Nie ma co ukrywać. Fakt, że jeden z Polaków zasiadł na Stolicy Piotrowej, wciąż dla wielu jego rodaków jest ważny i stanowi powód do dumy. Św. Jan Paweł II ma już swoje zasłużone miejsce w naszych dziejach. Dla niejednego polskiego katolika stał się punktem odniesienia. Między innymi w spoglądaniu na jego następców.
„Nauczanie i styl posługi papieża Franciszka od samego początku wyraźnie różnią się od znanych nam w ostatnich dziesięcioleciach pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI oraz rodzą rozbieżne opinie i pociągają za sobą dyskusje i polemiki” – napisał ks. Konrad Glombik w piątą rocznicę papieskiego wyboru kard. Jorge Marii Bergoglia. Artykuł, który rozpoczyna zacytowane zdanie, nosi tytuł Franciszek – Kontrowersyjne nauczanie czy kontrowersyjna recepcja? Nie było chyba w ostatnich dekadach (a może nawet stuleciach) papieża, wobec którego w Polsce tak często używane byłoby to słowo, dwukrotnie powtórzone w tytule tekstu ks. Glombika.
Papież konfrontowany
Ponad rok temu Rafał Cekiera, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, mówił na łamach „Przewodnika”, że według jego badań Franciszek konfrontowany jest przez Polaków z Benedyktem XVI i Janem Pawłem II. Konfrontacja ta niejednokrotnie ma jasno wyznaczony cel. Ma wykazać, jaki papież z Argentyny jest dziwny, jak nie zachowuje się właściwie, czyli tak jak poprzednicy. „Zadziwiające jest przy tym, jak mało zwracamy uwagę na ciągłość myśli tych papieży” – zauważył Cekiera.
Socjolog z UŚ dodał, że nie można zapominać o tych wszystkich inicjatywach w duchu papieża Franciszka, które i w Polsce się pojawiają, ale nie są tak widoczne, jak krytyka, a nawet kontestacja jego osoby i działań. Niejednokrotnie nie przebijają się do mediów, bo „ich ekspresja nie polega na pisaniu komentarzy w internecie”. Zdaniem Rafała Cekiery aktualny papież w części Kościoła w Polsce bez wątpienia ma posłuch, dla wielu jest formującym myślenie autorytetem. Oczywiście, są i tacy, którzy niechętnie czy wręcz wrogo reagują na jego przekaz. „Dotyczy to głównie tych, którzy rzekomo w imię obrony tożsamości chrześcijańskiej kwestionują jego nauczanie i mniej lub bardziej jawnie się buntują” – stwierdził naukowiec.
Papież, który dotyka
Po ośmiu latach pontyfikatu widać wyraźnie, że pojawienie się Franciszka znacząco wpłynęło na serca i umysły polskich katolików. To nie jest następca św. Piotra, wobec którego jesteśmy w stanie przejść obojętnie. Odczuwamy potrzebę, aby się opowiedzieć, aby zająć stanowisko. Jego obecność na Stolicy Piotrowej, jego działania i wypowiedzi tak czy inaczej nas poruszają. Można odnieść wrażenie, że wymuszają naszą reakcję.
Zanim po piątym głosowaniu na konklawe nie poszedł w niebo biały dym, mało kto spośród polskich katolików zdawał sobie sprawę, że istnieje jakiś kardynał Bergoglio, metropolita Buenos Aires i prymas Argentyny. I bez tej egzotyki zmiana na katedrze św. Piotra budziła wielkie emocje. Wybierano nowego papieża, chociaż dotychczasowy wciąż żył. Zdarzyło się coś nie do pomyślenia. Benedykt XVI abdykował.
Papież nie niweluje
Niezwykłe okoliczności, w jakich Franciszek podjął posługę Piotrową, niewątpliwie wpłynęły na to, w jaki sposób został on przyjęty także w Kościele w Polsce. To dla niejednego było wręcz trzęsienie ziemi. Po takim wstrząsie zakiełkowało pragnienie uspokojenia, jak najszybszego powrotu dotychczasowej papieskiej „normalności”. W innych, wyczuwających nadchodzący czas zmian, zrodziły się rozmaite oczekiwania pod adresem nowego papieża.
Od pierwszych chwil po wyborze mnożyły się sygnały, że będzie jednak inaczej. Zaczynając od zwyczajnego „buongiorno”, zamiast „Laudetur Iesus Christus”, wypowiedzianego przez nowo wybranego na przywitanie z watykańskiej loggi. Już to jedno słowo spowodowało, że jedni wpadli w zachwyt, a drudzy nie kryli oburzenia. Wybór dokonany podczas konklawe nie zniwelował podziału, jaki wśród polskich katolików wywołała decyzja Benedykta XVI o przejściu na emeryturę. Raczej go podsycił.
