Na wydawaniu książek z Auschwitz w tytule. Tylko w styczniu wyszło kilkanaście nowości wydawniczych w gatunku zwanym literaturą obozową. Na luty zapowiadane są kolejne. Obok dobrej literatury faktu na półkach i stolikach księgarskich znajdziemy zbeletryzowane historie. Auschwitz został wchłonięty przez popkulturę. Stał się scenerią do opowieści o miłości, romansie, zdradzie. Zło zamieniono na sensację, trochę tak, jak w filmie kryminalnym albo horrorze. Wszystko to jest straszne, ale jaką mamy przyjemność, żeby właśnie to „straszne” pooglądać. Co gorsza, okazuje się, że zło można było oswoić. Wtedy może się okazać, że dało się jakoś żyć. Wystarczyło się ogarnąć…
Bardzo przepraszam, bo może komuś się narażę, ale uważam, że wiele niedobrego zrobiła książka, która od pierwszego w naszym kraju wydania nie schodzi z list bestellerów. Mam na myśli Tatuażystę z Auschwitz. Niby oparta na faktach powieść o miłości w obozie koncentracyjnym mija się z prawdą, kiedy autorka zaczyna opisywać obozową rzeczywistość. Auschwitz zostało wykorzystane jako niesprzyjające romantycznym uniesieniom otoczenie. Tyle że nawet tu można się ukryć przed wścibskimi oczami współwięźniów i strażników i zbliżyć się do ukochanej na obozowej pryczy. Upraszczam? Wulgaryzuję prawdziwe uczucie? Odbieram zakochaniu jego niewinność? Czepiam się?
To pewnie nie wina Tatuażysty…, że natychmiast każde wydawnictwo zechciało mieć swój obozowy hit. Mamy więc ich całą serię, z okładkami w bladoniebieskim i szarym kiczu. Nawet jeśli znajdzie się wśród nich perełka, to ginie w zainscenizowanych przez działy promocji fotografiach na Instagramie. Ciekawe, że te książki są kierowane przede wszystkim do kobiet. Na zdjęciach promocyjnych zawsze jest kubek gorącej kawy, kawałek damskiego ciepłego swetra, delikatna dłoń z pomalowanymi paznokciami, często kot. Wystarczy więc umościć się wygodnie na kanapie, okryć ciepłym kocem, przytulić do mruczącego kota lub pogłaskać psa, wziąć łyk rozgrzewającego napoju i w takich przytulnych okolicznościach zanurzyć się w literacki świat.
Tyle, że to nie był literacki świat. A najbardziej żal mi Stanisławy Leszczyńskiej, położnej z Auschwitz. W pogoni za tematem zdublowały się dwa wydawnictwa. Szkoda tylko, obie książki to historie zbeletryzowane, zainspirowane jedynie jej życiem. A ona zasługuje na poważną literaturę faktu.