Przede wszystkim – czy naprawdę możemy mówić o inwazji ekranów? Pozwólmy opowiedzieć o tym samej młodzieży. Jako Fundacja Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii przeprowadziliśmy ankietę w grupie 472 osób. 281 odpowiadających stanowiły dzieci i młodzież w wieku 10–18 lat. Pytaliśmy o wiele spraw, w tym o szacowaną liczbę godzin przed ekranem (smartfon, laptop, komputer).
W lutym ponad połowa naszych ankietowanych spędzała między 4 a 6 godzin dziennie przed ekranem (średnia dla całej grupy wynosiła 4 godziny dziennie). W maju ponad połowa ankietowanych przed ekranem tkwiła między 8 a 10 godzin dziennie (średnia 9 godzin dziennie). Oczywiście sporo z tego czasu to nauka, jednak ankietowani pytani, co najczęściej robią online zaraz po nauce, wymieniali media społecznościowe, gry, oglądanie filmów i komunikację z przyjaciółmi i rodziną. Wygląda na to, że spora część życia przeniosła się do sieci. Co się z tym wiąże?
Zespół Stresu Elektronicznego
Problem zbyt dużej obecności ekranów w życiu dzieci i wynikającego z tego przebodźcowania jest widoczny już od kilku lat. Gabriela Chorab w artykule Mózg wobec nowych technologii: zagrożenia i straty z 2016 r. pisze: „W wszechogarniającym zjawisku cyfrowych technologii, internetu, nadużywanie czynności przy użyciu technologii może mieć znaczenie dla ośrodkowego układu nerwowego. Obciążanie pamięci dzięki wykorzystywaniu cyfrowych mediów prowadzi do mniej intensywnej pracy mózgu, tym samym zmniejsza się gotowość do zapamiętywania, przestajemy zawracać sobie nią głowę”. Ujmując rzecz prościej – intensywny zalew nowych bodźców, informacji, z którym mamy do czynienia w przypadku nowych technologii, obciąża mózg na tyle, że nie radzi sobie z efektywnym ich przetwarzaniem. Szczegółowo opisuje to prof. Manfred Spitzer w książce Cyfrowa demencja.
Rezultatem jest to, co zaczęto określać mianem „technowypalenia” mózgu. Prof. Jagoda Cieszyńska zajmująca się tym problemem klinicznie ostrzega wprost – prowadzi to do zaburzeń koncentracji uwagi, zmniejszenia umiejętności językowych, nadpobudliwości ruchowej i rozdrażnienia, obniżenia zdolności interpersonalnych itd.
Konkretnym mechanizmem odpowiedzialnym za przebodźcowanie jest mechanizm walcz-uciekaj. Natura wyposażyła nas w rewelacyjny mechanizm obronny. Gdy tylko w zasięgu wzroku pojawi się nowy, szybko poruszający się przedmiot (zwierzę, osoba) lub rozlega się nowy, nagły dźwięk, mózg wysyła informację do całego ciała: uwaga! To może być coś groźnego. Wydziela się adrenalina, pod wpływem której napinają się mięśnie, przyspiesza oddech i krążenie krwi. Niezależnie od tego, czym byliśmy zajęci, cała nasza uwaga koncentruje się na potencjalnym zagrożeniu.
W normalnych warunkach jest to bardzo przydatne. Pisk opon może pochodzić od samochodu, który gwałtownie hamuje, by nas nie przejechać. Błyskawicznie odskakując, ratujemy sobie życie. Jeśli ktoś przeżył coś podobnego, na pewno pamięta, że to dzieje się automatycznie. Reagujemy, a dopiero potem dociera do nas powaga sytuacji. To nie racjonalna decyzja, a odruch, na który nie mamy wpływu.
Problem polega na tym, że internet – a zwłaszcza dynamiczne gry, kilkunastosekundowe filmiki (specjalizuje się w tym TikTok, ale ostatnio widać to też np. na Facebooku), wciąż na nowo odświeżające się strony w mediach społecznościowych – aktywuje ten odruch co chwila. A to z kolei prowadzi do nadmiernej produkcji kortyzolu – hormonu stresu.
