Doktor Marta Komorowska-Pudło, pedagog i psycholog z Uniwersytetu Szczecińskiego, w artykule zamieszczonym dwa lata temu w „Studiach Paradyskich” przyjrzała się, w jaki sposób w ludzkiej płciowości podchodzą do tej kwestii religie monoteistyczne. Okazało się, że ich założenia doktrynalne w zdecydowany sposób określają stosunek do płciowości człowieka oraz jego seksualności. „Święte księgi, stanowiące źródła wiary, określają role społeczne i zadania przypisane kobiecości i męskości” – stwierdziła autorka.
Z porównania dokonanego przez dr Komorowską-Pudło wynika, że kobiety i mężczyźni w dokumentach chrześcijaństwa, judaizmu i islamu zajmują zwykle miejsce równorzędne, gdyż tak – według tych tradycji religijnych – zostało to zaplanowane w dziele stworzenia. Jednak w praktyce rzecz jest bardziej skomplikowana. Z zestawienia zawartego w tekście tej autorki wynika, że wśród wyznań chrześcijańskich kobieta zajmuje wyższą pozycję w katolicyzmie i w protestantyzmie w porównaniu do prawosławia, natomiast w judaizmie i islamie jej miejsce w relacji z mężczyzną jest zdecydowanie niższe.
Płciowe stworzenie
Dlaczego religie, w tym katolicyzm, zajmują się sprawami płci? Kościół katolicki wyjaśniał to między innymi w opublikowanej w roku 1975 deklaracji Persona humana, poświęconej niektórym zagadnieniom etyki seksualnej. Na samym początku tego dokumentu, wydanego przez Kongregację Nauki Wiary, a zatwierdzonego przez papieża Pawła VI, znalazło się stwierdzenie, że zdaniem współczesnych uczonych „osoba ludzka” jest tak dogłębnie przeniknięta płciowością, że należy ją uznać za jeden z głównych czynników kształtujących życie człowieka. Autorzy dokumentu przyznają dalej, że rzeczywiście z bycia osobą o konkretnej płci wynikają cechy charakterystyczne, które w dziedzinie biologii, psychologii i duchowości czynią człowieka mężczyzną lub kobietą. Ma to oczywiście ogromne znaczenie dla rozwoju poszczególnych ludzi oraz dojrzałego udziału każdego z nich w życiu społecznym.
Patrząc z perspektywy judaizmu i chrześcijaństwa, można też powiedzieć, że już w pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju jest mowa o istnieniu dwóch płci. Stary Testament nie pozostawia ponadto wątpliwości, że ten fakt jest realizacją Bożego zamysłu, który czyni mężczyznę i kobietę sobie równymi. „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27). To jest część pierwszego opisu stworzenia człowieka.
W następnym rozdziale, zawierającym tak zwany drugi opis stworzenia, znajduje się jeszcze więcej treści dotyczących płci. Tu również mamy do czynienia z równością kobiety i mężczyzny – oboje zostali stworzeni osobiście przez Boga. Jednak ta opowieść, mówiąc o odmiennym budulcu (mężczyzna z prochu ziemi, kobieta z żebra), zwraca też uwagę na różnice między obydwoma płciami. Wskazuje przy tym na coś jeszcze innego, niezwykle istotnego – na ustanowioną przez Boga ich wzajemną komplementarność. Słowa „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” to coś więcej niż tylko wskazanie na monogamiczność związku kobiety i mężczyzny. To zdecydowana deklaracja, że gdy w swej odmienności są zjednoczeni, stanowią realizację Bożego zamysłu. Na tym poziomie judaizm i chrześcijaństwo się nie różnią: człowiek to mężczyzna i kobieta, którzy mają tę samą ludzką godność i obok wszystkich cech wspólnych dla człowieka, ludzkie płcie różnią się między sobą na płaszczyźnie biologicznej, psychicznej i duchowej. Nie jest to różnorodność przypadkowa i negatywna, tak jakby stanowiła ona przeszkodę dla wspólnego życia, ale wręcz przeciwnie: zakłada ona komplementarność płci, dzięki której umacnia się jedność między ludźmi, od instytucji małżeństwa zaczynając.
