Logo Przewdonik Katolicki

Kochałbym Cię, gdybyś był inny

ks. Mirosław Maliński
fot. Unsplash

Co oddala mnie od Chrystusa, jakie Jego cechy, zapatrywania, słowa, działania? Jak rozumiem miłość bezwarunkową?

Kilka lat temu w naszym kościele akademickim św. Macieja we Wrocławiu powstał witraż, a w zasadzie dwa witraże w sąsiadujących oknach, przedstawiające jedną scenę „Mistycznej wieczerzy”. Kompozycja powstała na podstawie wspaniałej ikony szkoły nowogrodzkiej. Dzieło to ugrzęzło w magazynach muzealnych w Kijowie i stojąc w długiej kolejce wspaniałych ikon, zapewne nieszybko ujrzy światło dzienne. Jest to przedstawienie bogate w symbolikę, a jednocześnie pełne prostoty. Zupełnie inne niż zachodnie obrazy ostatniej wieczerzy typu Leonarda da Vinci ze swym scenicznym przedstawieniem uczniów siedzących po jednej stronie stołu, z Chrystusem pośrodku, a widzów oglądających obraz po drugiej stronie stołu – jak w teatrze. Na ikonie szkoły nowogrodzkiej uczniowie siedzą wokół okrągłego stołu, nie ma miejsc uprzywilejowanych, a Chrystus jest jakby nawet odsunięty lekko na bok, oczywiście z Janem ułożonym na Jego kolanach. I właśnie takie miejsce Chrystusa może wzbudzać zdziwienie i ma zachęcać do refleksji. Nasz Zbawiciel jest tu ukazany jako baranek paschalny: „samiec jednoroczny oddzielony od stada”, jak nakazuje prawo (Wj 12, 5). Tym, co oddziela Jezusa od  uczniów, jest zapowiedź Jego męki. W Ewangelii św. Mateusza, gdy wspomina uczniom o swej wyprawie do Jerozolimy, gdzie będzie musiał wiele wycierpieć, Piotr natychmiast bierze go na bok i zaczyna robić mu wyrzuty. Próbuje nawet prorokować, że nigdy nic podobnego Go nie spotka. Dochodzi do ostrej wymiany zdań.
Być może każdego z nas coś innego oddziela od Jezusa, choćby fakt, że deszcz pada na dobrych i na złych, podobnie też świeci słońce, a Chrystus spokojnie na to patrzy. Być może fakt, że zarówno chwastom, jak i zbożu pozwala rosnąć razem do żniwa, a nie oczyszcza na bieżąco  poletka, jak my byśmy sobie tego życzyli. A być może jeszcze inne fragmenty Ewangelii oddalają Chrystusa od nas. I w głębi serca wzdychamy: „Oj Boże, mój Boże, jak ja bym Cię kochał, gdybyś Ty był trochę inny!”. Ale może to jest nasze stałe, dyżurne westchnienie, które uruchamia się, gdy patrzymy na każdego, nawet najbliższego nam człowieka?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki