Był nią zachwycony. I to nie jedyna sytuacja opisana w Ewangeliach, gdy Chrystus zachwyca się wiarą ludzi. A gdyby dzielić włos na czworo i wziąć pod lupę wypowiedź tej kobiety? Jej córka jest nękana przez złego ducha – przynajmniej ona tak to interpretuje – a tymczasem prosi Jezusa, by nie nad córką, ale nad nią się ulitował. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by podnieść brwi, dziwiąc się tym pokładom egoizmu. A w jeszcze większe zdumienie wprawia nas zachowanie Jezusa, który udaje, że tego nie widzi – On, który wzrokiem prześwietlał ludzi, do serca zaglądał, i to na samo dno. A tu co? Nie widzi? Nie chodzi o to, by zaraz się czepiać, wytykać, ale jakaś dyskretna uwaga byłaby na miejscu. Uczniowie oczywiście wiedzą najlepiej, jak ma się zachować ich Mistrz, i to nie pierwszy raz. Kobieta nalega, nastaje, na kolanach błaga, ale z wersji egoistycznej nie rezygnuje: „Pomóż mi”. O córce ani słowa. Jezus zaś znajduje powiedzonko, czy może nawet obrazowe przysłowie, które ma wyjaśnić kobiecie, że nie wpisuje się w Jego target. Takie trochę: „Przepraszam, ale tych klientów nie obsługujemy”. Kobieta zaś świetnie wchodzi w konwencję Jego wypowiedzi. Obraz za obraz, scenka za scenkę. I wtedy Chrystus, zachwycony, składa ręce do oklasków, zmienia zdanie, i to też nie pierwszy raz. On nie jest pryncypialny. Dopatruje się w tej namolnej, egoistycznie nastawionej kobiecie niesłychanej, poruszającej wiary.
O czym to wszystko świadczy? Otóż widać jak na dłoni, że Chrystus prowadzi autentyczny dialog, którego paliwem jest niesłychana ciekawość płynąca w stronę rozmówcy. Nie dokonuje ocen, osądów, pozwala, aby akcja się rozwijała. Nie zraża się na wstępie egoistyczną postawą petentki. Nie okopuje się w swych słusznych stanowiskach. Krótko mówiąc, nie ma w nim cienia małostkowości. Jest normalny. A jeśli nas to dziwi i zaskakuje, to już tylko sami sobie świadectwo wystawiamy i „król staje nagi”. Co my tam w głowie mamy, jaki obraz Boga nam się wyświetla, jakie filmiki sobie puszczamy? Czym prędzej nam z tych kolein trzeba wyskakiwać i przestać się dziwić. Pozostawać zaś w zachwycie – a to coś zupełnie innego.