Zaburzony sen
Ponad połowa naszych ankietowanych nastolatków (143 osoby) ma w tej chwili problemy ze snem. Problemy z zasypianiem, budzenie się w nocy czasem nawet na kilka godzin, niewysypianie się. Część pisze o byciu jednocześnie zmęczonym i rozbudzonym. Na przykład pewien 15-latek (jak pisze, spędza teraz przed ekranem 18 godzin) napisał: „Nie wiem, jak opisać, ile jestem przed ekranem. Często gram, leżąc w łóżku i zasypiam, ale potem się budzę i znów gram, ale potem znów zasypiam”.
Problemy ze spaniem są po części skutkiem ciągłego wydzielania adrenaliny, jednak też wynikiem patrzenia w ekran (może na nim zbyt wiele się nie dziać, może być to np. zwykłe odrabianie lekcji). Ekrany emitują światło błękitne. To rodzaj światła normalnie najbardziej intensywnego w środku dnia. Dla organizmu jest to sygnał, że ma funkcjonować na najwyższych obrotach. Wiele osób śpi ze smartfonami pod ręką (według Florence Williams, autorki książki Natura leczy, jest to 70 proc. populacji). Wpatrywanie się w ekran do ostatniej chwili przed zaśnięciem, a często i w środku nocy oszukuje mózg, przesyłając informację, że oto mamy środek dnia. Owszem, istnieją aplikacje obniżające poziom światła błękitnego emitowanego z ekranów, ale to tylko redukcja, a nie wyeliminowanie tego światła.
Mózg odpowiada, hamując produkcję melatoniny – hormonu snu. Stąd na przykład powszechne już zalecenie, by dwie godziny przed snem wyłączyć wszelkie ekrany.
To jednak nie koniec problemów. Melatonina związana jest z serotoniną – hormonem odpowiedzialnym za nasze ogólne samopoczucie. Gdy w nocy jest wyprodukowanej za mało melatoniny, w dzień produkuje się zbyt mało serotoniny – stąd depresyjne nastroje będące skutkiem chronicznego niewyspania.
Uzależnienia
W ankiecie zdecydowaliśmy się na zadanie pytania wprost: „Czy uważasz, że jesteś uzależniony od czegoś związanego z nowymi mediami/internetem?”. Co ciekawe, 114 nastolatków, czyli 41 proc. przyznało, że widzi u siebie objawy uzależnienia. Głównie od mediów społecznościowych, gier i pornografii. Sporo osób widziało problem – mówili o poczuciu zniewolenia, przeładowania technologią, a zarazem o bezradności.
Remedium: detoks cyfrowy
Wakacje tworzą niepowtarzalną okazję pomocy naszym dzieciom uwikłanym w nowe technologie. Możemy im pomóc wrócić do równowagi – zarówno emocjonalnej, jak i neurologicznej oraz hormonalnej. Jest to tym ważniejsze, że nie wiadomo, co przyniesie nam nowy rok szkolny. Jeżeli zamiast wrócić do klas szkolnych, dzieci znów siądą przed ekranami, muszą po pierwsze naprawdę odpocząć, a po drugie nauczyć się tak korzystać z nowych mediów, by nie spędzać przed ekranem 9 godzin dziennie.
Detoks cyfrowy (post cyfrowy) oznacza czas (z reguły kilku tygodni) zaprzestania korzystania z urządzeń elektronicznych, takich jak smartfon, tablet, laptop, komputer. W ramach detoksu całkowicie wyeliminowany zostaje interaktywny czas ekranowy (media społecznościowe, komunikatory, gry, filmy, przeglądanie stron) oraz ten rodzaj rozrywki biernej, w którym ogląda się błyskawicznie zmieniające sceny (krótkie filmy, wideoklipy). Można zostawić możliwość pasywnego korzystania z ekranu – oglądania dłuższych i spokojniejszych filmów, czytania z czytników elektronicznych typu Kindle. Czasem – szczególnie w przypadku młodszych dzieci – eliminacja ekspozycji na elektronikę powinna być całkowita.
