● W niedzielę 10 maja nie poszliśmy głosować. Po oświadczeniu Państwowej Komisji Wyborczej marszałek sejmu ma 14 dni na zarządzenie nowych wyborów, które muszą się odbyć w ciągu 60 dni od daty ich ogłoszenia. Czy to oznacza koniec chaosu wokół wyborów prezydenckich?
– Zacznę od tego, że dobrze się stało, że wyborów 10 maja nie było. Uważam, że majowe wybory, obojętnie czy odbyłyby się 10, 17 czy 23 maja, trudno byłoby uznać za wiarygodne i dające mocny mandat przyszłemu prezydentowi. Problem polegał na tym, że politycy, a w mojej ocenie przede wszystkim rządzący, nie dopilnowali, żeby ten nadzwyczajny stan, jaki mamy, został uregulowany formalnie, i dlatego znaleźliśmy się w sytuacji chaosu prawnego.
W tym sensie uważam, że decyzja PKW – choć dla niektórych prawników wątpliwa – jest wyrazem odpowiedzialności za państwo. To taka próba wyciągnięcia za polityków kasztanów z ognia.
● Czy politycy skorzystają z szansy, którą otrzymali od PKW?
– To zależy od tego, czy do głosu w obozie władzy i opozycji dojdą gołębie czy jastrzębie. Każda taka sytuacja polityczna, z jaką mamy do czynienia dzisiaj, sprawia, że po obu stronach sceny politycznej pojawiają się głosy bardziej umiarkowane (gołębie) i bardziej radykalne (jastrzębie). W ostatnich dniach bardzo wyraźnie widzieliśmy ten podział. Żeby znaleźć dobre, wiarygodne i w miarę pewne rozwiązanie, potrzebujemy tego, by inicjatywę przejęły gołębie, a więc politycy tacy jak Jarosław Gowin z jednej i Władysław Kosiniak-Kamysz czy nawet Borys Budka z drugiej strony. Potrzebne będzie też współdziałanie obu stron, bo choć rządzący kontrolują sejm, to w senacie większość ma opozycja, a żeby szybko znaleźć wyjście, potrzebna jest współpraca obu izb.
● Czy ten scenariusz może się udać?
– Jestem umiarkowanym – podkreślam: umiarkowanym – optymistą. Politycy są realistami, a realia są takie, że widać już coraz większe zniechęcenie wyborców do tego pogłębiającego się kryzysu i za chwilę mogą oni chcieć wskazać winnego tej sytuacji. „Rzeczpospolita” opublikowała właśnie wyniki badań opinii publicznej, które pokazały, że wyborcy Zjednoczonej Prawicy bardzo wyraźnie poparli inicjatywę Jarosława Gowina, a więc widać, że chcieliby cywilizowanego rozwiązania problemu. Po stronie opozycji jest pewnie podobnie. Myślę, że politycy już czują, albo za chwilę będą odczuwali, presję znalezienia rozsądnego rozwiązania i mam nadzieję, że tej presji ulegną.
● Kiedy i w jaki sposób wybierzemy prezydenta?
– Jeżeli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego – mam tu na myśli przede wszystkim kwestię epidemiologiczną – to wybory mają szansę odbyć się na początku lipca. Sprawa daty nie jest zresztą najważniejsza. O wiele istotniejsza jest jakość procedury wyborczej. Najlepszą metodą jest metoda hybrydowa, która pozwala głosować tradycyjnie, w lokalu wyborczym, lub korespondencyjnie. Ale ten wybór powinien pozostać w rękach obywateli.