuli, że Kościół nie ingeruje w ich sferę prywatną, „układ” działał. Tej nauce powiedzieli „nie” już dawno temu, tylko wszyscy przymykali na to oczy.
Na skalę emocjonalnej reakcji miało wpływ wiele czynników. Zamiast się obrażać lub gorszyć, trzeba je poddać dalszym badaniom. Według dr Anny Szwed wulgaryzmy na ulicach to wyraz autentycznego gniewu. – Warto się zastanowić, na ile my w społecznym odbiorze mamy zgodę na gniew kobiet? Czy godzimy się na to, żeby kobieta nie tupała nóżką, tylko porządnie wstrząsnęła naszym życiem? I czym byłby gniew kobiet w Kościele, gdyby kobiety go poczuły? – pyta socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. To konkretny problem: czy młode kobiety czują się w Kościele słuchane?
Gniew katoliczek bywa akceptowany. Przykładem jest język prof. Krystyny Pawłowicz. Łagodność, delikatność i wdzięk nie są jej wizytówką. Być może polskie kobiety, także konserwatystki, nie mieszczą się już w roli grzecznej, skromnej, nieśmiałej osoby, której sensem życia jest zdobycie uznania w oczach mężczyzny (w tym księdza). Kościół w swojej męskiej części zachwyca się pięknem Maryi, lecz ogromna liczba kobiet jest do niej tak podobna jak mężczyźni do…
św. Józefa. Zawsze posłuszni, odpowiedzialni, dojrzali, milczący, rezygnujący z ambicji i „na drugim planie”. Ideałów i świętych jest garstka.
Według Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK) w 2010 r. miało w Polsce miejsce 259 aktów apostazji. W 2020 r. tylko w archidiecezji krakowskiej było ich 445. Na przełomie 2020 i 2021 r. ISKK przeprowadził badania pilotażowe zjawiska. Przebadano 210 osób, które wystąpiły z Kościoła w ostatnich latach – próba nie była reprezentatywna. 64 proc. stanowiły kobiety, 49 proc. osoby mieszkające w mieście powyżej 500 tys., 38 proc. – w mniejszych miastach, 13 proc. na wsi. Prawie połowa urodziła się po 1989 r. Aż 75 proc. zadeklarowało dokonanie aktu apostazji w 2020 r. Najczęstszym powodem było doświadczane na różnych płaszczyznach „poczucie obcości we wspólnocie Kościoła”. „W konsekwencji formalne wystąpienie z Kościoła przynosi badanym poczucie uwolnienia oraz ulgi” – czytamy w notce ISKK. Ile osób odeszło bez formalności?
Wnioski na dziś są trzy. Po pierwsze, młodzi ludzie mają wobec swojego Kościoła duże wymagania. Jeśli się rozczarują, pójdą szukać autorytetu gdzie indziej. Po drugie, młode kobiety różnią się od swoich mam i babć. Nie są to już matki Polki. Jeśli nie znajdą w Kościele przestrzeni rozwoju – odejdą. Po trzecie, radykalna, otwarta, agresywna wojna z „lewactwem”, prowadzi do polaryzacji postaw, co najbardziej szkodzi… Kościołowi. Czy musi tak być?