Gdy wiosną tego roku policjanci uganiali się za rowerzystami i wlepiali mandaty za przesiadywanie na ławce, wielu komentatorów przewidywało, że policja może w ten sposób roztrwonić kapitał społecznego zaufania, który zdobyła w ostatnich latach. Podczas wiosennego lockdownu powszechne było poczucie, że policja nadużywa swojej władzy i działa czasem poza granicami prawa. Tak naprawdę większość winy za ten stan rzeczy była po stronie władzy, która nie doprecyzowała przepisów i nie uchwaliła odpowiednich ustaw, dzięki którym policjanci mogliby legalnie robić to, czego oczekiwali od nich rządzący. Niestety, odium i tak spadło na samych stróżów prawa.
Jesienią policja znów jest na cenzurowanym z powodu całego szeregu kontrowersyjnych działań podczas wystąpień społecznych. Jest atakowana raz z lewa, raz z prawa za stosowanie przemocy wobec demonstrantów. Tłumaczenia rzeczników policji jeszcze te napięcia podgrzewają. Czy polska policja jest więc godna zaufania czy wręcz przeciwnie?
Od wroga do sojusznika
Od lat 90. polska policja przeszła niezwykłe wręcz przeobrażenia. Ostatnia dekada XX wieku była w Polsce okresem brutalności i przestępczości. Porachunki gangsterskie, zorganizowane grupy mafijne, masowe kradzieże samochodów czy wreszcie zwyczajne rozboje były codziennością polskich miast i miasteczek. Bywalcy osiedlowych ulic równie mocno musieli jednak obawiać się policjantów, którzy nie potrzebowali specjalnych powodów, żeby kogoś spisać lub przeszukać, a czasem nawet „zawinąć” na komisariat pod byle pretekstem. Autor tekstu potraktowany był w ten sposób nieskończoną ilość razy, nawet za kurtkę, która policjantowi wydała się za duża, a więc podejrzana. Przesłuchania na komendach dalekie były od przeciętnej wizyty w instytucji publicznej, jaką przecież była i jest policja. Przemoc psychiczna, groźby, a czasem nawet i przemoc fizyczna mająca wymusić zeznania, na nikim nie robiły specjalnego wrażenia. Młodzi ludzie przesiadujący na osiedlowych podwórkach mieli takich wspomnień wiele, nawet jeśli sami nie mieli zbyt wiele na sumieniu.
W XXI wieku policja zaczęła jednak gruntownie się reformować, zarówno w zakresie podejścia do obywateli na ulicy, jak i technik przesłuchań czy samej infrastruktury. Wprowadzono chociażby specjalne pomieszczenia do przesłuchań ofiar przestępstw seksualnych i nieletnich. Policjanci stopniowo zmieniali się w urzędników w terenie, których zadaniem jest reagowanie w sytuacji łamania prawa, a nie przypisywanie wszystkim niecnych zamiarów. Wezwania na policję dla świadków lub sprawców mniejszych wykroczeń stały się telefonicznymi zaproszeniami do najbliższej placówki, z uzgodnieniem terminu odpowiadającego stronie. Nic więc dziwnego, że podejście do policji w powszechnym odbiorze także się zmieniło. W 2016 r. zanotowała rekord zaufania – według CBOS ufało jej 72 proc. obywateli, a brak zaufania wyrażało jedynie 17 proc.
Wiosna nieco nadwerężyła zaufanie do stróżów prawa. Według badania zaufania społecznego CBOS z kwietnia tego roku, ufność wobec policji wyraziło 71 proc. ankietowanych, jednak nieufność już 21 proc. W zakresie zaufania policja wyprzedziła wszystkie organy władzy publicznej poza samorządami. Przykładowo sądom ufa jedynie 42 proc. obywateli, a parlamentowi 33 proc. Policja wyprzedziła także Kościół katolicki (64 proc.) oraz media (32 proc.). Jednak jak na taki wysoki wskaźnik zaufania, policja miała równocześnie całkiem wysoki wskaźnik nieufności. Tak więc o ile zaufanie do policji się nie zmienia, to coraz więcej Polaków wcześniej wobec niej neutralnych, staje się do niej nieufna.
