Logo Przewdonik Katolicki

Akt nieostatniej woli

Weronika Frąckiewicz
fot. grivina/Adobe Stock

Rozmowa z Eweliną Szeratics o konotacjach słowa „testament”, pozytywnych skutkach zapobiegliwości i potrzebnych rozmowach

Testament kojarzy nam się często z umieraniem, a rozmowy z bliskimi na ten temat są dość niezręczne. Jak spokojnie podejść do tematu?
– Człowiek ma potrzebę nazywania rzeczy i zjawisk wokół siebie, ponieważ wtedy czuje się bezpieczniej. Jeśli na przykład czujemy dyskomfort, to mówimy, że się boimy lub że coś nas przeraża, a tak naprawdę później okazuje się, że wcale tak nie jest, ale łatwiej ten stan nam było nazwać. Dokładnie tak samo jest z testamentami. Ktoś kiedyś wymyślił tę nazwę dla dokumentu sporządzonego na łożu śmierci i do dziś pozostało to w naszej mentalności. W dawnych czasach właściciele ziemscy posiadający rozliczne dobra pragnęli, aby po ich śmierci one wszystkie zostały odziedziczone przez członków rodziny. Testamenty pojawiły się w Polsce w XII w. i od tego czasu sporządzali je najczęściej śmiertelnie chorzy, umierający bądź osoby w sędziwym wieku, które pragnęły rozporządzić swoimi dobrami inaczej, niż przewidywało dziedziczenie ustawowe. Dlatego zatem zaczęto kojarzyć słowo „testament” z końcówką życia. W związku z rozwojem społecznym i zmianami kulturowymi, które zachodzą w ostatnich latach, sporządzanie testamentów zaczęło nabierać innego charakteru. Dziś coraz częściej dokument ten sporządzają zarówno osoby młode, żyjące dynamicznie, podróżujące, jak i te będące w związkach partnerskich czy żyjące w tzw. rodzinach patchworkowych. W dalszym ciągu jednak takich osób jest niewiele. Celem ogólnopolskiej kampanii edukacyjnej „Napisz Testament” jest zachęcenie Polaków do zmiany sposobu myślenia. Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby nagle nas zabrakło. Jak odnajdą się w nowej, trudnej sytuacji nasi najbliżsi? Dla przykładu, przyjrzyjmy się z bliska statystycznemu małżeństwu z dwójką małoletnich dzieci. Zgodnie z dziedziczeniem ustawowym, w razie śmierci jednego z rodziców spadek po nim dziedziczą żyjący małżonek oraz dzieci zmarłego. Jeśli dzieci są małoletnie, to do czasu uzyskania przez nie pełnoletności ich majątkiem zarządza sąd rodzinny. W przypadku gdyby zmarły zostawił po sobie połowę udziałów we wspólnym mieszkaniu, te udziały odziedziczyliby wspólnie żyjący małżonek oraz dzieci. A gdyby żyjący małżonek zechciał sprzedać w przyszłości mieszkanie, wówczas nie mógłby tego uczynić bez zgody sądu rodzinnego. Część udziałów w mieszkaniu należałaby bowiem do małoletnich dzieci, które przed ukończeniem 18 lat nie mogą decydować o swoim majątku. Jak podkreślają prawnicy, sąd rodzinny nie zawsze trzyma stronę rodziców. Ta sprawa mogłaby się zatem zakończyć niekorzystnie dla rodzica pragnącego sprzedać mieszkanie. Aby uniknąć takiej sytuacji, oboje małżonkowie powinni sporządzić tzw. testamenty wzajemne, w których jako wyłącznego spadkobiercę wskazaliby siebie nawzajem. W ten sposób, w razie śmierci jednego z nich, część udziałów w mieszkaniu przechodzi wyłącznie na drugiego małżonka, który może w całości decydować o przyszłości tej nieruchomości.

Pokazała Pani, jak ważne jest to od praktycznej strony. Mam jednak wrażenie, że pewna niechęć do pisania testamentu może wiązać się z tym, że temat śmierci wciąż pozostaje nieoswojony w naszym społeczeństwie.
– Nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy w stanie oswoić temat śmierci. To zadanie dla psychologów, psychiatrów, socjologów oraz innych specjalistów pracujących z człowiekiem i jego postrzeganiem świata. My próbujemy pokazać, że testament nie jest tożsamy ze śmiercią, jego napisanie nie oznacza, że podpisujemy cyrograf z diabłem. Wręcz przeciwnie – sporządzenie tego dokumentu zdejmuje z nas ciężar niezałatwionych spraw, pozwala nam odetchnąć z ulgą i przeświadczeniem, że zadbaliśmy o naszych najbliższych i w razie nieszczęścia nie zostawimy im problemu w postaci niezałatwionych spraw. Co więcej, pisząc testament, zarządzamy tym, co posiadamy, zgodnie z naszą wolą, sami decydujemy o tym, co stanie się z majątkiem, na który całe życie ciężko pracowaliśmy. Nie traktujmy zatem testamentu jako aktu ostatniej woli! Potraktujmy go jako jeden z wielu dokumentów, które sporządzamy na wypadek, gdyby coś nam się stało. Na przełomie września i października obchodziliśmy Międzynarodowy Tydzień Pisania Testamentów. To wydarzenie organizowane przez Fundację Otwarte Forum ma na celu – jak sama nazwa wskazuje – zachęcić jak największą liczbę osób do pisania testamentów. Przez siedem dni obecni byliśmy w mediach, na infolinii testamentowej dyżurowali prawnicy specjalizujący się w prawie spadkowym, a nasi eksperci – prawnik, sędzia oraz coach – opowiadali w trakcie webinarów o prawie spadkowym i sukcesji, omawiając temat z różnej perspektywy. Webinary można zresztą w dalszym ciągu obejrzeć: wystarczy wejść na nasz fanpage na Facebooku: @NapiszTestament. Wśród wielu ciekawych informacji, którymi dzielili się z uczestnikami prelegenci, najbardziej zapamiętałam wypowiedź sędziego sądu rejonowego, który na co dzień orzeka w sprawach spadkowych. Opowiadał o tym, jak dużo rozpraw związanych z dziedziczeniem codziennie odbywa się w naszym kraju i jak wiele z nich udałoby się uniknąć, gdyby Polacy pisali testamenty. Sędzia mówił o ponoszonych stratach nie tylko materialnych, ale też zdrowotnych i tych w relacjach międzyludzkich, będących skutkiem m.in. nienapisania testamentu przez zmarłego.

Kiedyś testament kojarzył nam się z bogatymi ludźmi, którzy postanawiają zapisać komuś ogromne fortuny, jakie posiadają.
– Bogactwo to rzecz względna. Choć „ogromne fortuny” pojawiają się raczej w filmach, i to najczęściej tych tworzonych na Zachodzie, to jednak sporządzenie testamentu nie wymaga od nas posiadania ogromnego majątku. Wystarczy mieszkanie, nawet na kredyt, oszczędności, choćby te najmniejsze, zbiór książek, obrazów, kolekcja biżuterii, wartościowe dokumenty, itp. Cokolwiek posiadamy, co przedstawia dla nas jakąś wartość, nawet emocjonalną, czego los nie jest nam obojętny – to wszystko możemy przekazać w testamencie wybranym osobom. W przeciwnym razie po naszej śmierci będą się tym dzielić nasi spadkobiercy ustawowi. Nie tak, jak byśmy chcieli, tylko tak, jak stanowią przepisy prawa spadkowego.

Zdecydowałam, że chcę sporządzić testament. Jak się do tego zabrać?
– Na początek wystarczą kartka i ołówek, jak również kubek herbaty i wygodna kanapa. I spokój, którego potrzebujemy, aby zebrać myśli. Warto zastanowić się, co posiadamy, co jest naszą własnością (a nie współwłasnością). Możemy sporządzić listę posiadanych przez nas przedmiotów, praw majątkowych i niemajątkowych, oszczędności, udziałów, itp., które chcielibyśmy przekazać kolejnym pokoleniom w testamencie. Następnie wypiszmy wszystkie posiadane zobowiązania (m.in. kredyty, pożyczki), które spadkobiercy będą musieli pokryć, przyjmując po nas spadek. Kolejny krok to wyliczenie tego, co odziedziczą po nas spadkobiercy, po tym, jak od całej wartości majątku odejmą wartość naszych zadłużeń, które będą musieli spłacić. Dopiero po dokonaniu takiego rachunku sumienia możemy wypisać osoby, którym chcemy przekazać w testamencie konkretne części naszego spadku. Przekazanie konkretnych składników majątku wybranym osobom może się odbyć poprzez powołanie do spadku (np. do spadku powołuję żonę Annę), za pomocą zapisu windykacyjnego (np. zapisem windykacyjnym przekazuję synowi Wojciechowi samochód) albo zapisu zwykłego (np. przyjaciółce Maryli przekazuję 2 tys. zł). Najlepiej pokazać sporządzoną listę osób notariuszowi, który pomoże dobrać właściwe rozwiązanie i poprawnie sformułować testament.

