To jeden z najbardziej kontrowersyjnych fragmentów Ewangelii. Trudno bowiem pogodzić wizerunek łagodnego i czułego Jezusa z owładniętym gniewem Nauczycielem, który przewraca stoły i wypędza wszystkich ze świątyni. Jezus płonie z oburzenia, gdy widzi świątynię swego Ojca, którą ludzie zamienili w targowisko. Nie podejmuje negocjacji z handlującymi, nie prosi ich, by odeszli, nie tłumaczy powodów swojego zagniewania. Na widok tego, co się dzieje w miejscu należącym do Boga, Jezus podejmuje radykalne działanie, oczyszczając świętą przestrzeń. Inaczej traktuje jedynie tych, którzy sprzedawali gołębie, stanowiące ofiarę najuboższych. Nie wyrzuca ich, lecz poleca, by zabrali klatki i opuścili miejsce święte.
Gniew Jezusa to rzadki widok, choć spotykany w Ewangelii. Najczęściej ogarniał Zbawiciela, gdy stykał się z obłudą faryzeuszy, choć zdarzało się, że i uczniowie słyszeli mocne słowa, gdy nie rozumieli Jego zbawczej misji. Jednak to nigdy nie był gniew ślepy, destrukcyjny, świadczący o braku kontroli nad emocjami. Gniew Jezusa nie burzy, ale oczyszcza, a źródłem tego oburzenia nie jest nienawiść do świata czy frustracja, ale miłość do Ojca.
Taki gniew jest przeciwieństwem obojętności, a u jego podstaw leży troska o Dom Pana. Dlatego staje się twórczą siłą. Jezusowi wciąż chodzi o dobro człowieka. Wypędzenie handlarzy ma znaczenie edukacyjne. Jezus pragnie, aby wszyscy zrozumieli, że przestrzeń święta jest nienaruszalna.
Nie zapominajmy o tym, że w otoczeniu świątyni ci ludzie mieli prawo przebywać. Handlując zwierzętami, wymieniając pieniądze, właściwie ułatwiali życie tym, którzy przychodzili do Jerozolimy, by spełnić swój religijny obowiązek. Przybywający z daleka nie musieli prowadzić zwierzęcia przeznaczonego na ofiarę, gdyż mogli je kupić na miejscu. Podobnie było z wymianą walut. A zatem świątynię jerozolimską w targowisko zamienili wierzący Żydzi. To nie wrogowie judaizmu, ale oni sami bezcześcili świętą przestrzeń.
Czy to jedyny taki przypadek w historii? Otóż nie! To zjawisko wciąż się powtarza. Dotyczy ono również wspólnoty Kościoła. Klasyczną formą znieważającego handlu są zabiegi o ziemskie wpływy, dobra materialne, błyskotliwe kariery czy układy z rządzącymi. Znieważaniem Kościoła jest ochrona jego wizerunku kosztem prawdy i uczciwości.
Jezus przychodzi, by oczyścić przestrzeń spotkania Boga i człowieka. Wstrząsa ludzkimi sumieniami, burzy dobre samopoczucie po to, by zrobić miejsce dla miłości, by Bóg mógł zamieszkać w świątyni, którą jest Kościół i którą jest też każdy z nas. Nasze serca i nasze wspólnoty nie są targowiskami, gdzie można handlować do woli. Ich przeznaczeniem jest budowanie bliskości z Jezusem. Aby ją jednak zbudować, trzeba pozwolić Panu, by zburzył wszystko, co temu przeszkadza.
„Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie” – zapisano o Synu Bożym. A co z naszą gorliwością? Co z naszą miłością? Czy potrafimy zapłonąć świętym, słusznym gniewem, gdy nasza duchowa świątynia – Kościół, który tworzymy – wypełnia się krzykiem współczesnych handlarzy, zagłuszających głos Boga i ludzkie sumienia? Dlaczego milczymy, gdy widzimy, że zło wdziera się do Domu Pana?
To nie są pytania rzucane w pustkę. One żywotnie dotyczą być albo nie być Kościoła, który ma być świadkiem i miejscem doświadczania miłości Boga, a nie instytucją, w której próbuje się handlować Jego imieniem. Jeśli dziś nie potrafimy zareagować słusznym oburzeniem, jeśli nie porusza nas widok odchodzących i płacz szukających sprawiedliwości, to znaczy, że nasza miłość skarlała. To znaczy, że potrzebujemy radykalnego nawrócenia, by na nowo zapłonęła w nas gorliwość o Dom Pana.