Logo Przewdonik Katolicki

Poczuć się dzieckiem

ks. Sławomir Sosnowski
fot. Ar/Adobe Stock

Wielki Post kojarzyć się może z czasem trudnym, duchowo wymagającym. Niektórzy biorą go więc na przeczekanie, zakładając, że świętymi być nie muszą, a przekraczaniem kolejnych poprzeczek moralnych są już zmęczeni. Ci bardziej przekonani postępują inaczej, ich pociąga konkretny plan, stawiają sobie jasne cele, nawet jeśli wiedzą, że ich osiągnie będzie kosztowało. Niezależnie jednak od podejścia, bardziej czy mniej pozytywnego, do chęci zawracania ze złej drogi, może powracać to nieprzyjemne skojarzenie: na efekty będzie trzeba sobie ciężko zasłużyć.

Ks. Sławomir Sosnowski, rektor łódzkiego seminarium duchownego, ma trochę inny pomysł na wielkopostne skojarzenia. Naszą wyobraźnię chce poruszyć językiem obrazów biblijnych, zapraszających do odkrycia i przyjęcia darmowej miłości. Co wbrew pozorom okazuje się zadaniem wcale nie tak łatwym. Bo to właśnie wyobraźnia, wypełniona zranieniami pozrywanych więzi, chce, abyśmy w darmową miłość przestali już zupełnie wierzyć i zaczęli na różne ją po prostu „kupować”.
Na wielkopostne spotkania ze słowem Bożym w „Przewodniku” zaprasza duszpasterz zaangażowany w „Les Foyers de Charité”. „Ogniska Miłości” powstały w 1936 r. we Francji z inspiracji Marty Robin i o. Georges’a Finet’a. Członkowie wspólnot tworzą domy sprzyjające skupieniu i otwarciu się na Boże Słowo.
 
