Logo Przewdonik Katolicki

O historii jak Polak z Polakiem

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Książek

Starcie z Putinem w sferze polityki historycznej nie zostało przegrane przez Polskę. Mamy jednak co najmniej taki sam kłopot w rozmowie o historii sami ze sobą – Polak z Polakiem. Dwa przykłady przy okazji polskich obchodów rocznicy wyzwolenia Auschwitz.

Zabrał tam głos Marian Turski, jeden z niewielu żyjących więźniów obozu. I wieloletni szef działu historycznego tygodnika „Polityka”. Jego przesłanie już stało się sławne: „ Nie bądźcie obojętni, jeżeli widzicie kłamstwa historyczne. Nie bądźcie obojętni, kiedy widzicie, że przeszłość jest naciągana do aktualnych potrzeb polityki. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana. Istotą demokracji jest to, że większość rządzi, ale demokracja na tym polega, że prawa mniejszości muszą być chronione. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek władza narusza przyjęte umowy społeczne, już istniejące”.
Wielu odebrało tę mowę również jako krytykę kierunku obranego przez obecnie rządzącą prawicę. Stąd wojownicze, a czasem niegodne odpowiedzi. Z drugiej strony z kolei oburzano się „lustrowaniem” biografii 92-letniego Turskiego, wypominaniem mu przynależności do PPR i PZPR. Owszem uwagi o dochodzeniu małymi kroczkami do Auschwitz są boleśnie prawdziwe, faktycznie świat, w tym Polska, nie reagował na kolejne przejawy izolowania i dyskryminacji Żydów. Lecz to nie jedyny przypadek, kiedy zbrodnia rodzi się z „niewinnych” frazesów. Czy do komunizmu nie przyciągała wielu obietnica sprawiedliwości społecznej? Czym się skończyło? Gułagiem. Pojawiła się idea uhonorowania Turskiego (za jedno przemówienie?) pokojowym Noblem. A ja spytam: kiedy rozliczenie innych niż nacjonalistyczny błędów ludzkości? No i pytanie, czy naprawdę wszystko, co nam się nie podoba, prowadzi do ludobójstwa. TVN ilustruje mowę Turskiego obrazkami współczesnych imigrantów. Nie przyjmiesz ich, chcesz Auschwitz. Nie za proste? Mamy i inną burzę w szklance wody. Oto Tomasz Terlikowski napisał przy okazji obchodów: „Myśląc o Auschwitz, warto pamiętać, że to nie jest tak, że tylko oni, mityczni naziści, Niemcy byli do tego zdolni. My też jesteśmy. Dzisiaj i teraz. Wcale nie jesteśmy lepsi”.
Posypały się na niego ataki w sieci, znanych komentatorów i sympatyków prawicy, niezwykle brutalne w formie. Wypowiedź odebrano jako rozkładanie odpowiedzialności za Holokaust na inne narody, w tym Polaków.
Rozumiem przeczulenie na tym punkcie. Nie sądzę, aby dało się budować symetrię w sprawie tak fundamentalnych win jak Holokaust. Ba, myślę, że istnieje coś takiego jak cechy różnych narodów, choć nie są one zdeterminowane raz na zawsze. W różnych momentach dziejów to narody podejmowały decyzje, czasem bardzo złe. Może byłoby lepiej, aby Terlikowski swoją wypowiedź rozwinął. Na Twitterze nie ma takiej możliwości.
On sam tłumaczył potem, że nie pisał o ważeniu winy narodów, a o indywidualnej refleksji człowieka. Czy jesteśmy siebie pewni? Czy możemy rzecz całą sprowadzać tylko do etykietek narodowo-historycznych? Można się w tu dopatrywać nawet przypomnienia o tym, co Terlikowskiego szczególnie boli – relatywizowania aborcji chociażby.
„Cieszę się, że wśród czytelników tak wielu jest świętych, bohaterów, patriotów. To wspaniale, ale pozwólcie, że zachowam swoją opinię na temat tego, do czego zdolny jest człowiek” – napisał w odpowiedzi na nazywanie go „zdrajcą” katolicki publicysta.
Mnie zaś przeraziły skala i język tego odwetu na kimś, kto ma odwagę spojrzeć na temat od innej strony. Głupiejemy, czy może zawsze tak było, a masowość internetowej komunikacji tylko to uwypukla?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki