Logo Przewdonik Katolicki

Opowiedz mi, proszę…

Magdalena Woźniak
fot. Agnieszka Sozańska

Z Moniką Górską, znaną jako Dr Story, o tym, że opowieść to nie tylko narzędzie dla biznesu, ale i przydatna umiejętność codziennego życia rozmawia Magdalena Woźniak

W czym tkwi sekret sukcesu storytellingu?
– Według mnie opowieści nadają sens naszemu, czasem bezsensownemu, światu. Storytelling może pomóc w życiu, ale i w biznesie, wszędzie tam, gdzie jest potrzebna komunikacja. Dzięki niemu firmy zyskują bardziej ludzką twarz. Bo opowiadamy o biznesie poprzez konkretne osoby i ich historie, mówimy o założycielach, pracownikach czy klientach. A oprócz tego skupiamy się na autentycznych wartościach i motywacjach. Na tym, dlaczego coś robimy.
 
W jednym z wywiadów przeczytałam, że już Pani dzieciństwo „pachniało opowieścią”.
– Gdy byłam mała, mieszkałam z mamą w pokoju z kuchnią. Mieściło się tam tylko łóżko i półki z książkami. Na tych półkach stało mnóstwo opowieści: klechdy, baśnie, opowiadania różnych narodów i bajki z różnych stron świata. Jedne oprawiane w materiał, inne w kolorową tekturę. Do dziś pamiętam zapach tych książek. W moim domu nie opowiadało się jakoś szczególnie historii „z życia wziętych”. Pogryzałam jabłka i zanurzałam się więc w tych opowieściach, które tylko czekały, aż wrócę ze szkoły. A każda niosła jakieś przesłanie. Z każdej mogłam wyciągnąć dla siebie jakąś mądrość. Z czasem to przestało mi wystarczać. Zaczęłam szukać prawdziwych opowieści – właśnie takich z życia wziętych. Gdy dorosłam, objechałam autostopem Europę, słuchając opowieści napotkanych ludzi. Później robiłam to samo, ale już będąc dziennikarzem i reżyserem. Tak się zaczęła moja fascynacja.
 
Co spowodowało, że uwierzyła Pani w moc opowieści na tyle, by poświęcić jej swoje życie?
– Każdy z nas żyje po coś. Odkrywa, kim jest i czemu robi, to co robi. Gdy mierzymy się z jakąś trudną sytuacją, to jest to próba, które wartości są dla nas tak naprawdę ważne, a które nie. I trzeba być w tym wszystkim sobą. I tak wszyscy inni są już zajęci (śmiech). Te wszystkie elementy doprowadziły mnie do storytellingu. Bo storytelling to sztuka świadomego opowiadania, oddziaływania na emocje i wyobraźnię. Jest on po to, by za pomocą opowieści z życia wziętych czy metafor zbudować autentyczną relację. To tak naprawdę narzędzie, które jest stare jak świat, którego na co dzień używał Jezus. On doskonale rozumiał, jak trafić do słuchaczy za pomocą opowieści i metafor. Wiedział, że dzięki temu to, o czym mówi, zostanie przez ludzi zrozumiane i się zakorzeni. Jeżeli więc można tworzyć taki biznes z ludzką twarzą, służyć innym i budować z nimi trwałe relacje, to nie ma nic piękniejszego.
 
W tworzeniu własnej historii łatwo ulec pokusie kopiowania innych. A to bywa karkołomne i czasem przynosi odwrotny skutek.
– Dobrze jest słuchać opowieści innych. Na przykład Steve’a Jobsa na Uniwersytecie Stanforda, Simona Sineka czy Brené Brown. Warto czytać historie wielkich liderów czy duchowych przywódców i patrzeć, jak oni to robią, że trafiają prosto do serca tłumów. Nie po to jednak, by kopiować to, co mówią. Bo każdy ma swoją własną historię i wbrew temu, co ludzie czasem o sobie myślą, mają ich naprawdę wiele. Mówię to z doświadczenia reżysera, który zrobił 165 filmów, napisał wiele artykułów i przeprowadził setki wywiadów. To nie jest tak, że Jobs ma lepszą historię. Twoja może być tak samo albo nawet i bardziej wartościowa. Ponieważ jest twoja. Nawet odwołując się do jednego uniwersalnego przesłania, możemy mieć nieskończoną liczbę opowieści. I każda będzie inna. Warto zaufać sobie. A jeśli w biznesie mamy jakąś opowieść, której nie jesteśmy pewni, to po prostu przetestujmy ją na naszych bliskich, może na naszym profilu na Facebooku. Nie mamy pojęcia, jaką moc może mieć nasza opowieść. Jak bardzo może oddziaływać na ludzi. Dopóki jej nie wypróbujemy. A nasza historia może zdziałać cuda! Sama wielokrotnie byłam tego świadkiem.
 
I tu dochodzimy do Pani motta: „Wybierz swoją historię, a zmienisz Historię”…
– Tak, nie zawsze mamy wpływ na to, co nam się przydarza. Ale mamy wybór, jaką historię sobie opowiadamy o naszym życiu. Stąd biorą się nasze emocje, a z nich – działania. A te nasze codzienne wybory stwarzają Historię, nie tylko pojedynczego człowieka, ale nas – wszystkich ludzi. Warto o tym opowiadać.
 
Czy storytelling nie jest zarezerwowany tylko dla ekstrawertyków?
– Ekstrawertykom jest łatwiej opowiadać. Za to słuchaczom nie zawsze łatwiej się ich słucha, bo potrzeba na to dużo więcej czasu (śmiech). Gdy jednak introwertycy opowiadają historie, robią to z najwłaściwszej przyczyny, dla której powinno się używać storytellingu. Czyli nie po to, żeby robić show, ale by przekazać ważne wartości, jakieś przesłanie. Robią to, poświęcając kawałek swojego prywatnego życia, co nie jest wcale komfortową sytuacją. Robią to, wierząc, że komuś może to służyć. Opowiadają więc często kompaktowo, trzymając się struktury. Czasem jednak trudno im jest wyrażać emocje. Opowieści ekscentryków lubią rozlewać się na boki, jak rzeka z licznymi dopływami. Jedni i drudzy jednak za pomocą odpowiednich narzędzi mogą świetnie opowiadać.
 
Skoro jesteśmy przy odpowiednich narzędziach: jakie są trzy sposoby na to, by ludzie chcieli nas słuchać – nie tylko w biznesie, ale również w życiu codziennym?
– Dzisiaj tak naprawdę te sfery się przeplatają. Można więc odnieść je zarówno do pracy, jak i kontaktów poza nią. Po pierwsze, to na pewno bycie sobą. Ludzie są dziś bardzo wyczuleni na brak autentyczności. To nie znaczy jednak, że mam opowiadać o wszystkim. Bycie autentycznym to nie strumień świadomości, któremu dajemy się ponieść. Potrzebujemy struktury.
Druga wskazówka, by ludzie chcieli nas słuchać, to po prostu nie nudzić. Czyli tak opowiadać, żeby cały czas nasz słuchacz był ciekawy, co się wydarzy dalej. Pomoże nam w tym narzędzie budowania struktury opowieści, na przykład SyKoMoR. „Sy”, czyli sytuacja: pokazanie konkretnego miejsca, czasu i bohatera akcji. Żeby jednak była opowieść, muszą być „Ko” komplikacje, przeszkody, które utrudniają bohaterowi dojście do jego celu . I kiedy już wydaje się, że jest tak źle, że gorzej nie może, nadchodzi moment przełomowy, czyli „Mo”, gdzie sytuacja odwraca się o 180 stopni. I na samym końcu „R”, czyli rozwiązanie pokazujące, jak teraz wygląda życie bohatera, i dosłownie albo między słowami – lekcję, która nas czegoś nauczyła.
Trzeci element to uruchamiać wszystkie zmysły słuchacza. Kiedy idziemy do kina, to raczej z niego nie wychodzimy. Chodzi więc o stworzenie podobnego efektu. Żeby opowiadać w taki sposób, by w głowie słuchacza wyświetlił się film. By on sam poczuł się jego bohaterem. By przejrzał się w naszej historii jak w lustrze i zobaczył tam siebie. Swoje życie, swoje wartości i emocje.
 
A czy są sposoby, by zachęcić do opowiadania drugą osobę, np. syna czy córkę wracających ze szkoły?
–  Sama bym je chciała poznać (śmiech). Prawda jest taka, że storytelling to jeszcze nie wszystko. Nie może istnieć bez dwóch swoich sióstr. Pierwszą jest storylistening. Słuchanie w taki sposób, żeby chciało się opowiadać. Pokazanie, że naprawdę chcę cię wysłuchać, całego ciebie. Chcę usłyszeć, kim jesteś. Może zamiast pytać, jak było w szkole, lepiej zapytać swoje dziecko „jak Ty to robisz, że jesteś taki…?”. Zauważyłam, że młodzi ludzie bardzo chętnie opowiadają o swoich poglądach czy przekonaniach. Niekoniecznie za to o swoim życiu prywatnym. Pewnie czują, że nasza rodzicielska czujność zaraz by się uruchomiła. A to wszystko zaczyna się od słuchania.
Ale zarówno storytelling, jak i storylistening nie byłyby niczym, gdyby nie storydoing. Bo nie wystarczy tylko mówić. Trzeba przede wszystkim to robić. Tym żyć. Jeśli przykazanie miłości ograniczy się tylko do tego, że będę opowiadać, jak bardzo kocham Boga, bliźniego i siebie, a nie będę tego robić na co dzień, to niestety żaden storytelling, nawet najpiękniejszy, tu nie pomoże.
 
Czy storytelling można jeszcze w jakiś inny sposób przełożyć na grunt rodzinny?
– Można spisać rodzinną opowieść, którą dziadkowie i rodzice będą przekazywać swoim dzieciom, z pokolenia na pokolenie. Taka, która opowie o wartościach, które są dla nas ważne i które chcielibyśmy zostawić rodzinie w spadku. Albo jeszcze inna, nazywana w naszej Mistrzowskiej Szkole Storytellingu Biznesowego opowieścią „Zobacz, o czym mówię”. Zamiast nakazów i zakazów, którymi zasypujemy nasze dzieci, napisać dla nich opowieść, która będzie mówiła o tym, skąd się one wzięły. Na przykład, jeśli ważne jest dla nas, byśmy się w rodzinie wzajemnie słuchali, opowiedzmy o tym, jak ta wartość kiedyś została poddana próbie. Że kiedyś była sytuacja, gdy rodzice się nie słuchali, mieli problemy, bo każdy chciał mieć swoją rację, a nie relację. I czego się nauczyli.
 
Ostatni wywiad zakończyłyśmy zdaniem „przeszkody to schody. To Ty wybierasz, czy zaprowadzą cię w górę, czy w dół”. To teraz zakończmy, w jaki sposób sprawdzić, czy noga którą podnosimy do kroku, zaprowadzi nas na odpowiedni schodek.
– Wydaje mi się, że najważniejsze jest, żeby po prostu zacząć iść. Jeżeli będziemy stać w miejscu, to się nigdy nie dowiemy. Kompas też zaczyna działać i wskazywać, czy mamy dobry kurs, czy nie, kiedy zaczynamy się ruszać. Warto zaryzykować i zrobić ten pierwszy krok, nie wiedząc jeszcze, dokąd nas zaprowadzi. Choćby po to, by – jeśli trafimy na złą drogę – dowiedzieć się, że tamta była lepsza.
My chrześcijanie mamy ten dar i przywilej, że kiedy coś złego się w naszym życiu dzieje, to mamy tę świadomość, że nie jesteśmy w tym sami. To bardzo pomaga stanąć na nogi po kolejnych upadkach i iść dalej. A jak się już nie da, jak leżymy pod tym krzyżem i się nie podnosimy, to nadal mamy wybór. Wiem, że łatwo powiedzieć, bo człowiek czasami po prostu nie ma siły wstać, sama tego wiele razy doświadczam. Wtedy już tylko można szeptać „Jezu ufam Tobie” i „Jezu, Ty się tym zajmij” i modlić się, żeby te siły przyszły. I całą siłą woli wybrać, że chce się wstać. A wtedy będzie tak jak w moim ukochanym wierszu Norwida Krzyż stał się nam bramą.
 
 
DR MONIKA GÓRSKA
Reżyser, dziennikarz, wykładowca akademicki, autor, twórca Mistrzowskiej Szkoły Storytellingu Biznesowego oraz Akademii Video Storytellingu online. Więcej na www.fabrykaopowiesci.pl
 

PREZENT DLA CZYTELNIKÓW
Monika Górska rusza właśnie z bezpłatnym kurso-wyzwaniem Storytellingowy Start, podczas którego każdy będzie mógł spróbować storytellingu pod okiem specjalistów i przejść cały proces tworzenia opowieści. Każdy z uczestników dostanie praktyczną wiedzę w formie trzech lekcji wideo i podręcznika oraz szablonu tworzenia opowieści. A co najważniejsze: na koniec będzie miał szansę napisać własną opowieść, wziąć udział w grupowym coachingu i dostać w informację zwrotną na jej temat. To wszystko nie ruszając się z domu! Kurs jest dostępny online bezpłatnie od 18 lutego do 2 marca br. Zapisy na www.fabrykaopowiesci.pl/start

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki