A on, sąsiad, nie kryje się z sympatią do opozycji, a więc istnieje podejrzenie, że nie był to wyrok w pełni bezstronny. Sprawia trafia do kolejnej instancji, ale sędzia – nim ją rozstrzygnie – pyta Sąd Najwyższy, czy ten, kto rozpatrywał sprawę, jest w ogóle sędzią czy nie. Na długie miesiące sprawa utyka – nie dlatego, że jest skomplikowana, bo jest przecież banalna, ale dlatego, że dziś w Polsce orzekają sędziowie niejako z dwóch porządków. Starzy i nowi – którzy zostali sędziami, lub zostali awansowani przez KRS wyłoniony przez polityków.
A teraz drugi przykład: Jan Kowalski ma firmę. Nie może się dogadać z zagranicznym kontrahentem, co do zapłaty za usługę, więc idzie do sądu. Wygrywa, ale kontrahent się odwołuje. Argumentuje, że w myśl wyroku TSUE, polskie sądy wcale nie są niezawisłe i domaga się, by sprawą zajął się trybunał w jego własnym kraju. Kowalski ma rację, ale nie ma swoich pieniędzy, a sprawa się przedłuża, bo zagraniczny przedsiębiorca twierdzi, że istnieją wątpliwości, czy sędziowie mianowani przez nową KRS są w pełni niezawiśli.
Choć obie te sytuacje są wymyślone, niewiele odbiegają od tego, co już dzieje się, lub wkrótce będzie się działo w polskich sądach. Bez względu na to, czy ktoś jest zwolennikiem PiS i uważa, że cała wina za zaistniałą sytuację leży po stronie krnąbrnych sędziów, czy też ktoś jest zwolennikiem opozycji i uważa, że sędziowie mają prawo bronić się przed ustrojową zmianą, którą proponuje PiS, niejasność i niepewność naszego systemu sądowniczego staje się faktem. I – co warto podkreślić – nie mówimy tu wcale o wielkich pojęciach, takich jak demokracja, praworządność czy trójpodział władz. Mówimy tu o zwykłych ludziach, którzy chcą zwykłego wyroku. I nie mogą się go doczekać, ponieważ zmiany wprowadzane w ciągu ostatnich lat spotkały się z tak wielkim oporem środowiska sędziowskiego, że jesteśmy dziś świadkami chaosu. A mamy na przyszłość perspektywę na kompletny chaos.
I znów powtórzę – nie ma znaczenia, czy ktoś trzyma kciuki za PiS i jego reformę, czy też uważa, że to deforma niszcząca państwo prawa. Fakty są takie, że zamiast porządku mamy chaos. I nie mówimy tu o jakiś abstrakcyjnych wartościach, zasadach, które można interpretować na różne sposoby – takich jak praworządność. Mówimy tu o sprawach setek, a może tysięcy, a może setek tysięcy zwykłych Polaków, którzy wcale nie interesują się polityką. Ale których polityka dopadła i tak. Bo choćby nawet oni nie chodzili na wybory, to dziś ich podstawowe interesy, ich prawa, ich poczucie sprawiedliwości pada ofiarą politycznej wojny. I to jest właśnie stawką sporu o sądownictwo, który jest toczony dzisiaj w Polsce. Każdy czytelnik z pewnością sam wyrobi sobie zdanie, kto jest za to odpowiedzialny.