Logo Przewdonik Katolicki

Prawo nie powinno ignorować ludzkiego bólu

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

W polskim systemie brakuje elastyczności anglosaskich sędziów, którzy potrafią nakazywać niekonwencjonalne rozwiązania: zadowalające różne strony sporu, kierujące się dobrem najsłabszych.

Kiedy piszę ten tekst, próbujemy rozpoznać wyniki wyborów prezydenckich. Przymierzamy się do opisania państwa polskiego, jakie nas czeka przez następne trzy i pół roku, czyli do kolejnych wyborów parlamentarnych. Ale najpierw czeka nas jeszcze dzień, dwa oczekiwań na pewność. Mnie na koniec najbrudniejszej polskiej kampanii prześladuje obserwacja mojego przyjaciela mieszkającego pod Warszawą. Codziennie jeżdżąc z i do swojej miejscowości, obserwował plakaty jednego i drugiego kandydata, na bramach, płotach, drzewach, ścianach domów. Większość była zniszczona, podarta, uszkodzona. Czuło się na nich wypisaną ludzką agresję. To wystarczy za najwymowniejszy komentarz.
Tak naprawdę w dzień wyborów w mediach społecznościowych masy zmęczone kampanią emocjonowały się historią pumy Nubii, której właściciel, weteran z Afganistanu pan Kamil, nie chciał oddać poznańskiemu ogrodowi zoologicznemu. Ostatecznie puma trafiła do zoo w Chorzowie, a pan Kamil ma tam dotrzeć w ślad za nią jako wolontariusz. Choć to rozwiązanie czasowe, ostatecznie zdecydują sądowe wyroki. Bałem się, że ta historia zakończy się straszniej. Obława policyjna na tego człowieka i jego pumę kojarzyła się z romantycznymi filmami, ale też mogła przynieść zły koniec. Ta wielka mobilizacja państwa, antyterroryści, helikoptery, zadziwiały. Na szczęście wszyscy się cofnęli, łącznie z tym zdesperowanym facetem.
To klasyczny przypadek racji podzielonych. Rozumiem niepokoje związane z hodowaniem najbardziej obłaskawionego drapieżnika jako domowego zwierzęcia prowadzanego na smyczy. Ale też zdaje się, że poznańskie zoo przyczerniało warunki życia Nubii. W końcu pan Kamil nabył ją legalnie, z hodowli, przez jakiś czas trzymał je za zgodą państwa jako zwierzę cyrkowe. Może to więc kwestia nieprzejrzystych przepisów. Na pewno jego opieka to coś lepszego niż bezduszne warunki w zoo. Na razie sądy wyrokujące w tej sprawie szły za racjami formalnymi. Brak w polskim systemie elastyczności anglosaskich sędziów, którzy potrafią w takich sytuacjach nakazywać niekonwencjonalne rozwiązania: zadowalające różne strony sporu, kierujące się dobrem najsłabszych.
To nie dotyczy tylko zwierząt. Dopiero co obserwowaliśmy wojnę o kilkuletnią Inez, którą belgijski (tak naprawdę marokański) ojciec chce odebrać polskiej babci. Trudno nie uznać racji ojca, wspieranego wyrokami belgijskich sądów. Po śmierci matki on jest jej najbliższy, najbardziej uprawniony do opieki. Ale trudno też nie spytać o dobro dziecka. Nie zna języka ojca, jest związane z babcią i przerażone perspektywą wyjazdu. Idealnym rozwiązaniem byłoby porozumienie obu rodzin i stopniowe adaptowanie dziewczynki do nowych warunków. Ale mamy skrajną alternatywę. Albo pokazanie figi ojcu w imię obrony „polskiego dziecka”, albo wydarcie jej siłą tym, co ją kochają.
Co więcej, mamy też podział polityczny. Lewicowy rzecznik praw obywatelskich występuje tu jako mało empatyczny rzecznik europejskich nakazów. Prawicowy rzecznik praw dziecka sprzyja polskiej rodzinie. A gdzie próba minimalizowania strat? Gdzie nadzieja na kompromis? Resort sprawiedliwości proponuje mediację i to dobra droga. Ale czy będą prawne podstawy do niej? Czy nie uniemożliwią tego sędziowie, do których należą decyzje?
To wszystko nie było tematem czterech ostatnich kampanii. I mam wrażenie, że takie ludzkie sprawy często się gubią w politycznym zgiełku. Możliwe, że pumę czeka lepszy los niż dziecko. Prawo nie powinno ignorować ludzkiego bólu. Staje się wtedy triumfem mechanicznej siły wywiedzionej z paragrafów.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki