Czyż to zuchwalstwo, gdy raduję się, że tak bardzo podobny jestem do Ciebie, Ojcze światłości? Czyż sama ta myśl nie jest z Ciebie? Wszak przed wiekami zapragnąłeś tego podobieństwa! Któryż ojciec nie szczyci się podobieństwem syna swego do siebie? A Ty, najlepszy z ojców, czyż nie cieszysz się, że jestem na obraz i podobieństwo Twoje? Czyż nie jest to prawdą, że ze wszystkich stworzeń tylko ja mam prawo wołać do Ciebie: Ojcze? Góry milczą, słońce milczy, gwiazdy milczą, a ja zwracam oczy moje ku Tobie i z głębi serca synowskiego wołam: Ojcze!
Drgnienia serc naszych zdradzają nas, Ojcze, gdy zbliżamy się do siebie. Bo wszystko, co jest na świecie, istnieje „bez serca”: tylko Ty i ja chodzimy z sercem. A moje serce zostało uczynione „według Serca Twego”. Ojcze mego serca, zdradzasz swoje Serce w sercu moim! Jak echo leśne, jak struna dźwięczna odpowiada Ci serce moje. O, jakże niespokojne jest serce moje, dopokąd nie spocznie w Tobie! A gdy się gdzieś zabłąka, jak pilnie nasłuchuje znanych sobie odgłosów. A gdy się rozszczepi, rozdwoi, jak bardzo się zamęcza, aż odnajdzie jedność w Tobie. A gdy wyziębnie, jak nieswojo się czuje z kawałkiem lodu w piersi! Serce moje, największa męko, gdy jesteś poza Ojcem Twoim, i największe szczęście, gdy jesteś w Sercu Ojca Twego! Chwało człowieka! Ty „dowodzie osobisty” mego boskiego pochodzenia!