Papież zmieniający
Nie ma znaczenia, czy sobie z tego zdajemy sprawę. Jest faktem, że obecność na Stolicy Piotrowej Franciszka zmieniła i wciąż zmienia perspektywę, z jakiej katolik w Polsce patrzy nie tylko na samą instytucję papiestwa. Zmienia perspektywę patrzenia na Kościół. To nam już „zrobił” Franciszek. I coś jeszcze. Zmienia perspektywę „kościelnego” widzenia świata. Nie chodzi tylko o ewidentne i w zaistniałych okolicznościach nieuniknione odejście w myśleniu o wymienionych rzeczywistościach od europocentryzmu. Mamy do czynienia ze znacznie głębszą zmianą.
Następuje ona szybko i nie da się udawać, że jej nie ma. Można albo ją zaakceptować i wziąć w niej udział, albo stanowczo się jej sprzeciwić i próbować w miarę swoich możliwości powstrzymać. Wybór niejednokrotnie jest umotywowany tym, dlaczego i po co jesteśmy w Kościele, czego w nim szukamy, czego od niego oczekujemy. Inaczej podchodzi do papieża z Argentyny ktoś, kto w Kościele szuka ostoi, stabilności, nienaruszalnych odpowiedzi na wszystkie pytania, a inaczej ktoś, kto nastawiony jest na pełną niespodziewanych wydarzeń, a czasami rozterek, wędrówkę we wspólnocie.
Papież poza ramkami
Trwający ponad ćwierć wieku pontyfikat św. Jana Pawła II w niejednym sercu i umyśle polskiego katolika ukształtował specyficzny sposób patrzenia na Kościół. Ukształtowało się przekonanie, że to polski model katolicyzmu jest tym najwłaściwszym, przyszłościowym i godnym upowszechnienia na całym ziemskim globie. Podobne myślenie dotyczyło również sposobu sprawowania papieskiej misji.
Rafał Cekiera w swym wywiadzie dla „Przewodnika Katolickiego” przypomniał, że gdy do Polski przyjechał Benedykt XVI, czekaliśmy przede wszystkim na jedno: czy powie coś po polsku. „I dopóki nie powiedział, patrzyliśmy na niego nieufnie – zwrócił uwagę socjolog. Dopiero gdy spełnił ten warunek, odetchnęliśmy z ulgą. Następca Jana Pawła II mógł być „nasz”. Franciszek nie kryje, że nie jest poliglotą. Nie stara się wejść w wyznaczone przez niektórych z nas ramki. Nie pozostawia wątpliwości, że ani Kościół, ani papiestwo nie uległy „polonizacji”, ani nie są oparte na polskich wzorcach.
Papież odważnych
Przyjęcie tego do wiadomości nie dla wszystkich jest łatwe. Potwierdza się to nawet w kwestiach drugo- i trzeciorzędnych. Przykładem może być niedawna gorąca dyskusja wokół ceramicznej stajenki, jaka stanęła na placu św. Piotra w grudniu 2020 r. Czytając w internecie wypowiedzi części polskich katolików na ten temat, można było chwilami odnieść wrażenie, że toczy się epokowy spór dotyczący fundamentów wiary. Mało kto z zażartych dyskutantów miał świadomość, że przed pontyfikatem Jana Pawła II żadnej stajenki na placu św. Piotra nie ustawiano. Pojawiła się tam dopiero w roku 1982, cztery lata po jego wyborze.
Pontyfikat papieża Franciszka zbiegł się ze sporymi zmianami dokonującymi się w Kościele w Polsce. To nie tylko zmiana pokoleniowa, ale także zmiana świadomości sporej grupy polskich katolików (świeckich, lecz też części duchownych). Papież, który stanowczo odrzuca funkcjonowanie Kościoła zgodnie z zasadą „zawsze tak było”, sprawia, że mają oni coraz więcej odwagi. I podejmują wysiłek rozeznawania, jaka jest wola Boża wobec Kościoła w naszej ojczyźnie.
O. Antonio Spadaro SJ redaktor naczelny miesięcznika „Civiltà Cattolica”, określany często w mediach jako współpracownik obecnego następcy św. Piotra, w ósmą rocznicę jego wyboru, wyjaśniał specyfikę jego działań. Jego zdaniem główną cechą tego pontyfikatu nie jest realizowanie z góry powziętego programu, lecz nieustanne rozeznawanie. Okazuje się, że i w Polsce nie brak katolików rozumiejących i podejmujących ten sposób działania. Jak tłumaczył o. Spadaro, chodzi o powolne podejmowanie pewnych procesów otwartych na to, co się dzieje, procesów, które dojrzewają w czasie i ulegają też w razie potrzeby modyfikacji. Takie procesy już mają miejsce w Kościele w Polsce. Są efektem wpływu Franciszka na nasze serca i umysły.