Logo Przewdonik Katolicki

Objawowe leczenie kolejek

Piotr Wójcik
fot. Wojciech Pacewicz/PAP

Długość oczekiwania na świadczenia służby zdrowia nie tylko jest rekordowa, ale wciąż rośnie. Ministerstwo zastanawia się nad wprowadzeniem opłaty za absencję podczas nieodwołanej wizyty. Byłoby to karanie tych, którzy są najmniej winni.

Polska służba zdrowia na papierze jest całkiem szczodra. Narodowy Fundusz Zdrowia gwarantuje dosyć szeroki koszyk świadczeń, bez porównania większy od każdego prywatnego ubezpieczyciela, który działa nad Wisłą. Jednak poza koszykiem świadczeń gwarantowanych kluczowa jest jeszcze inna kwestia – realny dostęp do nich. Fakt, że mamy prawo do bezpłatnej operacji, nie jest specjalnym pocieszeniem, gdy termin zabiegu wypada za dwa lata. A takie sytuacje zdarzają się regularnie pacjentom płacącym co miesiąc składki zdrowotne. Niejednokrotnie więc wolą zapłacić za mniej kosztowne usługi medyczne z własnej kieszeni prywatnemu świadczeniodawcy. Powszechnie zdarza się to nie tylko w przypadku wizyt u specjalistów, ale też mniej skomplikowanych operacji, które są w zasięgu finansowym tak zwanego zwyczajnego obywatela. Nic dziwnego, że pacjenci w Polsce są sfrustrowani – dopłacają do czegoś, za co już płacą. Rozpatrywany właśnie przez ministerstwo pomysł obciążania opłatami pacjentów, którzy nie przyszli na umówioną wizytę, to karanie tych, którzy są najmniej winni.
 
Rekordowe kolejki
Fundacja Watch Health Care od 2012 r. opracowuje „Barometr WHC”, w którym bada dostępność świadczeń gwarantowanych Narodowego Funduszu Zdrowia. W zasadzie od początku tego projektu obserwowane jest stałe wydłużanie się kolejek do zabiegów, operacji i wizyt u lekarza specjalisty razem wziętych. Według ostatniego raportu, który badał okres lipiec–sierpień 2019 r., przeciętny okres oczekiwania na pojedyncze świadczenie wyniósł 4,3 miesiąca, co oznacza, że po raz pierwszy przebiliśmy barierę czterech miesięcy. Pół roku wcześniej średnia długość czekania na świadczenie była prawie pół miesiąca krótsza. Kolejki do gabinetów lekarskich nad Wisłą nie tylko są więc rekordowo długie, ale jeszcze rosną w szybkim tempie. Jest możliwe, że w 2021 r. statystyczny pacjent będzie musiał czekać pół roku na zabieg.
Zdecydowanie najdłużej trzeba czekać na pojedyncze świadczenie z zakresu ortopedii – ponad 22 miesiące, czyli prawie dwa lata. Prawie 10 miesięcy czekamy na zabieg laryngologiczny. Mniej niż miesiąc czekają jedynie pacjenci onkologiczni oraz cierpiący na schorzenia płuc.
Pewnym pocieszeniem jest, że oczekiwanie na samą wizytę u specjalisty nieco spadło – obecnie to 3,8 miesiąca. Tradycyjnie najbardziej poszkodowani są pacjenci z chorobami tarczycy, gdyż na wizytę u endokrynologa trzeba czekać przeciętnie 14 miesięcy. Zaledwie pół miesiąca mniej czekają pacjenci odwiedzający angiologa, czyli specjalistę od rzadkich chorób żył i tętnic. Angiologia to wąska specjalizacja, więc powiedzmy, że można to jakoś zrozumieć. Jednak prawie 10 miesięcy oczekiwania na kardiologa lub ortodontę to już powód do wstydu dla polskiego systemu opieki zdrowotnej. Całe szczęście, że przynajmniej wsparcie onkologa jest zapewniane w miarę sprawnie – czas oczekiwania wynosi dwa tygodnie. Relatywnie krótko się czeka także na wizytę u ginekologa oraz geriatry, a pediatrzy przyjmują w zasadzie na bieżąco.
 
