Bóg urządza prawdziwy spektakl dla Eliasza. Chce pokazać się prorokowi, którego głowa zapewne pełna jest spektakularnych wyobrażeń i ekspresyjnych obrazów. Nastawia się na wielkie przedstawienie, zapierające dech w piersi widowisko. I być może właśnie to wewnętrzne nastawienie Eliasza sprowokowało Boga do napisania zupełnie innego scenariusza. Gwałtowna wichura rozwalająca skały jak klocki domino, ale w niej Boga nie było. Trzęsienie ziemi – efektowne, ale też bez Bożego udziału. Podobnie z ogniem – prawdziwy wstrząsający, ale bez obecności Pana. Dopiero szmer łagodnego wiatru sprawił, że Eliasz zasłonił twarz, bo wiedział, że nadchodzi Pan. Taki jest nasz Bóg, by się nam ukazać, często wybiera coś najbardziej niespektakularnego, niekończącą się łagodność i cichość powiewu wiatru. Podobnie pojawia się w naszym życiu.
Kiedyś na jednej z górskich wypraw kardynała Wojtyły, gdy już robiło się ciemno, on nagle zatrzymał się w górskiej ciszy i stał zamyślony. Kompletnie nic się nie działo. Nieodłączny jego sekretarz podszedł i szepnął: „Już czas. Trzeba wracać...”. Na to kardynał spojrzał na niego, marszcząc brwi: „Cicho bądź, On tu był”.
Dlaczego zatem w ewangelicznym opisie, gdy Chrystus maszeruje po wzburzonym morzu, uczniowie są przerażeni? Czy chodzi tylko o zagubienie w prawach fizyki i generalnie zaskakującą, rzadko spotykaną okoliczność? A może ten marsz po morskiej toni ma jeszcze jakieś inne, głębsze dno?
Istnieje podejrzenie, że przemówiły symbole. Dla Żydów przestworza morskie symbolizowały królestwo Szatana. Tam mieszkał Lewiatan wspominany w Księdze Hioba i Psalmach. Zatem idący po morzu Pan deptał królestwo Szatana i to mogło na Żydach, wrażliwych na symbole, robić wielkie wrażenie. Dla nas ten obraz powinien być równie poruszający. Czasami gloryfikujemy moc Szatana i uznajemy, że może on z łatwością zawładnąć człowiekiem, wykorzystując do tego wisiorki, znaki zodiaku, jakieś symbole i taki człowiek staje się wtedy bezradny wobec jego działania. A przywołany na pomoc Bóg nie wiadomo, czy w tej walce wygra, czy raczej pan ciemności nie odpuści. Ewangeliczny obraz Chrystusa depczącego królestwo zła jest jednoznaczny i warto mieć go przed oczyma.