Przypowieści o dzierżawcach winnicy Jezus nie adresuje do przypadkowych słuchaczy, lecz do elity Izraela. Dedykuje ją tym, którzy byli przekonani o własnej doskonałości i sami udzielali sobie mandatu do pouczania, surowego oceniania i potępiania innych. Usłyszeli oni opowieść o rolnikach, którzy uzurpowali sobie prawo do winnicy, by czerpać z niej jak najwięcej korzyści. Zaślepieni pragnieniem bogactwa i władzy zapragnęli mieć winnicę tylko dla siebie. W tym celu posunęli się do największych niegodziwości. Słudzy, którzy przybyli w imieniu gospodarza po należny plon, zostali okrutnie potraktowani. Podobny los spotkał dziedzica, syna gospodarza winnicy, którego śmierć miała nieuczciwym dzierżawcom utorować drogę do całkowitego przejęcia cudzej własności.
Przytaczając tę historię, Jezus kieruje poważne ostrzeżenie do wszystkich, którzy zostali zaproszeni do współpracy z Nim i do pełnienia odpowiedzialnych posług w nowo powstającej wspólnocie. Jeśli ma się ona rozwijać i przynosić dobre owoce, ludzie obdarzeni przez Boga zaufaniem nie mogą skupiać całej uwagi na sobie, szukać przywilejów, oczekiwać poklasku, walczyć o władzę i jej utrzymanie.
„Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce” – mówi o konsekwencjach takiej postawy Jezus i przypomina słowa Pisma: „Ten właśnie kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach”.
Przypowieść o dzierżawcach winnicy jest bowiem zapowiedzią śmierci Mesjasza, Bożego Syna, który został zabity przez swoich. Odrzucony Jezus staje się kamieniem węgielnym, na którym Bóg buduje Kościół. Podeptana, wzgardzona Miłość jest fundamentem, z którego wyrasta Boże królestwo. Siła przegrywa ze słabością, władza z pokorą, przemoc z miłością.
W Bożej logice to, co w ludzkich oczach jest słabe i małe, stanowi najcenniejszą cząstkę, która ratuje świat. Maleńka słabość, która zaufa potędze Bożej miłości, zdolna jest podnieść z upadku poobijany Kościół i przezwyciężyć każde zło.
Święty Franciszek z Asyżu, którego wspominamy 4 października, nie zapisał się w historii świata dlatego, że był synem bogatego kupca, ale dlatego, że nad życie umiłował Panią Biedę. Nie został zapamiętany przez pokolenia dlatego, że miał w swoim życiu rycerski epizod, ale dlatego, że swoją pokorą i pragnieniem bycia mniejszym przemieniał świat.
Mimo upływu wieków wciąż zachwyca i wciąż znajduje nowych naśladowców. Jego zjednoczenie z umiłowanym Panem było tak głębokie, że był on rzeczywiście „żywą ikoną Chrystusa”, jak mówił o nim papież Benedykt XVI.
Skromny, niepozorny brat mniejszy został wezwany przez Najwyższego do odbudowy Kościoła w niespokojnych czasach. Franciszek posłuszny wołaniu Pana nie rozpoczął jednak, jak wielu samozwańczych reformatorów, od głośnego buntu przeciwko panującemu porządkowi, nie powstał przeciwko Kościołowi i jego pasterzom. Postanowił raczej swoje życie uczynić zaczynem odnowy. Siłę do nowego życia czerpał z Ukrzyżowanej i Niemiłowanej Miłości.
Może i dziś warto pójść tą drogą ku nowemu życiu Kościoła. To nie publicystyczne dyskusje ani kolejne oświadczenia, dokumenty i deklaracje ze strony liderów wspólnoty, ani nowe projekty duszpasterskie, są zaczynem, z którego rodzi się odnowione życie, ale zaufanie Bogu, codzienne życie Ewangelią, umiłowanie prostoty i pokory, a także zdolność do wypowiedzenia dwóch prostych słów: przepraszam i wybaczam.
Przyszłość Winnicy należy do tych, którzy rozpoznają Jezusa w odrzuconych i wzgardzonych. Przyszłość Jezusowego Kościoła leży w rękach tych, którym obce jest pragnienie znaczenia i władzy. Przyszłością i nadzieją Winnicy są ci, którzy mniej pouczają, a więcej kochają.