Potrzeba rzetelnych badań
Przyglądając się tematowi z perspektywy Nowego Testamentu, przedstawiona powyżej argumentacja biblijna znajduje potwierdzenie i pogłębienie. W rozmowie z faryzeuszami Chrystus bardzo mocno podkreślił bowiem zaplanowaną przez Stwórcę odmienność płci, która nie sprowadza się do różnorodności czysto biologicznej: „Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę”. Przywołał też starotestamentalną myśl o komplementarności i jedności obydwu płci, dodając niezwykle mocne „Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” (Mk 10, 9). Tu również można dostrzec coś więcej niż tylko obronę nierozerwalności związku małżeńskiego. Czy nie jest to stanowcze wezwanie, aby w kwestii płci ludzie nie ingerowali w żaden sposób w Boży zamysł?
Brak ingerencji nie oznacza jednak rezygnacji z wszelkich naukowych badań w tym obszarze. Rzecz jednak w tym, co się z wynikami owych naukowych dociekań dzieje i w jaki sposób są wykorzystywane. Wspomniana deklaracja Persona humana – odnosząc się do współczesnych dyskusji na ten temat – podkreśliła, że z jednej strony wychowawcy, nauczyciele i moraliści przyczynili się do ukazania „w pełniejszym świetle wartości właściwych dla każdej z płci” oraz lepszego włączenia ich w praktykę życia. Z drugiej jednak strony, „inni zaprezentowali poglądy i sposoby postępowania, które sprzeciwiają się słusznym wymaganiom moralnym”. Niektórzy posunęli się nawet tak daleko, że „utorowali drogę do hedonistycznej swobody”.
Jest więc sprawą całkowicie oczywistą, że w sytuacji ogromnego zamieszania w tak ważnych kwestiach, Kościół nie może obojętnie się przyglądać. Musi reagować. Nie po to, by blokować i cenzurować badania naukowe, lecz po to, aby wskazywać, gdzie ich rezultaty są ideologizowane i wykorzystywane do celów sprzecznych z naturalną wizją człowieka. Oczywiście jest to wizja przede wszystkim Boża, ale nauka Kościoła wyraźnie podkreśla, że można ją odkrywać niezależnie od tego, czy ten, kto ją poznaje, jest osobą wierzącą, czy też nie.
Między ideologią a nauką
Istotę współczesnej reakcji Kościoła na kwestię gender wyjaśnia ogłoszony w lutym ubiegłego roku dokument Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej. Nosi on znamienny tytuł: Mężczyzną i kobietą ich stworzył. Z myślą o drodze dialogu o kwestii gender w edukacji. Nie bez powodu znalazło się w nim słowo „dialog”. To jednoznaczny sygnał, jakie jest aktualne podejście Kościoła do całej sprawy. Nie bez powodu też dokument sygnowała właśnie ta, konkretna watykańska dykasteria.
Dokument dobitnie wyjaśnia bardzo ważną różnicę dotyczącą gender w edukacji. Oddziela ideologię od tego, co nią nie jest. Nie jest nią to, co dokument nazywa „całym obszarem badań nad płcią społeczno-kulturową podjętych przez nauki humanistyczne”. Watykan nie ma więc w tej sprawie podejścia zero-jedynkowego, ale chce aby podchodzić do kwestii gender z rozsądkiem. Proponuje rozeznanie, co w podejmowanym temacie jest dobre, a co złe, co jest ideologią, a co nią nie jest. Sam fakt stawiania przez naukę tematu płci społeczno-kulturowej nie powinien być traktowany jako zło moralne, sprzeczne z nauką Kościoła. Dopiero udzielane odpowiedzi można potraktować jako ideologiczne, jeśli nie są one potwierdzone wynikami rzetelnych badań naukowych. Jednocześnie za zdecydowanie nieideologicznie należy uznać te odpowiedzi, które znajdują solidne dowody przedstawiane przez naukę. Jeśli na przykład ktoś zadaje sobie pytanie o to, na ile kobieta została w danej kulturze odarta z ludzkiej godności i równości wobec mężczyzny, to nie jest to tylko coś, na co jedynie należy pozwalać, ale co etycznym jest odważnie promować. Kościół głosi równą godność wszystkich ludzi. Tam, gdzie jest ona komuś odbierana i znajduje to swoje kulturowe podłoże, tam rzetelne studia gender mogą przynieść dużo pożytku.