Ta cztero- do sześciotygodniowa przerwa pozwala na powrót do równowagi zarówno układu nerwowego, jak i systemu hormonalnego odpowiedzialnego za reakcję atak-ucieczka (podwzgórze-przysadka-nadnercza). Co ważne, nie wystarczy odciąć dziecku dostępu do elektroniki, niezbędne jest zaproponowanie szeregu zamienników: zdrowych aktywności rekreacyjnych. Po tym czasie można stopniowo powrócić do korzystania z dobrodziejstw nowoczesnych technologii, jednak w ściśle kontrolowanym, bezpiecznym zakresie. Należy jednak pamiętać, że jeżeli doszło nie tylko do przestymulowania układu nerwowego i hormonalnego, a do uzależnienia, może okazać się, że sam post cyfrowy nie wystarczy i niezbędne będzie wsparcie terapeutyczne.
Detoks zaczynamy łagodnie: od tygodniowego okresu ograniczenia korzystania z mediów, pozamykania różnych spraw. Daje to możliwość dziecku, by na przykład zaproponowało alternatywne środki kontaktu przyjaciołom (np. kontakt telefoniczny z wykorzystaniem klasycznego analogowego telefonu komórkowego), uprzedziło znajomych online o swojej nieobecności itp. Potem następują dwa do trzech tygodni całkowitej abstynencji.
Wiem, jak bardzo może być to trudne, dlatego jako fundacja przygotowaliśmy bezpłatny program wsparcia dla rodziców zdecydowanych na przeprowadzenie postu cyfrowego. Pokazujemy, co zrobić tydzień po tygodniu, zapewniamy telefoniczne dyżury psychologów. Już pod koniec czerwca na stronie rodzice.co pojawią się szczegółowe wskazówki i pomoc.
Jeżeli rodzice są przekonani, że skuteczne przeprowadzenie detoksu z jakiś względów jest niemożliwe, zawsze warto wziąć pod uwagę plan B, czyli posłanie dziecka w miejsce, gdzie nie będzie dostępu do ekranów. Już w tej chwili wiele drużyn harcerskich deklaruje, że na ich obozach obowiązuje całkowity cyfrowy post.
To rozwiązanie, choć wygodne, ma jedną wadę – po powrocie dziecko wpada w dokładnie to samo środowisko, z którego wyszło. Detoks cyfrowy z pewnością poprawi jego funkcjonowanie, jednak jeśli na nowo wpadnie w dawne tory korzystania z nowych technologii, szybko powróci zmęczenie i przebodźcowanie. Właśnie dlatego i tak warto zapoznać się z programem cyfrowego detoksu.
Natura leczy
Powróćmy jeszcze do wspomnianej już Florence Williams. Autorka zrobiła niezwykle ciekawą rzecz – przegląd szerokiej gamy badań nad hortiterapią, czyli uzdrawiającej (też psychologicznie) wartości kontaktu z naturą. Streszczając długą, lecz niezwykle ciekawą lekturę: warto zadbać, by w czasie wakacji dzieci i nastolatki jak najwięcej czasu spędzały wśród zieleni. Chodzenie boso po trawie, piasku, kąpiel w rzece, morzu, jeziorze, słuchanie i obserwowanie ptaków, gładzenie mchu, wąchanie kwiatów, ziół, szyszek i żywicy, podlewanie grządek – to tylko niektóre z licznych czynności, których terapeutyczna wartość została udowodniona badaniami naukowymi.
Niekoniecznie natura obudzi entuzjazm waszych dzieci. To nie tylko piękne kwiatki i zachody słońca, ale i komary, robale i wodorosty, o które znienacka ociera się w jeziorze noga. Jednak warto się przy tym upierać. Jako przykład mogę podać doświadczenie pani, która postanowiła oderwać swojego 12-letniego syna od smartfonu i zabrać na wyprawę do lasu. Rodzina szła przez piękny las, a chłopiec marudził. Wszystko było nie tak. Robaki, za gorąco, chce się pić, ale woda niesmaczna (nie lubi gazowanej, więc nie wypije). Generalnie chłopiec doprowadzał wszystkich do szału do momentu, gdy zdesperowana ciocia zaproponowała, by zdjąć buty i iść boso po przyjemnej, miękkiej trawie. I to okazało się strzałem w dziesiątkę. Marudę tak to wciągnęło, że zapomniał, jak bardzo jest nieszczęśliwy i zaczęło mu się nawet to wszystko podobać. A zatem – niech przykład ten zachęci nas, by się nie poddawać, lecz szukać takiego elementu kontaktu z naturą, który koniec końców zaciekawi nasze dzieci na tyle, by przebolały kilka godzin (dni) bez elektroniki.