Bezpieczna Polska
Zaufanie do policji nie wzięło się jedynie ze zmiany jej podejścia do obywateli. Główną rolę grała tutaj skuteczność w ograniczaniu przestępczości. W latach 90. byliśmy typowym krajem postkomunistycznym, pod względem przestępczości podobnym chociażby do krajów bałtyckich. Obecnie staliśmy się jednym z najbezpieczniejszych państw w Europie, podobnym pod tym względem bardziej do Holandii, Niemiec czy Danii, a nie Litwy czy Łotwy. W latach 2008–2018 liczba zabójstw w Polsce spadła z 460 do 265. Na malutkiej Łotwie nawet w tym czasie jeszcze wzrosła. Obecnie w Polsce notuje się 0,7 przypadków zabójstwa na 100 tys. mieszkańców rocznie, czyli jesteśmy między Niemcami i Holandią. Na Łotwie ma miejsce 5 zabójstw na 100 tys. mieszkańców, na Litwie 3,5, a w Estonii ponad 2. Notujemy w Polsce także 20 rozbojów w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców. Średnia unijna jest aż trzy razy wyższa. Nawet pod względem kradzieży pojazdów, z których przecież kiedyś byliśmy niesławni, staliśmy się jednym z najbezpieczniejszych krajów Europy. Mamy szczęście mieszkać obecnie w spokojnym kraju i bez wątpienia jest w tym duża zasługa policji.
Niestety, w tym roku miał miejsce cały szereg wątpliwych działań stróżów prawa znad Wisły. W czasie wiosennego lockdownu policjanci chyba zbyt wczuli się w rolę, często karząc mandatami na wątpliwej podstawie prawnej, które potem uchylały sądy. W ostatnim czasie policja zdecydowanie zbyt często używała przemocy. Podczas Marszu Niepodległości strzelała gumowymi kulami bez prób oceny, czy dana osoba stanowi zagrożenie. Gumową kulą w twarz dostał m.in. dziennikarz „Tygodnika Solidarność”. Podczas akcji na dworcu przy Stadionie Narodowym policjanci okładali pałkami teleskopowymi przypadkowych przechodniów, co widać wyraźnie na szeroko rozpropagowanym w sieci filmie. Za tę akcję policja zresztą oficjalnie przeprosiła. Podczas przemilczanej przez główne media demonstracji tzw. covidosceptyków policja również zachowywała się wątpliwie, otaczając zgromadzonych zwartym szykiem, przez co ci nie mogli się rozejść, nawet gdyby chcieli.
W czasie niedawnych demonstracji Strajku Kobiet policjantom również ewidentnie puszczały nerwy. Dwie posłanki Lewicy dostały gazem po oczach, chociaż nie stanowiły żadnego zagrożenia, a nawet pokazywały swoje legitymacje poselskie. Innej posłance interweniujący policjant miał złamać jej legitymację poselską. W czasie tych demonstracji w tłumie aktywni byli policjanci w cywilu, zupełnie nieoznakowani, którzy także używali pałek teleskopowych wobec zaskoczonych demonstrantów.
Procedury przede wszystkim
Policjanci to też ludzie, więc nic dziwnego, że puszczają im nerwy w tak napiętej sytuacji, jaka obecnie jest w Polsce. Tu zawodzą przede wszystkim procedury i otoczenie regulacyjne. 27 listopada rzecznik praw obywatelskich podczas wystąpienia w Senacie mówił o całym szeregu nieprawidłowości. Zwrócił on uwagę, że od początku pandemii mieliśmy już do czynienia z 4 reżimami prawnymi dotyczącymi wolności zgromadzeń, przez co narasta chaos legislacyjny i niepewność. W ostatnim czasie dochodzi do masowego legitymowania osób przebywających nawet w otoczeniu demonstracji, a od 22 października zatrzymano w sumie prawie setkę osób, w tym kilkoro nastolatków. Interwencje policji drastycznie różnią się także stopniem intensywności, czego nie można wytłumaczyć jedynie różnym stopniem emocji podczas demonstracji.
RPO zwrócił uwagę, że niedopuszczalne jest stosowanie „kotłów”, czyli zamykanie demonstrantów w policyjnym szyku. Zdecydowanie zbyt często policja stosuje także pałki, których użyła już w maju podczas Strajku Przedsiębiorców. Rzecznik wskazał również, że polityka komunikacyjna policji w ostatnim czasie jest niedopuszczalna, gdyż jej rzecznicy stosują nacechowane emocjonalnie wyrażenia, które podgrzewają atmosferę.
Komenda Główna Policji musi więc jak najszybciej wyciągnąć wnioski z ostatnich błędów, dopracowując procedury i być może pracując nad przygotowaniem psychicznym policjantów. Rządzący zaś muszą dbać o jasność i stabilność otoczenia prawnego, by funkcjonariusze mieli pewność, co mogą, a czego wręcz przeciwnie. Fatalnie by się stało, gdyby policja roztrwoniła kapitał społecznego zaufania, jaki w ostatnich latach zdobyła.