Zachęcają Państwo, aby część swoich dóbr zostawiać organizacjom pozarządowym działającym dla dobra innych. Jak to się ma do zabezpieczania swoich najbliższych, o którym Pani mówiła? Czy nie okradamy wtedy swojej rodziny?
– Od początku naszej działalności podkreślamy, że najważniejsza jest rodzina i to o niej musimy pamiętać w pierwszej kolejności. To dzieciom, wnukom, czasami rodzicom lub rodzeństwu najczęściej zostawiamy to, co posiadamy. Nie oznacza to jednak, że po uwzględnieniu naszych najbliższych nie możemy zostawić choćby cząstki naszego dobytku wybranej fundacji lub stowarzyszeniu, z którymi mamy dobre wspomnienia, być może kiedyś otrzymaliśmy od nich wsparcie albo wiemy, że to, co robią, przyczynia się do zmiany świata na lepszy. Budżet organizacji pozarządowych w dużym stopniu opiera się na wsparciu udzielanym przez osoby prywatne czy zaprzyjaźnione firmy. Gdyby nie serce i gest tych osób, fundacje i stowarzyszenia nie byłyby w stanie prowadzić swoich działań. A te wymagają nakładów. Jednym ze sposobów wsparcia organizacji jest uwzględnienie ich w testamencie. Nawet symboliczna kwota, ale przekazana przez wiele osób, da sumę, dzięki której fundacja lub stowarzyszenie będą mogły kontynuować i poszerzać swoją działalność. Osoby, które decydują się uwzględnić wybraną organizację w testamencie, często identyfikują się z jej ideą oraz działaniami. Tłumaczą, że choć za życia nie zawsze mogą wesprzeć akcje prowadzone przez daną fundację lub stowarzyszenie, będzie im to łatwiej uczynić po śmierci. Pragnąc mieć swój wkład w budowę lepszego świata, w którym będą żyły ich wnuki i prawnuki, chcąc jednocześnie zostawić cząstkę siebie dla przyszłych pokoleń, decydują się zapisać choćby symboliczną kwotę na wybraną organizację.

A co z lękiem, że gdy sporządzimy testament, nie wszyscy dostaną po równo i w ten sposób trochę nieświadomie po swojej śmierci skłócimy rodzinę?
– Co to znaczy „po równo”? Niektórzy powiedzieliby, że to oznacza „sprawiedliwie”, a inni, że „według zasług”. Każdy z nas ma zatem inną definicję „równości”, a ta nie zawsze może być zgodna z wizją naszych przyszłych spadkobierców. Zachęcamy do tego, aby rozmawiać z najbliższymi, również na tematy spadkowe, dzielić się z nimi naszymi przemyśleniami dotyczącymi przemijania, przyszłości, pozostawienia po sobie dóbr materialnych. Jasne, że nie w każdej rodzinie można na takie tematy rozmawiać – czasami nie potrafimy rozmawiać wcale, więc rodzina i tak pokłócona znajdzie po prostu kolejny powód do sporu. Jeżeli natomiast rozmowy na trudne tematy są dla nas codziennością, nie musimy się obawiać dyskusji na tematy spadkowe. Pamiętajmy, że testament to wyraz naszej woli, a nie naszych najbliższych, zatem to my sami powinniśmy decydować o tym, co się stanie z tym, co posiadamy, gdy kiedyś nas zabraknie.

Czy istnieją jakieś badania pokazujące, ilu z nas sporządza testamenty?
– Poza badaniami przeprowadzonymi w 2017 r. przez naszą fundację przy współpracy z Kantar Polska (wtedy Kantar Millward Brown) nie znalazłam żadnych innych badań dotyczących testamentów czy szerzej – spadkobrania. Z tych, o których wspomniałam, dowiedzieliśmy się, że tylko 13 na 100 Polaków powyżej 50. roku życia napisało testament. Gdyby ktoś miał ochotę szerzej zapoznać się z wynikami badań, zapraszamy na naszą stronę: http://www.napisztestament.org.pl/aktualnosci/tylko-trzynastu-na-stu-polakow-powyzej-50-roku-zycia-napisalo-testament/

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki