Logo Przewdonik Katolicki

Stawka sporu o sądy

Michał Szułdrzyński

Wyobraźmy sobie takie sytuacje. Jan Iksiński uważa, że jego sąsiad nieprawidłowo postawił płot. W efekcie – jego zdaniem – ogrodzenie część posiadłości Iksińskiego włącza do ziemi sąsiada. Mediacja pozostałych sąsiadów ani sołtysa nie przynosi rezultatu. Iksiński idzie do sądu. Po kilkunastu miesiącach jest szczęśliwy, bo wygrywa. Ale sąsiad odwołuje się od wyroku – w apelacji pisze, że sędzia, który wydawał wyrok został powołany przez nową, wyłonioną przez PiS Krajową Radę Sądownictwa.

A on, sąsiad, nie kryje się z sympatią do opozycji, a więc istnieje podejrzenie, że nie był to wyrok w pełni bezstronny. Sprawia trafia do kolejnej instancji, ale sędzia – nim ją rozstrzygnie – pyta Sąd Najwyższy, czy ten, kto rozpatrywał sprawę, jest w ogóle sędzią czy nie. Na długie miesiące sprawa utyka – nie dlatego, że jest skomplikowana, bo jest przecież banalna, ale dlatego, że dziś w Polsce orzekają sędziowie niejako z dwóch porządków. Starzy i nowi – którzy zostali sędziami, lub zostali awansowani przez KRS wyłoniony przez polityków.

A teraz drugi przykład: Jan Kowalski ma firmę. Nie może się dogadać z zagranicznym kontrahentem, co do zapłaty za usługę, więc idzie do sądu. Wygrywa, ale kontrahent się odwołuje. Argumentuje, że w myśl wyroku TSUE, polskie sądy wcale nie są niezawisłe i domaga się, by sprawą zajął się trybunał w jego własnym kraju. Kowalski ma rację, ale nie ma swoich pieniędzy, a sprawa się przedłuża, bo zagraniczny przedsiębiorca twierdzi, że istnieją wątpliwości, czy sędziowie mianowani przez nową KRS są w pełni niezawiśli.

Choć obie te sytuacje są wymyślone, niewiele odbiegają od tego, co już dzieje się, lub wkrótce będzie się działo w polskich sądach. Bez względu na to, czy ktoś jest zwolennikiem PiS i uważa, że cała wina za zaistniałą sytuację leży po stronie krnąbrnych sędziów, czy też ktoś jest zwolennikiem opozycji i uważa, że sędziowie mają prawo bronić się przed ustrojową zmianą, którą proponuje PiS, niejasność i niepewność naszego systemu sądowniczego staje się faktem. I – co warto podkreślić – nie mówimy tu wcale o wielkich pojęciach, takich jak demokracja, praworządność czy trójpodział władz. Mówimy tu o zwykłych ludziach, którzy chcą zwykłego wyroku. I nie mogą się go doczekać, ponieważ zmiany wprowadzane w ciągu ostatnich lat spotkały się z tak wielkim oporem środowiska sędziowskiego, że jesteśmy dziś świadkami chaosu. A mamy na przyszłość perspektywę na kompletny chaos.
I znów powtórzę – nie ma znaczenia, czy ktoś trzyma kciuki za PiS i jego reformę, czy też uważa, że to deforma niszcząca państwo prawa. Fakty są takie, że zamiast porządku mamy chaos. I nie mówimy tu o jakiś abstrakcyjnych wartościach, zasadach, które można interpretować na różne sposoby – takich jak praworządność. Mówimy tu o sprawach setek, a może tysięcy, a może setek tysięcy zwykłych Polaków, którzy wcale nie interesują się polityką. Ale których polityka dopadła i tak. Bo choćby nawet oni nie chodzili na wybory, to dziś ich podstawowe interesy, ich prawa, ich poczucie sprawiedliwości pada ofiarą politycznej wojny. I to jest właśnie stawką sporu o sądownictwo, który jest toczony dzisiaj w Polsce. Każdy czytelnik z pewnością sam wyrobi sobie zdanie, kto jest za to odpowiedzialny.

 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki