Tuż przed Wielkanocą miało miejsce szczególne spotkanie. Premier Victor Orbán zaprosił do Budapesztu Mateusza Morawieckiego i lidera włoskiej Ligi Matteo Salviniego, by rozmawiać o nowym sojuszu sił prawicowych w Unii Europejskiej. Gdyby PiS wraz z frakcją EKR (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy) połączył się z Fideszem Orbána (którego partia wystąpiła ostatnio z Europejskiej Partii Ludowej, czyli centroprawicowej chadecji) oraz frakcją, w której jest Salvini (zwaną Tożsamość i Demokracja), powstałaby trzecia co do wielkości siła w Parlamencie Europejskim.
Wyglądać to może kusząco, ale warto na kilka spraw zwrócić uwagę. PiS jest właściwie jedyną większą konserwatywną siłą w Europie, która nie jest zafascynowana polityką Kremla. Sam Salvini fotografował się na Placu Czerwonym w podkoszulku z wizerunkiem Władimira Putina. Media oskarżały włoskiego polityka w 2019 r. o to, że miał negocjować z Kremlem wsparcie finansowe pod pozorem handlu surowcami energetycznymi. Inną obok Ligi największą partią Tożsamości i Demokracji jest francuskie Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen, które również – jak donosiły media – miało być finansowane przez Kreml. W Tożsamości i Demokracji jest też bardzo kontrowersyjna niemiecka partia AfD (Alternatywa dla Niemiec), która opowiada się za walką o dobre imię Wehrmachtu, jak również firmuje swoimi działaniami takie wydarzenia, jak delegacje na okupowany przez Rosję Krym itp. Wspieranie niemieckiego rewizjonizmu historycznego wraz ze słabością do Kremla było jednym z powodów, dla których politycy PIS głosowali parę lat temu za wyrzuceniem AfD z frakcji europejskich konserwatystów.
I teraz jak gdyby nigdy nic sojusz ma zostać odbudowany? Już od dłuższego czasu zagadkowa była tu rola Węgier. Victor Orbán nieustannie balansował między Kremlem a Brukselą, biorąc pożyczki z Rosji, by pokazać, że nie musi być zależny od Unii Europejskiej. Z tego samego powodu zapewniał, że gotów jest kupić rosyjskie szczepionki na koronawirusa, choć nie uznała ich Unia Europejska.
Tutaj trzeba dodać jeszcze, że Kreml wspiera wiele konserwatywnych sił w Europie. Strategią Kremla jest pokazywanie, że Europa jest zepsuta, że szarogęszą się w niej środowiska LGBT, co ma świadczyć o rozpadzie Zachodu. Temu przeciwstawia wizję zdrowego Wschodu, który nie podlega tej demoralizacji. Idea piękna, ale kto wie, jak zdemoralizowane jest rosyjskie społeczeństwo, jak grupa oligarchów instrumentalnie traktuje ideologię konserwatywną, ten od razu nabierze wątpliwości wobec tego punktu widzenia.
Dlatego gdy premierzy Morawiecki, Orban i szef Ligi Salvini w Wielki Czwartek ogłaszali renesans chrześcijańskiej Europy opartej na tradycji, chrześcijańskiej kulturze i rodzinie, miałem bardzo ambiwalentne uczucia. Z jednej strony to idee mi bliskie. Z drugiej strony wiem, że są one cynicznie wykorzystywane przez Kreml w celu budowania swoich wpływów. PiS jak dotąd nie grał w orkiestrze kremlowskiej, starając się zachować konserwatywne idee i zdrowy dystans do Kremla. Czyżby coś się ostatnio zmieniło?