Kara za absencję
Problem kolejek w służbie zdrowia oczywiście nie jest nowy. Każdy kolejny rząd obiecuje, że się nim zajmie, jednak jeszcze żaden nie tyle ich nie skrócił, co przynajmniej nie utrzymał na stałym poziomie. Zapowiedzi zwiększenia finansowania służby zdrowia w stosunku do PKB wciąż zostają na papierze, więc pojawiają się pomysły łatania systemu, by lepiej wykorzystać to, co jest. Na początku lutego minister zdrowia Łukasz Szumowski w rozmowie w Radiu Zet przyznał, że analizowana jest możliwość wprowadzenia opłat za nieobecność na zaplanowanej wizycie u lekarza, jeśli nie została ona odpowiednio wcześnie odwołana. Mówi się o kwotach 20–50 zł. Jak wcześnie trzeba byłoby odwołać wizytę oczywiście jeszcze nie wiadomo, gdyż rozwiązanie to jest jak na razie na etapie początkowym.
Według ministra pomysł wyszedł od dyrektorów szpitali, którzy obserwują od dłuższego czasu, że wielu pacjentów nie zgłasza się na oddział pomimo zapowiedzi. W skali kraju może to być nawet 17 mln takich przypadków rocznie. Te liczby na pierwszy rzut oka robią wrażenie. Gdyby nie te „puste przebiegi”, placówki służby zdrowia w Polsce mogłyby przyjąć aż 17 mln pacjentów więcej w ciągu roku. Te wartości jednak bledną na tle ogólnej liczby świadczeń, których udziela polska służba zdrowia w ramach finansowania z NFZ. W 2018 r. tylko w ramach podstawowej opieki zdrowotnej udzielono 164 mln świadczeń. Kolejne 49 mln udzielono w ramach podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej (PSZ). W ramach ambulatoryjnej opieki specjalistycznej udzielono 84 mln świadczeń. Do tego należałoby jeszcze doliczyć 16 mln świadczeń w ramach hospitalizacji oraz 11 mln z ambulatoryjnej opieki psychiatrycznej. Daje to 324 mln świadczeń w tych pięciu głównych gałęziach polskiej służby zdrowia (w pozostałych można przyjąć, że nieobecność na umówionych wizytach się nie zdarza). Tak więc wizyty i świadczenia, do których nie doszło z winy pacjenta, stanowią 5 proc. wszystkich udzielonych świadczeń.
 
Leczenie przyczynowe
Zakładając, że nałożenie opłaty zmniejszyłoby zjawisko niezapowiedzianych absencji do zera, to średni czas oczekiwania na świadczenie powinien spaść do 4,1 miesiąca. To wciąż bardzo długo. Część tych absencji dotyczyła zapewne wizyt u lekarza pierwszego kontaktu, do którego już teraz zwykle się nie czeka, więc nałożenie opłat na niesubordynowanych pacjentów mogłoby poprawić sytuację w najbardziej obleganych procedurach medycznych w stopniu zupełnie marginalnym. Maria Libura, ekspert od polityki zdrowotnej z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, celnie zauważyła na Twitterze: „To może dla równowagi wprowadzimy odszkodowania dla pacjentów, którzy nie otrzymali pomocy medycznej w sensownym czasie? Nie? To nie karzmy też pacjentów, jeśli np. po dwóch latach się nie zgłoszą, opłaciwszy się po drodze w systemie komercyjnym”.
Jednym z kluczowych powodów długich kolejek do usług służby zdrowia jest przede wszystkim brak personelu medycznego, z lekarzami na czele. Pod tym względem jesteśmy dokładnie ostatni w Unii Europejskiej. W Polsce przypada 238 lekarzy na 100 tys. mieszkańców, tymczasem w przedostatniej Rumunii to 293 lekarzy. W Niemczech praktykuje 425 lekarzy na 100 tys. obywateli, a w Austrii nawet 518. Trudno się dziwić, że tak długo musimy czekać na wizytę, szczególnie w przypadku rzadkich specjalizacji, takich jak angiologia. Problemem jest oczywiście również brak wystarczających środków finansowych w systemie. Obecny rząd zapowiadał podniesienie finansowania służby zdrowia do 6 proc. PKB, ale wciąż utrzymuje się ono na poziomie 4,5 proc. – wśród krajów UE mniej na służbę zdrowia wydają jedynie Łotwa i Rumunia. W 2018 r. w każdym województwie szpitale działające w ramach PSZ przekroczyły ryczałt, czyli roczny budżet zapewniony przez NFZ – w skali kraju o 3 proc., a w Małopolsce aż o 5 proc.
Oczywiście świadczenia, które nie doszły do skutku z winy pacjenta, to problem, który należy rozwiązać. Jednak można to robić za pomocą rozwiązań miękkich – na przykład wysyłając pacjentom SMS kilka dni przed wizytą. Mogliby na niego odpisać krótkim „NIE”, co automatycznie odwoływałoby wizytę. Nakładanie na pacjentów opłat za nieodwołanie wizyty to karanie tych, którzy są najmniej winni kolejkom do lekarzy, za to najbardziej na nich cierpią, ponosząc dodatkowe koszty za wizyty prywatne, pomimo regularnego płacenia składek.
 
LICZBY
4,3 miesiąca wyniósł latem 2019 r. przeciętny czas oczekiwania na pojedyncze świadczenie. Najdłużej, bo 22 miesiące, czeka się na świadczenie ortopedyczne
238 lekarzy na 100 tys. mieszkańców przypada w Polsce. Pod tym względem jesteśmy ostatni w Unii Europejskiej
17 mln pacjentów może rocznie według szacunków nie zgłaszać się na oddział pomimo zapowiedzi
324 mln świadczeń sfinansowano z NFZ w pięciu głównych gałęziach polskiej służby zdrowia w 2018 r.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki