W Kościele – jeśli zachować mamy jedność wiary w Jezusa Chrystusa – nie można nauczać tego, co się zechce. Nie wystarcza najgłębsza nawet pobożność, jeśli głoszone treści nie są zgodne z tym, czego od wieków naucza Kościół. Na najwyższym poziomie troska o ową zgodność spoczywa na Kongregacji Nauki Wiary. Na poziomie krajowym – na Komisji Nauki Wiary przy konferencjach poszczególnych episkopatów. Komisja taka ma kontrolę nad tym, w jaki sposób naucza się teologii, w jaki sposób przepowiadane jest słowo Boże, jaka jest treść publikacji teologicznych i religijnych, kontroluje nawet teksty publikowane przez KEP, aby i tam nie wkradły się doktrynalne błędy.
W ostatnim czasie Komisja Nauki Wiary KEP wydała dwa ważne dokumenty, które są reakcją na pojawiające się w różnych kręgach nadużycia i nauczanie, które cieszy się wprawdzie popularnością, ale w teologicznym sensie jest błędne. Dokumenty te dotyczą pojęcia grzechu społecznego i praktyki przebaczania Bogu.
I choć pozornie wydawać się może, że konieczność zabierania głosu przez Komisję jest niepokojącym znakiem, rzeczywistość jest inna. Oznacza to, że Kościół jest żywy, że wciąż są w nim ludzie poszukujący – i że jesteśmy w tych poszukiwaniach bezpieczni, bo niepozbawieni opieki i teologicznego wsparcia.
Przebaczenie Bogu” może być przebaczeniem tylko w cudzysłowie, pewną metaforą. Tak się dzieje na przykład, kiedy ktoś mówi o swojej zgodzie z Bożą wolą, również tą, której nie rozumie. Nie jest to najlepsze sformułowanie, bo może prowadzić do błędnych skojarzeń – jednak z „przebaczeniem Bogu” wiążą się jeszcze poważniejsze błędy.
Wyrzucić żal i pretensje
Błędna praktyka „przebaczenia Bogu”, rozpowszechniająca się gdzieniegdzie w Kościele, swoje korzenie ma między innymi w psychologii i różnego rodzaju terapiach. Człowiek, doświadczający zła, krzywdy, której nie rozumie, pyta, kto jest za to odpowiedzialny – jako odpowiedzialnego dostrzega Boga – i przeciwko Niemu kieruje swój gniew lub żal. „Przebaczenie Bogu” miało być odpowiedzią na te właśnie emocje. Zwolennicy tej praktyki twierdzili, że aby móc budować z Bogiem relację, trzeba pozbyć się żalu i pretensji do Niego, a to dokonuje się przecież właśnie w akcie przebaczenia. Otwarte wyliczenie Bogu swoich ukrytych żalów wobec Niego miało działać terapeutycznie i sprawiać, że człowiek pogodzi się zarówno z Bogiem, jak i ze samym sobą. Wszystko to dobywało się na poziomie zranionych uczuć, bez żadnych teologicznych rozstrzygnięć czy racji.
Na temat tej praktyki zabrała niedawno głos Komisja Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski, wydając swoją – negatywną – opinię.
Nikt nigdy nie wybaczał
Komisja po pierwsze przypomina, że praktyka przebaczania Bogu nie ma żadnego umocowania w Piśmie Świętym. Nikt Bogu nigdy nie przebaczał i Bóg takowego przebaczenia ani nie oczekiwał, ani nie potrzebował. To On był tym, który przebacza – ludzie wybaczać mogli i powinni wyłącznie ludziom. Bogu nie przebaczał również Jezus, nawet w tak skrajnej dla Niego sytuacji, jak ukrzyżowanie. O przebaczaniu Bogu nie wspominają świadkowie życia Jezusa i następne pokolenia ojców Kościoła. – Nieobecność praktyki przebaczenia Bogu w depositum fidei jest w pełni zrozumiałe, biorąc pod uwagę generalne zasady, którymi kieruje się Pismo Święte i Tradycja w opisie relacji człowieka do Boga. Duchowa praktyka przebaczenia Bogu sprzeciwia się bowiem objawionej nauce o transcendencji Boga wobec człowieka, o Opatrzności Boga i o naturze przebaczenia – czytamy w opinii Komisji Nauki Wiary.
Bóg w miejscu człowieka
Praktyka przebaczenia Bogu sprzeciwia się więc po pierwsze nauce o transcendencji Boga. Bóg, choć bliski człowiekowi, jednocześnie w sposób absolutny przekracza świat stworzony, jest większy niż wszystko, co człowiek potrafi o Nim powiedzieć i co może sobie wyobrazić. Nie mieści się w żadnych kryteriach, którymi jako ludzie się posługujemy. Dzięki temu może być też bliżej nas, niż jesteśmy w stanie to sobie uświadomić. Gdyby jednak w mocy człowieka leżało przebaczenie Bogu, człowiek umieszczałby siebie w miejscu przebaczającego Stwórcy – sam mianowałby się bogiem. Taka zamiana miejsc w myśli nauczania Kościoła jest z gruntu fałszywa.
Bóg bez planu?
Praktyka przebaczenia Bogu jest niezgodna również z nauczaniem Kościoła na temat Bożej Opatrzności. Komisja Nauki Wiary powołuje się tu na Katechizm Kościoła katolickiego, w którym czytamy, że „dopuszczenie przez Boga zła fizycznego i zła moralnego jest tajemnicą. Bóg ją wyjaśnia przez swojego Syna, Jezusa Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał, by zwyciężyć zło. Wiara daje nam pewność, że Bóg nie dopuściłby zła, gdyby nie wyprowadzał z niego dobra drogami, które poznamy w pełni dopiero w życiu wiecznym”.
Ujmując rzecz prościej – Bogu zwyczajnie nie ma czego wybaczać. Nawet jeśli coś wydaje nam się krzywdą, w rzeczywistości jest realizacją Jego płynącego z miłości planu. Jeśli ktoś zatem chce Bogu przebaczać, sugeruje jednocześnie, że w planach Bożych kryć się może złośliwość, niechęć do człowieka, chęć skrzywdzenia go lub przynajmniej jakaś nieostrożność.
Bóg zależny od człowieka?
Gdyby przyjąć, że przebaczenie Bogu jest możliwe, to człowiek stawałby się tym, który uzdrawia Boga. Bóg byłby zdany na ludzkie miłosierdzie. Musiałby odczuwać skruchę z powodu krzywdy, którą wyrządził. Takiej możliwości w Bogu, w którego wierzymy, nie ma. Nie ma również możliwości, by Bóg popełnił jakiekolwiek wykroczenie przeciwko człowiekowi – wykroczenie, które ze swojej natury sprowadza na jego autora poczucie winy i cierpienie.
Owszem, autorzy biblijni wielokrotnie wylewali przed Bogiem swój żal i cierpienie z powodu doznanych krzywd. Zawsze jednak wiązało się to z jednoczesnym dziękczynieniem i modlitwą ufności w to, że Bóg nadal opiekuje się człowiekiem. Wszystko to razem prowadzi do prostego wniosku, że praktyka przebaczenia Bogu jest nie do pogodzenia z wiarą Kościoła. Z tego powodu nie może być ona traktowana jako wyraz bardziej dogłębnego zrozumienia Bożego Objawienia.
Skuteczność i fałsz
Zwolennicy praktyki przebaczania Bogu zwykle powołują się na jej skuteczność – na to, że na poziomie psychologicznym i terapeutycznym jest ona pożyteczna. Komisja Nauki Wiary jest tu jednak bardzo stanowcza, stwierdzając: „Żadna pomoc duchowa nie może uczyć fałszu. Choć dążenie do wewnętrznego pokoju i zaufania Bogu po doznaniu pewnego zła jest procesem żmudnym i długotrwałym, to jednak środkiem do osiągnięcia tego nigdy nie jest zgoda na jakąś nieprawdę dotyczącą Boga i Jego działania”.
Złe owoce
Jakie mogą być skutki stosowania takiej błędnej praktyki? Po pierwsze, może nim być zaszczepienie w człowieku błędnego przekonania, że Bóg jest krzywdzicielem, który złośliwie korzysta ze swojej przewagi nad człowiekiem. Choć w założeniu „przebaczenie Bogu” ma nieść uzdrowienie, w swoich skutkach spowodować może wręcz ranę, budząc lęk i nieufność wobec Bożej Opatrzności. Bóg, któremu można i należy przebaczyć, nie może jednocześnie Bogiem, któremu ufa się bezgranicznie.
Owszem, wyrzucenie swojego gniewu i żalu ma znaczenie terapeutyczne, ale celem takiego aktu powinno być zawsze i wyłącznie większe zbliżenie do Boga jako tego, który realizuje swój pełen miłości plan.
Znosić i dziękować
– W utrapieniach, które mogą pomóc i zaszkodzić, nie wiemy, o co należy się modlić. Ponieważ jednak są one zawsze bolesne, uciążliwe, sprzeciwiają się naturalnym skłonnościom, dlatego pod wpływem pragnienia wspólnego wszystkim ludziom prosimy o ich oddalenie – cytuje Komisja Nauki Wiary List św. Augustyna do Proby. – Tymczasem powinniśmy ufać Panu Bogu naszemu, że jeżeli nie oddala utrapień, to nie dlatego, iż o nas zapomina. Raczej cierpliwie znosząc zło, spodziewajmy się dostąpienia dóbr większych. W taki bowiem sposób „moc w słabości się doskonali”. Toteż jeśli się zdarzy coś przeciwnego, niż prosimy, wtedy znosząc cierpliwie i dziękując Bogu za wszystko, nie powinniśmy wątpić – nawet w najmniejszym stopniu – iż bardziej pożyteczne dla nas jest to, co Bóg chce, niż to, czego my sami pragniemy. Taki właśnie przykład dał nam Boski Pośrednik, gdy powiedział: „Ojcze, jeśli to możliwe, niech odejdzie ode Mnie ten kielich”. Wkrótce jednak, doskonaląc swą ludzką wolę przyjętą we Wcieleniu, dodaje: „Wszakże nie jako Ja chcę, ale jak Ty, Ojcze”. Przeto słusznie przez posłuszeństwo Jednego, wszyscy stają się sprawiedliwymi.