Papież proponuje krytyczny dialog
Mało kto ma świadomość, że o ideologii gender papież Franciszek napisał między innymi w swojej słynnej adhortacji apostolskiej Amoris laetitia. W punkcie 56 czytamy, że ideologia ta wprowadza projekty edukacyjne oraz proponuje wytyczne legislacyjne promujące tożsamość osobistą i związki emocjonalne w całkowitym oderwaniu od różnic biologicznych między mężczyzną a kobietą. Papież zauważył, że co prawda próbuje ona odpowiedzieć „na pewne, czasami zrozumiałe, aspiracje”, ale stara się również „narzucić jako myśl dominującą, określającą nawet edukację dzieci”. Papież Franciszek, podobnie jak wspomniany dokument Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej, odróżnia więc gender dobry od tego złego. W tym, co jest w kwestii gender złe, wyraźnie wskazuje na te punkty, w których dialog jest dla Kościoła niemożliwy. Jest on na pewno bardzo skomplikowany tam, gdzie ideologicznie usuwa się fundament biologicznego podziału płci oraz całkowicie neguje się cechy psychiczne przypisane do konkretnych płci.
Pole dialogu otwiera się natomiast tam, gdzie do głosu dochodzą rzetelne wyniki badań naukowych nad gender. Chociażby te, które starają się osiągnąć głębsze zrozumienie sposobów przeżywania różnic płci między mężczyzną a kobietą w różnych kulturach. „W odniesieniu do tego typu badań możliwe jest otwarcie się na słuchanie, argumentację i na propozycje” – stwierdza jednoznacznie dokument Stolicy Apostolskiej.
Spokojnie i rzeczowo
Nie jest podstawową misją Kościoła obrona przed ideologiami. Pierwszym jego zadaniem w dziedzinie etyki jest promocja zdrowej nauki o człowieku. Dopiero potem, kiedy ta nauka jest w wystarczający sposób przekazana i stała się wystarczająco zrozumiała dla innych, szczególnie dla jej największych oponentów, można, a nawet należy prowadzić o nią spór. Kiedy bowiem brakuje zrozumienia istoty tego nauczania, a tym bardziej kiedy traktowane jest ono tylko w kategoriach jednej z wielu opcji religijnych, niemającej związku z rozumem, przesłanie Kościoła jest gruntownie zaciemnione. Nie jest ono wówczas podejmowane jak poważny głos w dyskusji na temat dobra człowieka, ale spycha się je do sfery prywatnych poglądów ludzi wierzących.
Właśnie dlatego tak ważne jest klarowne i pozytywne prezentowanie nauki Kościoła na temat ludzkiej płciowości. Ważne jest nieustanne podkreślanie, że nie chodzi tylko o to, co na ten temat mówi Pismo Święte, ale co także i w zgodzie z Pismem Świętym na ten temat mówi ludzki rozum. Ważne jest także spokojne podejście do samej kwestii gender, która nie zawsze i z zasady musi być czymś złym. Całkowite pomijanie tego rozróżnienia powinno być dzisiaj traktowane jako niezgodne z nauką Kościoła. Jest to również niezgodne z rzeczywistymi intencjami niektórych przynajmniej naukowców, zajmujących się tym tematem. Warto jednak mieć świadomość, że równie groźne są próby ideologizacji tej tak intymnej, a równocześnie niezwykle istotnej sfery życia człowieka, jaką jest ludzka płciowość. I że w praktyce, owo rzetelne naukowe podejście do kwestii gender nie jest wcale tak popularne.