Spotkanie I
Poczuć się dzieckiem
Ks. Sławomir Sosnowski
 
Proces nawrócenia często jest obrazowany przypowieścią o synu marnotrawnym (Łk 15, 11–32): grzech jest odejściem od Ojca, a nawrócenie – powrotem. Młodszy syn podjął decyzję o odejściu, podjął również decyzję o powrocie. I na tym miałoby polegać nawrócenie. Jednak nie na poziomie takich decyzji dokonuje się to, co najważniejsze. Ten, który opuścił dom, po rozmaitych perypetiach chciał być przyjęty z powrotem, ale JAKO SŁUGA. Obmyślił sobie, że poprosi ojca, by mógł być jednym z jego najemników. Starszy syn natomiast nie zdecydował się na odejście, nie musiał więc wracać. Jednak nie uważamy go za wzór, nie budzi on naszej sympatii.
+++
Istotą sprawy jest RELACJA. Ojciec nie tylko przyjął pod dach marnotrawcę, ale przyjął JAKO SYNA.
+++
Również starszemu tłumaczy, że „wszystko moje jest twoje”. Jednego i drugiego – w różny sposób – ukierunkowuje na to, co najważniejsze.
Wiemy skądinąd, że owocem nawrócenia ma być wejście na nowo w Boży zamysł wobec nas, gorliwsze pragnienie wypełniania Bożej woli, powołania, to jednak trzeba pytać, skąd ta gorliwość ma płynąć.
Co wiemy o starszym synu? Jest pracowity i posłuszny. Sam o sobie mówi do ojca: „Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu”. Jego pracowitość nie jest jednak źródłem zadowolenia z życia. Nie wpływa też dobrze na relacje. Ojcu wypomina: tyle lat ci służę, a ty nie dałeś mi nawet koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Jeszcze gorszy jest stosunek do młodszego brata. Rozgniewał się na sposób przyjęcia go przez ojca. Przez gardło mu nie przejdzie „mój brat”. W rozmowie z ojcem mówi o nim „ten syn twój”, który „roztrwonił twój majątek z nierządnicami”, choć przecież nie wędrował z bratem i nie wiedział, w jaki sposób majątek został zmarnowany. Czy to tylko hulaszczy tryb życia młodszego brata był przyczyną niechęci ze strony starszego? Pracuje u swojego ojca jak najemnik z poczuciem, że nie jest doceniany. Najlepsza szata i pierścień, tańce i radość – denerwują go aż tak, że nie chce wejść do domu.
+++
To nie teraz nastąpiło zerwanie więzi. Nigdy ich nie było. Ani z ojcem, ani z bratem. Nie było więzi świadomie przeżywanej, docenionej.
+++
Przypowieść to fikcja literacka. Pewien szkic, do którego dorysowujemy szczegóły. Czynimy to po to, byśmy sami odnaleźli się w postawach bohaterów, byśmy odczytali zadanie dla siebie na rozpoczęty Wielki Post. Nasze postanowienia wielkopostne dotyczą naszych wad, słabości; mobilizujemy się i obiecujemy sobie, że będziemy gorliwsi, że będziemy wierniejsi – zasadom, regułom, przykazaniom. Tylko czy wtedy nie będziemy jak ten starszy syn: nie ma się czego przyczepić, ale też nie ma za co polubić. Porządni, dopóki coś nas nie zdenerwuje. I wtedy wyjdzie gorycz, rozczarowanie, wyrzuty: „Panie Boże, po co ja się tyle męczyłem”.
Pójdźmy za sugestią ojca z przypowieści i poczujmy się zaproszeni do przeżycia na nowo łaski dziecięctwa Bożego. Dziecięca postawa wobec Boga, odkrycie Boga jako Ojca są źródłem radości, siły do nawrócenia, czynienia dobra, zaangażowania w ten świat, bez doprowadzania nas do wypalenia, goryczy, rozczarowania.
+++
Dziecięctwo Boże określa też sposób przeżywania relacji z ludźmi. W modlitwie Pańskiej mówimy „Ojcze nasz”, a nie „Ojcze mój”. Przyznając się do Boga jako Ojca, wyznajemy, że inni ludzie są naszymi braćmi.
+++
Zależność relacji do Boga i do bliźnich świadczy o właściwym ich przeżywaniu. Mogę mieć serdeczny stosunek do Boga. Jeśli jednak religijność jest tylko przeżywaniem faktu, że Bóg mnie kocha i skupia mnie na moim dobrym samopoczuciu, to nie jest to relacja do Boga – Ojca wszystkich ludzi – tylko do wytworu własnej wyobraźni stworzonego na własne potrzeby.
„Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować” (1 J 4, 11). Boża miłość nie domaga się odpowiedzi „symetrycznej”: jak Bóg nas miłuje, tak my Jego. Odpowiedzią na Bożą miłość jest umiłowanie bliźniego. Bo przecież „kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4, 19).
W okresie wielkiego postu jesteśmy zaproszeni do podjęcia wysiłku nawrócenia. Dobrze jest, jeśli podejmujemy konkretne wyrzeczenia, postanowienia. Pomyślmy jednak i o tym, co chcemy przez to osiągnąć: umartwić się, wzmocnić swoją wolę, być bardziej zadowolonym z siebie, lepiej spełniać oczekiwania innych. Czy to nam wystarczy? Albo lepiej: czy Panu Bogu o to właśnie chodzi, byśmy wchodzili w pomysł młodszego syna z przypowieści, który wracał z postanowieniem, że będzie teraz porządnym sługą i zarobi na chleb?
 

Co jest celem wielkopostnej pokuty? – własna doskonałość czy relacja z Bogiem jako Ojcem? Jak w tę relację mamy wchodzić?  – przez zasługiwanie dobrymi uczynkami i wyrzeczeniami, czy przez przyjęcie jej za darmo, jak dziecko? Co jest sprawdzianem, że idziemy w dobrym kierunku? – poczucie ciepła Bożej miłości, doświadczanie pociech duchowych czy też bardziej braterskie spojrzenie na bliźnich?
Do przypowieści o ojcu i dwóch synach możemy dopisać czwartą postać – siebie. Jako takie dziecko Ojca, jakim chciałbym być.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki